26.12.10

Jezus mówi...

Fragment autentycznych objawień Jezusa, jakie miała Wanda Malczewska, ciotka słynnego malarza Jacka Malczewskiego, w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu.


Cytat pochodzi z książki: ks. Grzegorz Augustynik: Miłość Boga i Ojczyzny w życiu i czynach Sługi Bożej Wandy Malczewskiej. Wrocław 2010, wyd VIII poprawione, s. 44-45. Imprimatur nr 1907, + Kazimierz Tomczak, Łódź 20 maja 1939 r.


Godzina adoracji, odprawionej dla uczczenia Mnie, utajonego w Najświętszym Sakramencie i dla oddania czci Matce mojej, jest niewypowiedzianie radosna. Dusze to nabożeństwo praktykujące są milsze dla mnie niżeli Jan Apostoł, mój ulubieniec, co na ostatniej wieczerzy położył swą głowę na moim sercu, by przeniknąć głębię jego miłości. Jan widział mnie osobiście, rozmawiał ze mną osobiście, nic dziwnego, że mnie kochał i tulił się do Mnie. Dusze zaś, adorujące Mnie zamkniętego w cyborium, widzą tylko przybytek, gdzie mieszkam w postaciach sakramentalnych i słyszą tylko mój głos wewnątrz duszy, a jednak wierzą, że tu jestem żywy, że tu im wszystko dać mogę i miłują Mnie miłością wyższą... przytulają się do stopni ołtarza mojego z taką wiarą jak Jan do moich piersi i zatapiają się w głębi miłości mojej – odchodzą stąd pocieszeni w smutkach, rozłzawieni z radości i umocnieni do wszelkich walk życiowych. Szczęśliwe te dusze... szczęśliwsze od aniołów w niebie... Ja tez je kocham więcej niż całe zastępy mieszkańców nieba... Wytrwajcie w tym nabożeństwie, a ubogacę was cnotami przeciwnymi grzechom głównym.



Obudziwszy się w nocy przenieście się myślą do kościoła i odwiedźcie Mnie w świętym Tabernakulum, które aniołowie we dnie i w nocy otaczają. W ciągu dnia, zajęci pracą, nie możecie pójść do kościoła, idźcie tam myślą... odwiedźcie Mnie. W drodze jesteście, spotkacie kościół, wstąpcie, jeśli otwarty – a jeśli zamknięty, wejdźcie tam myślą i serdeczny uczyńcie mi pokłon... nawiedźcie mnie... Takie nawiedzenie każdy, nawet chory może spełnić. Gdy to nabożeństwo rozpowszechni się wśród wszystkich klas społeczeństwa w świecie... Świat się odrodzi... nastąpi braterstwo narodów... uświęcenie rodzin... Królestwo Boże zbliży się do was, o które prosicie (ale bez zastanowienia): "Przyjdź Królestwo Twoje!"

8.12.10

Godzina cudów

Godzina Łaski
8 grudnia od 12.00 do 13.00

Matka Boża, objawiając się w Święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1947 r., pielęgniarce Pierinie Gilli w Montichiari we Włoszech powiedziała:

"Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata.

Dzięki modlitwie w tej godzinie ześlę wiele łask dla duszy i ciała.

Będą masowe nawrócenia. Dusze zatwardziałe i zimne jak marmur poruszone będą łaską Bożą i znów staną się wierne i miłujące Boga.

Pan, mój Boski Syn Jezus, okaże wielkie miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za bliźnich.

Jest moim życzeniem, aby ta Godzina była rozpowszechniona.

Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny łaski.

Jeśli ktoś nie może w tym czasie przyjść do kościoła, niech modli się w domu".


Za zazwoleniem władzy duchownej.
Imprimatur ks. biskup dr. Rudolf Graber




Dobrego dnia z Maryją. Myśli na każdy dzień roku Dobrego dnia z Maryją. Myśli na każdy dzień roku
Ks. Adam Rybicki (oprac.)
Książeczka zwiera wybór myśli o Maryi na każdy dzień roku, zaczerpniętych z pism Ojców naszej wiary, wypowiedzi Kościoła, czyli papieży i soborów oraz świętych i znanych czcicieli Maryi. ... » zobacz więcej

Jak odprawić Godzinę Łaski?

To szczególna godzina i dobrze będzie, jeśli zdołasz wykorzystać ją całą. Im więcej czasu spędzisz z Maryją, tym więcej łask spłynie na ciebie i tych, których nosisz w sercu. Dlatego postaraj się oddać Niepokalanej całą świętą godzinę. Jeżeli to niemożliwe, przybliż się do Jej Niepokalanego Serca na tyle czasu, na ile cię stać. Każda chwila, którą spędzisz przytulony do obietnicy Matki Bożej, okaże się bezcenna!

