
W tych dniach - trzydzieści lat po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, pielgrzymce, której pamiętać nie mogę, bo wówczas na świecie mnie jeszcze nie było - wraca do mnie tak dobrze znany fragment papieskiej homilii, będący zarazem modlitwą.
" I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, w przeddzień święta Zesłania. Wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej Ziemi."
W kontekście historii narodowej i w ogóle historii idei, ideologii i myśli w Polsce te zdania z homilii z 2 czerwca 1979 roku na Placu Zwycięstwa w Warszawie. brzmią dla mnie jakoś podwójnie mocno. Od zawsze nie dawały mi spokoju. Rodziły we mnie coś na kształt myśli: skoro taka modlitwa, prosta, jednym zdaniem miała taką moc i efekt w postaci przewrotu ustrojowego, który wydawał się niemożliwy, to jak potężny musi być ten Bóg. Jak potężny Duch Święty! O Nim, tak jak i o innych Osobach Boskich, wciąż się uczę. Wciąż Parakletos jest dla mnie bardziej mądrością, odwagą, potęgą i specem od przemiany serca ku dobremu - niż miłością. Ach te ludzkie kategorie, ludzkie pojmowanie...
A potem pamiętam kilka lat temu jeszcze wyprawę nad Lednickie Jezioro, przejście przez bramę - Rybę, spanie w śpiworze wprost na ziemi, potworny upał w sobotę poprzedzającą święto Zesłania... I lednicką, tak do dziś ulubioną przeze mnie muzykę.Nawiasem mówiąc, Lednica byłą pierwszą wspólną wycieczką moja i mojego męża (wówczas jeszcze niemęża), w tłumie innych lednicowiczów, naszych przyjaciół zresztą...
Mało kto dziś chyba już pamięta, że zesłanie Ducha Świętego od dawien dawna u nas nazywa się... Zielonymi Świątkami (ciekawa jest ich historia, warto kliknąć ten link do Wikipedii). Tymczasem jest to święto tak ludowo w polskość wrośnięte, że nawet sklepy, zwykle niestety w niedziele otwarte, jutro mają być zamknięte. I dobrze.

I na koniec coś jeszcze - w mojej diecezji, małej i dość młodej zresztą, od zawsze w Wigilię Zesłania Ducha Świętego są... święcenia kapłańskie. Ktoś powie - jakie to ma znaczenie i kogo, poza rodzinami nowych księży obchodzi?
Oj, obchodzi, obchodzi. Kapłaństwo to dar i zarazem tajemnica. Potrzebna, tak bardzo potrzebna.
Pamietam pobyt kiedyś w małej miejscowości - tak małej, z enie mającej włąsnego księdza, który tam dojeżdżał na Msze kilka razy w tygodniu. Kiedy próbowałam to sobie przełoż
yć na rzeczywistośc syberyjską na przykład, gdzie w promieniu tysięcy kilometrów brak księdza i kościoła, to... jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić nawet...

Tyle tych aspektów jutrzejszej uroczystości. Bo i Duch w takwielu, ba, nieskończenie wielu aspektach przychodzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz