11.5.09

Ratunku!

Jean-Francois Six pisze tak: Całe życie Chrystusa (...) sprowadzono do jakiejś "pomocy czy pociechy religijnej (podkr. moje)", jakby Chrystus i Jego matka byli ostateczną ucieczką, kiedy już nic nie można zrobić, kiedy wszystko się rozpada, ostatnią szansą, jak sztuczne oddychanie po wypadku, jak koło ratunkowe, kiedy statek idzie na dno, jak zapasowe wyjście w czasie pożaru. Chrystus chce przebóstwić nasze życie, my natomiast robimy z Niego ratownika, na którego się zresztą przestaje zwracać uwagę, jak tylko niebezpieczeństwo minie.
Źródło

zdjęcie z www.permatech.com.pl

Uderzył mnie dziś ten fragment szczególnie, bo to takie oczywiste, a tak wciąż dalekie. Bo jak się wczytać, to wychodzi na to, że owszem, podejście "jak trwoga, to do Boga" jest nadużyciem i Jego instrumentalnym traktowaniem, ale jest nim też coś jeszcze. I to mnie zaskakuje. - Jeśli traktujemy Boga jako ratunek dla własnych słabości, jako duchowy ratunek - wybawienie od niewoli zła - to za mało.
Niestety, nie udało mi się dotrzeć do informacji, kto jest autorem obrazu. Może ktoś wie?

No tak, przecież Bóg sam w sobie jest wartością - pozytywną, a nie tylko na zasadzie opozycji do szatana, osobowego zła i jego sprawek. A tak łatwo czasem zrobić z Niego, odruchowo jedynie oponenta sił ciemności. A to jest coś, Ktoś więcej niż przeciwieństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz