26.5.09

Być mamą

Gdy piszę ten blog, właśnie mi się rozwaliła cała koncepcja misternie utkana. Właśnie, jak co dzień, uśpiłam dziecko, a ono jak co dzień od kilku dni, obudziło mi się tuż po wyjęciu go z wiązania na plecach w chuście. Spania więc nie ma i nie będzie. A miało być tak pięknie. Chwila spokoju. Dla siebie. Nic z tego.

Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo

Zaplanowałam sobie - on śpi, ja będę pisać. Ale jak zwykle, gdy coś zaplanuję, muszę o tym zapomnieć. Blog piszę więc z komórki. Z komputera nie jestem w stanie. Dziecko by ze zmęczenia w tym czasie rozniosło mi dom w sekundę i krzywdę sobie jeszcze zrobiło. Wściekam się. Okropnie. Potwornie. Już nic nie mam z życia. Nawet ochłapów czasu. Nic. A chciałam się do tego bloga zabrać zupełnie na spokojnie. Na spokojnie napisać coś, do czego, jak się okazuje, idealnie dopasowaną ilustracją stała się właśnie moja bezsilność i złość, że mnie to już nawet strzęp czasu się nie należy, gdy i tak śpię po 4 czy 5 godzin na dobę.
Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo, 1902


No egzemplifikacja jak na zamówienie. Ba, pokazuje nawet ile jeszcze wciąż mi brakuje, by do tego się dostosować.
A miałam pisać o tym, że życie matki jest łudząco podobne do... życia zakonnicy. Tak. Takie zwykłe, szare codzienne życie. Nie istota macierzyństwa. Nie rodzenie duchowe i fizyczne nowych ludzi. Życie. Po prostu.

Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo, 1904
Ktoś niedawno powiedział mi coś, co chyba do końca życia zapamiętam. Powiedział to w sytuacji, która - gdyby była inna - pewnie bym się obraziła albo powiedziała coś w stylu "a skąd ty możesz wiedzieć jak to jest być matką!". Albo bym się zbuntowała, że ktoś tu chce mnie zahukać, pozbawić tożsamości kobiecej, uczynić tylko matką, zupełnie tak, jakby mi się nie należały te 2 czy 3 godziny w ciągu dnia dla siebie na poczytanie książki itd. Na bycie kimś więcej niż matką po prostu.
Ten ktoś powiedział mi: Kiedy zdecydowałaś się na dzieciątko to już nie ma twojego życia. Koniec. Już nie ma nic. Absolutnie nic. Żyj tak według tego a niespodziewanie znajdziesz czas dla siebie.
Nie stawiaj sobie za cel go znaleźć, zaplanować. Bądź DLA.

Olga Boznańska, Macierzyństwo

Człowiek by się najchętniej żachnął. Obraził. Ale że zostałam uprzedzona, że mam się nie obrażać, a i sytuacja była taka że skłaniała raczej by rozmówcy zaufać a nie bić się na argumenty więc zaufałam uznając że może faktycznie coś w tym jest. I zrozumiałam. Zupełnie nieoczekiwanie po godzinie czy dwu od tego spotkania przypomniały mi się fragmenty z Dzienniczka św. Faustyny i z Rękopisów św. Teresy z Lisieux, gdzie autorki napisały swoje imię po czym symbolicznie je przekreśliły, na znak, że odtąd już nie ma ich woli, ich życia. Że są na 100 procent Boga. Czyż i bycie matką nie jest czymś takim wg tych słów które usłyszałam podczas tamtego spotkania? Zupełnie tak jakby Jezus chciał powiedzieć: Zajmuj się Mną i tylko Mną, służąc rodzinie, mężowi i dziecku, bo to twoje powołanie. Zajmij się Mną. A mnie pozwól zająć się sobą. Ja tobą się zajmę lepiej niż ty sama.


Auguste Renoir, Macierzyństwo
Mam dwa wyjścia. Mogę zaufać. Albo do końca życia się wściekać, że wciąż nie zdążam. Że mam za mało czasu, by robić to, co chcę i co ją uważam, że powinnam. Mogę co dzień od rana patrzeć tylko na zegarek - ile jeszcze i co tu zrobić, by mieć tzw święty spokój. Tyle tylko, że życie na świętym spokoju nie polega.
Co więc mi zostało? Zaufać tym pozornie absurdalnym słowom. Ale czyż całe chrześcijaństwo nie jest pozornie absurdalne?

A na koniec artykuł jednej z moich znajomych, pod którym, zwłaszcza w kwestii czasu na refleksję i modlitwę, podpisuję się rękami obiema :)

1 komentarz:

  1. Aga to co opisujesz tak pięknie i tak szczerze odsłaniając siebie to nic innego niż Zakon Macierzyństwa.Ja jeszcze nie przeczuwam chyba jaki to ambitny zakon...

    OdpowiedzUsuń