3.5.09

Pasterz niesielski

Dziś Niedziela Dobrego Pasterza.
A ja prosto z mostu zacznę - nie przepadam za takimi obrazkami. Jakoś się do nich przyzwyczaiłam. Miłe, sielskie, ciepłe. Może zbyt mi się opatrzyły, nie wiem. Dość stwierdzić, że Jezus na nich jest taki miły, kochany i... nie szokuje. Nie szarpie. Po prostu jest.
Żeby ta owieczka była chociaż brudna, poraniona, taka co to widać, że ją Pasterz świeżo z jakichś chaszczy wyrwał. Ale nie. Po prostu jest, może głupiutka, taka co to nie wie, gdzie ścieżka, a gdzie dróżka.




Szukając w necie innych - przemawiających do mnie pasterskich obrazków, znalazłam takie.


Poruszają mnie, bo to, o co w nich chodzi, to.. relacja. Jak patrzę na to, to jakby wszystko w nich mówi: "Hej, Aga, przestań się wygłupiać, naprawdę zależy mi na tobie. Słyszysz? Naprawdę".
To dotyka, łapie za serce, tak jakoś... Trudno to opisać.
Ale jest jeszcze coś. Są obrazy - słowne i wizualne, te dużo mocniejsze. Gdzie pasterz szokuje. I chyba dobrze, bo przecież On taki jest - wciąż szokujący - kochać tych, co nienawidzą, jeść Ciało, pić Krew...
Pierwszy szokujący obraz usłyszałam w okolicach tegorocznych świąt Wielkiej Nocy. To było jakieś radiowe streszczenie fragmentu książki czy opis dzieła plastycznego czy zwykła wizualizacja - nie wiem. Ale zapamiętałam to chyba już do końca życia. Ten słowny obraz. Spróbuję go tu odtworzyć:

Zielona trawa. Polana, głębiej las. Stado owieczek chodzących każda w swoją stronę. Jedne bliżej lasu, inne dalej od niego, Jedne kuśtykające, inne poranione, jeszcze inne brudne, kolejne - całkiem czyste, radosne.
Pod lasem w oddali wilk.
Na pierwszym planie pasterz.
Leży.
Jest pokrwawiony.
Jest martwy.

Pasterz jest martwy, wilk odszedł.

Podobnie szokuje, porusza mnie ten obraz

Christoph Weigel, Biblia w obrazach, 1695

Pasterz w akcji. To już nie przelewki.

O. Augustyn Pelanowski tak dziś pisze:

Pasterz, do którego porównuje się Jezus, nie jest bosym pastuszkiem, beztrosko przygrywającym swej trzodzie kojące nuty, ale jest kimś, kto oddaje życie za owce. Który pasterz z karpackich wzgórz oddałby życie za stado owiec? Zbawić, to uratować komuś życie, poświęcając własne. Chrystus ODDAŁ swoje życie, a nie UMARŁ. Umrzeć to jedynie być pozbawionym życia własnego i nikomu przez to nie uratować życia. Oddać życie można tylko za kogoś. Bóg przede wszystkim jest życiem wiecznym, a dzieląc się życiem, konsekwentnie dopuścił nas do wieczności. Dosłownie napisano, że Jezus KŁADZIE albo UMIESZCZA swoje życie za znane Mu osoby.


A tak by się chciało wciąż pozostawać w takiej błogości jak owcze niemowlę mniejsze od dłoni pasterza. I nie wiedzieć, że pasterz ginie. Nie wiedzieć. Bo jak się wie, to to przecież zobowiązuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz