15.5.09

Podróżujący ogień

Bo tak można by określić tego człowieka, apostoła, choć nie z kręgu Dwunastu.
Paweł. Już jako Paweł, w sensie - przemieniony do szpiku kości, nie Szaweł.

Odszedł stamtąd i poszedł do domu pewnego "czciciela Boga", imieniem Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest. W nocy Pan przemówił do Pawła w widzeniu: «Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, o Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście». Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy. (Dz 18,7-11)

Pamiętam ten obrazek, długo go szukałam w Internecie, wreszcie niby przypadkiem (bo w przypadki nie wierzę) znalazłam go tu. Niesamowicie przywiązana do niego jestem, zresztą osobiście uznaję go za najlepszy obrazek Trójcy Świętej, bo spersonifikowany na nim jest tylko sam Jezus, reszta to Tajemnica, ale widać, że cały Bóg, w Trzech Osobach tam jest. Porusza mnie do głębi podległość Jezusa na nim przedstawiona. Ale czyż On w rzeczywistości taki nie był, nie jest? Posłuszny Ojcu "aż do śmierci". Ten obrazek mam do dziś w swoim starym portfelu w szufladzie - do nowego, z którym chodzę na co dzień, niestety się nie mieści, a nie chcę go przycinać i niszczyć. Dostałam go jako zwykły maleńki kartonik wraz z Pamiątką bierzmowania i tekstem biskupiego błogosławieństwa z tyłu. Z przodu obrazka jest napis:"Ratuj w niebezpieczeństwach".


A z tym Pawłem (bo w dygresję popadłam, jaką mam słabość do tego, he, he;), z tym Pawłem, no to rzecz bez mała nie do pojęcia! Facetowi się coś/Ktoś przyśniło i z powodu tego snu został półtora roku w mieście, w którym przecież mogli go zabić za to, że mówi to, co mówi - że Jezus zmartwychwstał, a upierający się, skądinąd szanowani w niektórych kręgach faryzeusze robią wszystko, by samych siebie potępić przez własną zatwardziałość i zawinioną ślepotę...
W śnie kazano mu włożyć kij w mrowisko i to zrobił, ufając zapewnieniu, że w tym mieście , prowadzącym zresztą życie hulaszcze i beztroskie, o czym świadczył czasownik "koryntować" znaczący kiedys tyle, co uprawiać nierząd, że w tym mieście są serca potajemnie sprzyjające Pawłowi i pragnące jego słów. Jemu się to przyśniło. A on w to uwierzył.
Przeciez już widział raz Jezusa - pod Damaszkiem. Tym bardziej mógł mieć wątpliwości, czy ten sen jest od Niego. Jakież by to było zrozumiałe, gdyby poprosił o bardziej namacalne potwierdzenie tych słów! A on nic. Po prostu wierzy. Uwierzył tak po prostu? A może bał się, że znów oślepnie?
zdjęcie zapożyczone

Nie, myślę, że się nie bał. Może ktoś, kto raz poczuł tchnienie Bożego Ducha i dał Mu się porwać, po prostu wie? Nie, pewnie nie wie, ale potrafi zaufać, że nawet jesli mu się coś przywidziało, to Bóg z tego wyciągnie dobro. To nie jest heroizm chrześcijaństwa. To jest albo chyba przynajmniej powinna być - codzienność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz