2.12.11

Przepis na przewrócenie swojego świata do góry nogami


A to.... sieć mi jakoś "sama" znalazła

-Jezu cichy i pokornego Serca, ...Wysłuchaj mnie.


-Jezu cichy i pokornego Serca, ...Wysłuchaj mnie.
- Od pragnienia, aby być szanowanym*, ...Wybaw mnie, Jezu
- Od pragnienia, aby być chwalonym,
- Od pragnienia, aby być wywyższonym,
- Od pragnienia, aby się wyróżniać,
- Od pragnienia, aby być przed innymi,
- Od pragnienia, aby mnie pytali o zdanie,
- Od pragnienia, aby być lubianym,
- Od strachu przed upokorzeniem,
- Od strachu przed wzgardzeniem,
- Od strachu przed upomnieniem,
- Od strachu przed obmową,
- Od strachu przed zapomnieniem,
- Od strachu przed wyśmianiem,
- Od strachu przed obelgami,
- Od strachu przed złośliwym osądem,

-Aby inni byli bardziej szanowani niż ja,... Daj mi łaskę, Jezu, abym tego pragnął.
-Aby inni wzrastali w oczach świata, a ja się umniejszał,
-Aby inni byli chwaleni, a na mnie nikt nie zwracał uwagi,
-Aby innym powierzano zadania, a mnie traktowano jak nieużytecznego,
-Aby innych woleli we wszystkim bardziej niż mnie,
-Aby inni byli bardziej święci ode mnie, podczas gdy ja będę tak święty, jak będę mógł,

MODLITWA
O Jezu, który będąc Bogiem, upokorzyłeś się aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu, aby być wiecznym przykładem, który zmąci naszą pychę i miłość własną; udziel nam łaski przyjęcia Twojego przykładu i pójścia za nim, abyśmy upokarzając się, jak na to zasługujemy według naszej nędzy na ziemi, mogli być wywyższeni aż do radości wiecznej wraz z Tobą w niebie. Amen.

Ojcze nasz

Znalezione w sieci....

Wieczorna modlitwa początkującego misjonarza.

Ojcze nasz…
A Ojciec brzmi tutaj inaczej… Malgasze mówią "Andriamanitra", czyli Pachnący Książę. A tata to "Baba" i ciężko go tutaj spotkać, bo tyle kobiet samotnie wychowuje kilkoro dzieci…

któryś jest w niebie…
Niebo jest tak bardzo błękitne, bezchmurne… A w porze deszczowej ciemne, pomrukujące, budzące trwogę, siekące co dzień bezlitośnie deszczem i błyskawicami. Często brniemy w wodzie do pasa, w drodze do oddalonych w buszu wiosek gdzie na nas czekają. Boimy się krokodyli.
święć się imię Twoje…
Jak mówić o Tobie? Jak powiedzieć, że ich kochasz, że jesteś blisko? A oni tacy biedni. A półnagie dzieci dziś z uśmiechem dzieliły jednego cukierka na czworo. Papierek obejrzany wielokrotnie dostał się najmniejszej dziewczynce. Złożony starannie w kostkę trafił do kieszonki. Ale przecież Ty też nie jesteś biznesmenem. Jesteś blisko cierpiących, głodujących i zapomnianych. Czy to nie Ty w Europie wysiadujesz na zimnie pod supermarketem i prosisz o kawałek chleba? Czy nie jadasz zupy w Caritasie? Czy nie zachodzisz w głowę, co dziś włożyć do garnka i z czego zapłacić za prąd? A tutaj - gdzie jesteś? Bo my tu nie mamy supermarketów… Mamy jednak ledwo trzymające się na nogach staruszki, które proszą chociaż o garść ryżu; mamy nienajedzone dzieci, które pod naszym kościołem od piątej rano czekają na spadające z drzew mango; mamy ludzi, którzy w pocie czoła całymi dniami ciężko pracują, by starczyło na ryż. A może jesteś wszędzie tutaj! Dali Ci wizę?
przyjdź królestwo Twoje…
Prosimy i czekamy wszyscy, śpiewając i trzymając się za ręce w czasie znaku pokoju.
bądź wola Twoja…
Biały wśród czarnych. Tak tu gorąco. Tak często ciężko. Pół roku suszy i pół roku powodzi. Świat, w którym żyłem, został daleko. A pewna kobieta powiedziała mi przed wylotem: Wakacje po trzech latach? Czy to nie marnotrawstwo? Lepiej przylecieć później, a pieniądze biednym dzieciom rozdać…". A ktoś inny dodał: "Ksiądz gruby… Dobrze, nie będzie musiał tyle tam jeść. Ma zapas!". Nie chciałem tu przylatywać, a teraz nie zamieniłbym tego na nic innego.
jako w niebie, tak i na ziemi…
Dlaczego stworzyłeś tutaj ziemię czerwoną, porośniętą tajemniczym buszem? Pełną niespodzianek i niebezpieczną a zarazem tak piękną…
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj…
Jaki chleb? Jaki powszedni? Chleb jest tylko w miastach - tam gdzie żyją biali i bogaci. My tu wszyscy jemy ryż. Trzy razy dziennie: ryż, ryż, ryż.
i odpuść nam nasze winy…
Byśmy nie byli nigdy zgorszeniem dla tych najmniejszych, byśmy nie wypaczyli Twego obrazu w patrzących na nas dziecięcych oczach.
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…
Naucz nas kochać, naucz nas dawać, naucz nas czuwać przy drugim człowieku.
i nie wódź nas na pokuszenie…
Strzeż nas w dzień i w noc, byśmy nie stracili światła, byśmy nie wypuścili Twej dłoni.
ale nas zbaw ode złego.
Amen.

Jedyne słowo takie samo. Amen. Niech tak się stanie.

Więc proszę:
Pachnący Książę, który zamieszkujesz to piękne, lazurowe niebo,
Bądź uwielbiony w tym ubogim ludzie.
Jeśli Twoje królestwo jest jeszcze piękniejsze niż malgaska ziemia, to czekamy na nie.
Z nadzieją przyjmujemy Twoją wolę
- Jak w tym błękitnym niebie, tak i tu, na tej czerwonej ziemi.
Niech nam nigdy nie zabraknie ryżu.
Wybacz nam pychę, lenistwo, chciwość i zło,
Choć my nie zawsze wybaczamy innym.
Wybacz nam nasz egoizm
I uchroń nas przed wszystkimi zagrożeniami,
Przed "trombą", "gri-gri" i tymi, którzy tutaj tańczą nocami po cmentarzach.
I wprowadź nas do Twojego Królestwa Miłości,
Bo jesteśmy jej spragnieni jak wzrastający w czasie suszy ryż.
Amen.

Jedyne słowo takie samo jak w Polsce.
Jedyne słowo.
Niech tak będzie, niech tak się stanie.
Cała reszta inna.
A może jednak nie?
AMEN


ojciec Dariusz Marut CSSp

7.11.11

Korzenie

Polecam, świetny tekst TUTAJ

Fragmencik

Nie tylko pośród chrześcijan są radykalni fundamentaliści. Mają swoich bliskich krewnych wśród tzw. "nowych ateistów", czyli pisarzy, będących jednocześnie naukowcami i specjalistami w danej dziedzinie, którzy za życiowe powołanie uznali wyprawę krzyżową przeciw wszelkim wierzeniom religijnym. Jeżeli ktoś zada sobie trud czytania ich książek, przekona się, jak niewiele autorzy owych publikacji mają wiedzy religijnej. Jeden z czołowych przedstawicieli tego nurtu Richard Dawkins bez żenady głosił w audycji emitowanej na falach BBC przekonanie, że religia jest infantylnym wyjaśnianiem świata, a jej opowieści - podobnie jak te o św. Mikołaju i królewnie Śnieżce - należą do sfery bajek.


Na słowa Dawkinsa zareagował jego kolega z oksfordzkiej uczelni, protestancki teolog Alister McGrath, zauważając, że wykłady, które prowadzi, przydałyby się Dawkinsowi podczas pisania takich książek jak chociażby Bóg urojony.


Polemiści z dużą precyzją wykazali brytyjskiemu biologowi brak podstawowych wiadomości na temat religii, a przede wszystkim na temat atakowanego przezeń chrześcijaństwa, co nie przeszkadza mu z ogromną energią i kaznodziejskim zapałem mówić o konieczności uwolnienia ludzkości z niewoli religijnych urojeń. McGrath pisze: "Ta nieprzyjemna cecha, charakterystyczna dla stylu ostatniej jego książki, włącza go do grona fundamentalistów". Jakaż różnica w stylu (a styl to człowiek!) w stosunku do poważnych myślicieli ateistycznych, którzy ze znajomością rzeczy podejmują spór z Bogiem i religią. Tak jak fundamentaliści chrześcijańscy nie są wiarygodnymi świadkami wiary, tak trudno nie wyrazić żalu z powodu upadku poziomu ateistycznych polemistów, nazwanych przez Halíka rzecznikami "fanatycznego sekularyzmu".

12.6.11

Veni Creator




Parole de Spiritus Dei (Sarabande):
Pater noster
qui es in coelis
sanctificetur nomen tuum
adveriat regnum tuum
fiat voluntas tua
sicut in coelo et in terra

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

tant de blessures
tant de souffrances
et tant de révoltes
tant de pourquoi

toi seul apaises
toi seul consoles
toi seul sais répondre
a cet abime au fond de moi

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

dieu,tiens prends mes larmes
car sous ton regard
ta force devient ma force
pour affronter la vie armé
de ton amour

parce que tu m'aimes
toi qui m'as donné
la foi pour te chanter
et pour la vie

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

(Grazie a marina per questo testo)
Pater noster
qui es in coelis
sanctificetur nomen tuum
adveriat regnum tuum
fiat voluntas tua
sicut in coelo et in terra

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

tant de blessures
tant de souffrances
et tant de révoltes
tant de pourquoi

toi seul apaises
toi seul consoles
toi seul sais répondre
a cet abime au fond de moi

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

dieu,tiens prends mes larmes
car sous ton regard
ta force devient ma force
pour affronter la vie armé
de ton amour

parce que tu m'aimes
toi qui m'as donné
la foi pour te chanter
et pour la vie

domine deus
ad te confugio
in asperis rebus
lacrimas effundo

infirmtatem
nostram respice
et fac hominem
cum amorem tuum
commiscere

1.5.11

Habemus beatem - Iskra, która przygotuje świat

Zamiast dziś o papieżu pisać, wstawię tylko




Gaude, mater Polonia,
O ciesz się, Matko-Polsko,
prole fecunda nobili.
w sławne potomstwo płodna!
Summi Regis magnalia
Króla królów i najwyższego Pana wielkość
laude frequenta vigili.
Uwielbiaj chwałą przynależną.








Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego.

848 Wtem usłyszałam glos podczas odmawiania tej koronki: O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronką. Zapisz te słowa, córko moja, mów świa­tu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione mi­łosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła. O dusze ludzkie, gdzie się schronicie w dzień gniewu Bo­żego?

1731 (93) Dziś zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, ja­koby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczę­łam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usły­szałam te słowa: Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie. Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją.

1732. Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje.

s. Faustyna Kowalska: Dzienniczek




26.4.11

Świat na głowie

Czyli katolickie organizacje, jak to się mówi "pro choice" niby, a proaborcyjne de facto...
Ech...
co nieco więcej TU
i, rzecz jasna, brawa dla siostry Chmielewskiej.

24.4.11

Psalm 148

Od minuty 1.02, początkiem się nie zrażać proszę ;)


Niezmiennie moje ulubione "Alleluja!" od lat
Z dobrą orkiestrą to mmm...

23.4.11

"Na Jego obraz"

..czyli wielkopiątkowy wywiad z papieżem

TUTAJ

"Gdy jeszcze było ciemno..."










Między nami mówiąc - przepadam za "Te Deum..." Wszak ono aż kipi od radości...

22.4.11

...





"Bóg wciąż umiera. W naszych konstytucjach, obyczajach, mediach, kulturze, kościołach, rodzinach i przede wszystkim w naszych sercach. Wszechmocny, choć jak robak pozwala się zdeptać swojemu stworzeniu. Niewyobrażalnie piękny, choć „nie miał On wdzięku ani też blasku, by na Niego popatrzeć”. Godzien najwyższej chwały, choć policzony został między przestępców. Umierające w boleściach Źródło wszelkiego życia. Musi być prawdziwy ten Bóg, bo takiego Boga człowiek nigdy by nie wymyślił. Takiego Boga człowiek nigdy by nie chciał. Zawsze wolał bogów, którzy zapewniają mu doraźne szczęście. A prawdziwy Bóg zaprasza na krzyż, proponując miłość, która boli. Nic dziwnego, że takiego Boga zabijamy. A Bóg, który zabić się daje, sprawia wrażenie, jakby się na to wszystko godził, a nawet tego chciał. Wie, że Jego rozpięte na krzyżu ramiona są jedynym miejscem we wszechświecie, gdzie można oszukać śmierć. "


Adam Szewczyk, muzyk, kompozytor, wykładowca w Akademii Muzycznej w Katowicach






(
TU pełna, wg mnie lepsza wersja w tym wykonaniu)

18.3.11

Jak magnes


Liturgia – tak jak każda inna modlitwa – zasadza się głównie na uwadze. Podczas Mszy świętej ćwiczymy się w koncentracji na Bogu, poprzez skupienie się na ofierze i darze, których Jezus dokonał z samego siebie w konkretnym historycznym wydarzeniu, i które, w sposób mistyczny, dokonują się bez przerwy w Duchu Świętym, zarówno w naszych sercach, jak i na ołtarzu. I chociaż nasza uwaga ulega nieustannemu rozproszeniu (kiedy na przykład z ciekawością obserwujemy nowe twarze w kościele, czy też kartkujemy parafialny biuletyn), to uwaga i skupienie Jezusa na nas nigdy nie maleją, tak że nawet nie przeszkadza mu nasze roztargnienie. Brak w tej uwadze wzroku pełnego wyrzutu, czy rozczarowania. Choć my jesteśmy niewierni, On pozostaje wierny, bo musi przecież pozostać wiernym samemu sobie. Fakt ten jest, przynajmniej dla człowieka wierzącego, nie do wyrażenia tajemnicą Eucharystii przemieniającą się w błogie przyciąganie prawdziwej Obecności, przyciąganie, któremu nie można się oprzeć.

Źródło

14.3.11

bez komentarza...



Przy okazji tragicznych doniesień z Japonii niektóre agencje prasowe zwracają uwagę na to, że epicentrum katastrofalnego trzęsienia ziemi znajdowało się niedaleko miejsca słynnych objawień Matki Bożej w Akita.



Amerykańska agencja katolicka Catholic News Agency przypomina przy tej okazji o objawieniach Maryjnych w Akita nad Morzem Japońskim, które miały być kontynuacją Fatimy, i mówiły o grożących światu naturalnych klęskach. Widzenia, których nadprzyrodzoność potwierdził w 1982 r. miejscowy ordynariusz i zezwolił na oddawanie czci Matki Bożej z Akita, były udziałem zakonnicy, siostry Agnes Sasagawy ze zgromadzenia Sióstr Służebnic Eucharystii.

W objawieniach z 1973 roku, z których jedno nastąpiło dokładnie w 56. rocznicę ostatniego objawienia w Fatimie, zakonnica ujrzała niezwykłe światło wychodzące z tabernakulum. Miała także zobaczyć i usłyszeć Maryję, która wzywała do modlitwy za grzeszników, którzy potrzebują pokuty i nawrócenia.

„Będzie to kara większa niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat. Ogień spadnie z nieba i unicestwi większą część ludzkości, dobrych na równi ze złymi, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych” – usłyszała wizjonerka od Maryi.

Pojawiła się także zapowiedź podziałów w Kościele. „Działanie szatana przeniknie nawet Kościół, do tego stopnia, że będzie można zobaczyć kardynałów sprzeciwiających się innym kardynałom i biskupów występujących przeciwko innym biskupom. Świątynie i ołtarze będą plądrowane; Kościół będzie pełen tych, którzy pójdą na kompromis, a szatan będzie kusił wielu kapłanów i osoby konsekrowane, by opuścili służbę Panu” – głosi zapowiedź. Orędzie wzywa do codziennej modlitwy różańcowej za papieża, biskupów i kapłanów.

2 lata po ogłoszeniu orędzia figura Matki Bożej zaczęła krwawic i ronić łzy. Ostatni raz to zjawisko zaobserwowano we wrześniu 1981 roku. Na koniec zakonnica, która wcześniej straciła słuch, odzyskała go.

Pierwsza diecezjalna komisja, jaką powołano w sprawie widzeń s. Agnes orzekła, że przypadek nie ma charakteru nadprzyrodzonego. W 1979 roku powołano drugą komisję. 22 Kwietnia 1984 r. ówczesny ordynariusz diecezji Niigata bp John Shojiro Ito ogłosił oficjalnie, że objawienia w Akita mają charakter nadprzyrodzony, stwierdzając, że „orędzie to jest identyczne z tym, jakie Matka Boża przekazała w Fatimie”.

Najbardziej dotkniętą katastrofalnym trzęsieniem ziemi i powstałymi na skutek niego tsunami jest katolicka diecezja Sendai.

za: KAI

http://duchowy.pl/2011/03/14/epicentrum-trzesien-niedaleko-miejsca-objawien-maryjnych-w-japonii/

6.3.11

Jak to jest z tym chrześcijaństwem...

Jeśli uważasz się nawet „bardziej lub mniej" za chrześcijanina — ponieważ nie chcesz zranić nikogo, ponieważ chcesz być miły i wspaniałomyślny lub ponieważ chcesz żyć moralnie i przestrzegasz Dziesięciu Przykazań, to rzeczywiście możesz być bardzo miłą osobą, lecz nie jesteś jeszcze chrześcijaninem.

Więcej Tutaj

5.3.11

Lekarstwo na niewiarę...

Wierzył pan w Boga przed wylotem w kosmos? Jako młody, obiecujący major Ludowego Wojska Polskiego?

- Przepraszam, ale o czym pan mówi? Co pan sugeruje? Ja byłem wychowany w domu typowo polskim, ja nigdy wiary nie zmieniłem. Byłem i jestem człowiekiem wierzącym.

TU WIĘCEJ

3.3.11

Jak Kowalski zostal mistykiem...

O znaczeniu mistyki dla Kościoła z ks. Grzegorzem Strzelczykiem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.Ks. Grzegorz Strzelczyk ur. 1971, kapłan archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, pisał m.in. o znaczeniu mistyki dla teologii. Wykłada na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Święci, mistycy, a czasem tzw. charyzmatycy mówią: „spotkałem Boga”. Czy można tak po prostu spotkać Boga?
Ks. Grzegorz Strzelczyk: – To można rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze jakieś całkiem zwyczajne wydarzenie może wywołać w człowieku przekonanie, że w tym, co się stało, zadziałał Bóg. Śmierć kogoś bliskiego lub coś pozytywnego, na przykład dobra rozmowa. Kiedy człowiek głębiej się nad tym zastanawia, dochodzi do wniosku, że była w tym ręka Boga. Przekonanie o działaniu Boga jest wnioskiem, który pojawia się na końcu refleksji.

A ten drugi rodzaj doświadczenia?
– To są takie wydarzenia, w których człowiek od samego początku jest absolutnie pewien, że zadziałała łaska Boga. Oczywistość poprzedza tu refleksję. Coś takiego się stało, że człowiek wie, że to było dotknięcie Boga. Trudność polega na tym, że nie można tego do końca przekazać ani udowodnić. Mistyka dotyczy tego typu doświadczeń.

Kiedy ktoś mówi, że rozmawiał z Bogiem, to na ogół rodzi się w nas podejrzliwość, czy wszystko z nim w porządku.
– Bo niełatwo wierzyć, że coś takiego może się wydarzyć.

Wielu powiada, że mistyka to sprawa reakcji chemicznych w mózgu albo stan psychiczny…
– Owszem, to jest stan psychiczny. Doświadczenie Boga ujawnia się w naszej świadomości. W tym sensie zachodzą jakieś procesy w mózgu. Ojcowie Kościoła zwracali jednak uwagę, że oprócz pięciu zmysłów mamy też zmysły duchowe, które uzdalniają nas do ujmowania Boga. Oczywiście niełatwo to pogodzić ze współczesną wiedzą o człowieku. Jak to się przekłada na procesy w naszym organizmie? Trudno orzec. Psychologia bada stany ludzkiej psychiki, teologia dopowiada, że niektóre mogą być warunkowane czy wywoływane przez Boga.

Dlaczego jedni doświadczają stanów mistycznych, a inni nie? Od czego to zależy?
– To wybór Boga. Bóg, biblijnie mówiąc, „nie ma względu na osoby”. On rozdaje powołania. Intensywne doświadczenia duchowe to specyficzne powołanie. Przy czym różnice między nami dotyczą raczej stopnia intensywności, a nie istoty sprawy. Każdy z nas ma szansę na głębokie duchowe doświadczenia.
Każdy może być mistykiem?
– Potencjalnie już jest! Od momentu kiedy został ochrzczony, jest już złączony z Chrystusem! Ale po drodze bruździ grzech – im bardziej grzeszny jest człowiek, tym trudniej będzie mu doświadczyć Boga. Druga sprawa to pewne duchowe nastrojenie. Im więcej i lepiej człowiek się modli, tym większa jest szansa, że kiedy Bóg się zbliży, człowiek Go rozpozna. Im bardziej człowiek jest dostrojony do tej fali, na której Bóg nadaje, tym większa szansa, że odbierze sygnał.

Czasem mam wrażenie, że Pan Bóg bawi się z nami w chowanego. Jadę na rekolekcje, modlę się, siedzę w kaplicy jak kłoda i nic, cisza, pustka.
– Bóg z rzadka przychodzi na nasze zawołanie.

Ale w Piśmie Świętym są obietnice: „Szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam”.
– Ale nie jest tam napisane, że to się stanie od razu.

Wolałbym nie czekać zbyt długo…
– Pytanie, po co tego chcemy. W pragnieniu doświadczenia mistycznego, oprócz czystego pragnienia Boga, może być mnóstwo innych pragnień, np. żeby mi było dobrze, żebym mógł powiedzieć piękne świadectwo, żebym był na haju. Wielu mistyków po intensywnym doświadczeniu Boga przeżywało absolutną ciemność. Święty Jan od Krzyża mówi, że to służy oczyszczeniu. Człowiek musi się przekonać, czy kocha Boga ze względu na Boga, czy ze względu na siebie i emocjonalne „odloty”.

Filmy „Ludzie Boga” i „Wielka cisza”, opowiadające o życiu mnichów, spotkały się z wielkim zainteresowaniem. Co to o nas mówi?
– Myślę, że każdy człowiek przynajmniej raz w życiu ociera się o granice mistycznego doświadczenia, o którym mówią te filmy. Ktoś z tej drugiej strony do nas szepcze. Także do wszystkich zabieganych menedżerów, biznesmenów, matek itd. Próbujemy się wsłuchać w ten głos, ale jesteśmy ściągani w dół przez pracę, obowiązki, zgiełk. Jest chyba sporo wierzących, którzy żyją z potężnym pragnieniem czegoś głębszego. A i niewierzący by się znaleźli.
Czy nie zagubiliśmy w Kościele świadomości bogactwa mistycznej tradycji?
– To dotyczy raczej Kościoła zachodniego. Dlaczego tak się stało? Zachód chyba przesadził z klauzurą, z odseparowaniem mnichów od świata. Stąd bierze się trudność w komunikacji. Pierwotna tradycja mnisza rozwiązywała to inaczej.

Ale mnisi z definicji szukają przecież samotności i ciszy.
– Jeśli zerkniemy do pism mnichów z IV, V wieku, to zobaczymy lamenty, że nie mogą się opędzić od ludzi, którzy szukają u nich rady. Muszą udzielać nauk, bo to należy do ich powołania, a zamykają się za murem, żeby ochronić obszar głębokiej modlitwy – to takie miejsce ucieczki. Mistyka bardzo się sprywatyzowała na Zachodzie, została sprowadzona do wymiarów „ja i Bóg”. Owszem, doświadczenie mistyczne jest darem dla konkretnej osoby, ale ona przecież należy do Kościoła, więc tym darem powinna służyć innym.

Marta Robin, zmarła 30 lat temu mistyczka francuska, przyczyniła się do powstania wielu wspólnot, a przez jej pokój przewinęło się 100 tysięcy ludzi.
– Mistyka nie można zostawić w świętym spokoju i powiedzieć mu: „twoim zadaniem jest tylko modlitwa”. Kto ma uczyć modlitwy, jak nie ten, kto intensywnie rozmawia z Bogiem, kto ma być kierownikiem duchowym, jak nie człowiek, który ma głębokie duchowe doświadczenie?

Kojarzy mi się to ze wspólnotą z Taizé: grupa mnichów w habitach otoczona tysiącami młodych ludzi spragnionych głębszego życia, głębszej modlitwy. Może o to właśnie chodzi?
– Wystarczy zajrzeć do reguły benedyktyńskiej: „każdego gościa należy przyjąć”. Ta gościnność jest uregulowana po to, by zachować rytm życia i modlitwy w klasztorze, ale gościem należy się zająć, bo jest szansą na spotkanie z Chrystusem. A mnich ma świadomość, że jest dla ludzi, z którymi dzieli się swoim doświadczeniem. Bóg wybiera niektórych do życia kontemplacyjnego, ale oni mają misję do spełnienia w Kościele. Dzięki przepływowi życia wszyscy stają się bogatsi. Bo biznesmen zaczyna się lepiej modlić, a mistyk idzie do Boga nie tylko z problemami typu „przełożona na mnie krzywo spojrzała”, ale z życiem konkretnych ludzi.
Przypomina mi się Tomasz Merton, który jako trapista ciągle przyjmował ludzi, szukających u niego światła dla swojego życia.
– I jeździł z konferencji na konferencję, mnóstwo pisał.

Wielcy mistycy wywierali potężny wpływ na Kościół. Klasyczne przykłady: św. Katarzyna ze Sieny czy św. Brygida Szwedzka napominające papieży. Wpływ małej Tereski na kilka pokoleń w Kościele jest czymś niezwykłym.
– Istnieje więź między bardzo osobistym i w pewnej mierze nieprzekazywalnym doświadczeniem Boga a życiem wspólnoty Kościoła. To są naczynia połączone. Bóg wlewa się w świat przez ludzi. Mistycy mówią: „nie jesteśmy w stanie przekazać pełni naszego doświadczenia, to się wymyka opisowi, ale coś musimy powiedzieć”. Stąd ich dzieła, świadectwa, listy...

Czy nowe wspólnoty i ruchy w Kościele są jakąś kontynuacją mistycznej tradycji Kościoła?
– Wiele tzw. charyzmatycznych ruchów wyrasta z protestantyzmu, który onegdaj zerwał z tradycją monastyczną. Kiedy te ruchy odkryły intensywne doświadczenia Boga w swoich wspólnotach, zaczęły od nowa opisywać to, co już było wcześniej obecne w tradycji zakonnej. Efekt jest taki, że niesłusznie wydaje się nam, iż tradycja charyzmatyczna i mistyczna to dwie różne sprawy. I dlatego odnowa charyzmatyczna może służyć klasycznym wspólnotom kontemplacyjnym, w których przygasa życie. I odwrotnie, klasyczna tradycja mistyczna wzbogaca doświadczenia charyzmatyczne. Francuskie nowe wspólnoty mają taką siłę, bo one właśnie to zrobiły: sięgnęły głęboko do tradycji chrześcijańskiej duchowości Wschodu i Zachodu i dołożyły do tego współczesne doświadczenia charyzmatyczne.

W popularnym rozumieniu mistyk to ktoś, kto jest oderwany od rzeczywistości.
– To jedna z największych bzdur. Święty Jan od Krzyża powiada, że zbliżając się do Boga, odkrywamy prawdziwy świat, bo w Bogu widzimy wszystkie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Zresztą wystarczy popatrzeć, jak bardzo zaradne były wspólnoty mnisze, które przyczyniały się do rozwoju kultury europejskiej. Odsuwając mistykę od codzienności, robimy krzywdę Kościołowi. Bo mówimy ludziom: „to nie jest dla was, wy, zwykli śmiertelnicy, możecie najwyżej obejrzeć film o mnichach”.
No ale to trochę tak jest. Dość powszechne jest odczucie, że mistyka to rejony niedostępne dla zwykłych śmiertelników.
– Jest prosty sposób, by to zmienić. Posiedzieć przed Bogiem, powiedzmy, pół godziny w tygodniu, w bezpiecznej przestrzeni, gdzie nic nie dzwoni, nie przychodzą SMS-y, nikt niczego od nas nie chce.

I co robić w tym czasie?
– Siedzieć, opowiadać o życiu, nudzić się. Być przed Nim, po prostu. Wielu ludzi reaguje jak biblijny Naaman. Kiedy prorok Elizeusz kazał mu się zanurzyć siedem razy w Jordanie, to się oburzył na tak banalną radę. Trzeba zacząć od czegoś tak prostego.

Ale są i tacy, którzy modlą się codziennie od lat i nie doświadczyli niczego głębokiego, a może nawet pojawia się u nich zmęczenie lub zniechęcenie.
– Wtedy podstawowa rada brzmi: nic nie zmieniać. Być może potrzebna jest rozmowa z kierownikiem duchowym, który pomógłby nam zrozumieć, co się dzieje. Bo może zagadujemy Boga? A jeśli to Bóg ma mi się dać, to ja nie mogę być w centrum modlitwy. On zwraca się do nas indywidualnie, dlatego nie ma jakiegoś uniwersalnego patentu na mistykę, to nie jest sprawa techniki.

A jeśli ktoś się modli i nagle coś zaczyna się dziać, ale człowiek nie wie, czy to jest od Boga, czy może ulega jakiejś iluzji...
– Potrzebna jest pomoc kierownika duchowego. Opieranie się tylko na swoim rozeznaniu może prowadzić do bolesnych pomyłek. Można uznać nadmiar egzaltacji religijnej za mistykę. Dlatego są potrzebni pasterze we wspólnotach i kierownicy na drodze indywidualnej. Zwykle jeśli coś jest od Boga, to człowiek widzi pozytywne owoce w życiu i nie ma problemu, by o tym rozmawiać.

Chrześcijaństwo XXI wieku musi być bardziej mistyczne albo nie będzie go wcale, wciąż to powtarzamy.
– Rahner mówił to w tym sensie, że jest ostatni dzwonek. Chrześcijaństwo za bardzo skoncentrowało się na moralności. A ono jest przede wszystkim doświadczeniem zbawienia, czyli tego, że Bóg się nam daje. Dlatego konieczny jest ruch, który uwolni w nas mistyków.

Tekst ukazał się w Gościu Niedzielnym 08/2011

25.2.11

...

„Ponad wszystko ufaj w powolne działanie Boga. Jako ludzie jesteśmy całkiem naturalnie niecierpliwi we wszystkim i pragniemy osiągnąć cel bez zwłoki. Chcemy przeskoczyć pośrednie etapy. Jesteśmy niecierpliwi na drodze prowadzącej ku czemuś nowemu i nieznanemu. A jednak prawo rozwoju zakłada przejście przez okresy niepewności i niestabilności, co może nam zabrać sporo czasu. Uwierz, że ręka Boga prowadzi cię i przyjmij niepokój związany z poczuciem wewnętrznego napięcia i bycia niekompletnym”.
Pierre Teilhard de Chardin SJ

16.1.11

Musiałam...

...zamieścić. Symbolika niby znana, ale tu takie ujęcie tematu (nieprzesłodzone, o co czasem trudno w sztuce sakralnej), że patrzeć można godzinami. Najlepiej, myślę, nie gdzieś przelotem, tylko w ciszy po prostu się...przyjrzeć.

Salvadore Dali - Święte Serce Jezusa (1962) - niesamowicie pięknie przedstawiony Jezus, z realizmem, w głęboką wymową anatomicznych nawet szczegółów. Bardziej konkret niż alegoria. No bo tez czymże innym jest krzyż, w którym to Serce się wypowiada, jak nie konkretem, konkretem do bólu, niewyobrażalnego bólu?



Tu autora nie znam , ale zestawienie tego Serca i jego szczegółów z Ranami Dłoni - porażające. Nie ma co pisać, trzeba patrzeć...