Zacznij od przypomnienia sobie obietnic Matki Najświętszej.

"W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego".

Skup się na modlitwie i zapytaj siebie: "Co obiecuje mi Matka Najświętsza?". Ona zapewnia, że Godzina Łaski "zaowocuje wieloma nawróceniami".

Proś o łaskę nawrócenia dla tych, którzy jej najbardziej potrzebują.

"Serca zatwardziałe i zimne jak ten marmur zostaną dotknięte Bożą łaską i staną się wiernymi czcicielami naszego Pana, i będą Go szczerze miłować (...)".

Proś o tę łaskę dla siebie i najbliższych.

"Przez to nabożeństwo uzyskacie wiele łask duchowych i cielesnych".

Nie bój się prosić o łaski - nawet największe!

"Nasz Pan, mój Boski Syn, Jezus, ześle swe przeobfite Miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą stale modlić się za swych grzesznych braci (...)".

Proś o łaskę nawrócenia dla grzeszników.

"Każdy, kto będzie modlić się w tej intencji i wylewał łzy pokuty, odnajdzie pewną drabinę niebieską, przez me macierzyńskie Serce będzie też miał zapewnioną opiekę i łaskę".

A teraz podziękuj za tę łaskę, którą ci dziś Matka Najświętsza gwarantuje!

W tym momencie możesz zacząć rozmawiać z Maryją modlitwami, które są najbliższe twemu sercu. Odmów Różaniec, przeplatając go aktami miłości (Boże, choć Cię nie pojmuję...) i żalu za grzechy (Ach, żałuję za me złości...). Wyznaj swą wiarę w Boga (Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego), wychwalaj Jego dobroć (Chwała na wysokości Bogu), oddaj się Maryi pod opiekę (Cały jestem Twój, o Maryjo). To słowa szczególnie miłe Maryi. One otworzą dla ciebie Jej Serce, ciebie zaś niech otworzą na Jej dary.

http://adonai.pl/maryja/?id=91

1.12.10

Przeczytać warto...

Lektura pasjonująca
TUTAJ

Trafia w samo sedno...

Wybaczcie, że ostatnio od siebie nic nie komentuję. zwyczajnie nieczasowa jestem...By przeżywanie w słowa ubierać.

(...)dlaczego modlitwa Pismem Świętym ma być spotkaniem z Bogiem? Odpowiadam: sama lektura Pisma Świętego wcale nie musi być takim spotkaniem. Wtedy - rzecz jasna - nie jest modlitwą. Ale, gdy pozwolę temu Słowu, tej historii z pamiętników (sic!), by dotknęło mnie osobiście, by dotknęło nie tylko mojego rozumienia, ale przede wszystkim - serca, uczuć, by otworzyło mnie na spotkanie z Bogiem w moim życiu tu i teraz, by zainspirowało - wtedy jest modlitwa. I bez wątpienia do tego was zapraszamy.

Ponieważ każde spotkanie z Bogiem jest modlitwą, dlatego jej rozumienie i przezywanie zależy wprost od naszego obrazu Boga. Dlatego dzisiaj proponuję Wam przyjrzenie się modlitwie wyznawcy Tropiciela.

Modlitwa w logice ucieczki

Modlitwa dla wyznawcy Tropiciela jest sprawą naprawdę trudną. I można to zrozumieć; wymaga przecież otwartości na spotkanie, zgody na zostanie dotkniętym przez Boga, przychodzącego skądinąd. Wyznawca Tropiciela chce uniknąć jakiegokolwiek spotkania, a nawet wzroku Boga, bo wydaje mu się, że Tropiciel - bóstwo jego własnej historii - jest Bogiem Prawdziwym. Wyznawca Tropiciela jest więc siłą własnej historii w stanie ciągłej ucieczki przed dotknięciem przez Boga “nieoswojonego”! I Modlitwa jest wpisana właśnie w logikę tej ucieczki.

Pozwólcie, że powrócę do mojego osobistego doświadczenia zmagania z Tropicielem. Widzę dzisiaj, jak odbijało się to na mojej modlitwie. A właściwie na braku tej modlitwy, bo jak tu się przemóc i narazić na wszystkowidzące oko Tropiciela? W rezultacie modlitwa okresu mojego dzieciństwa sprowadzała się do obowiązkowego rachunku sumienia, prowadzonego przez siostrę katechetkę na religii przed Pierwszym Piątkiem i na sporządzeniu indeksu grzechów. Oprócz tego, na równie obowiązkowym uczestnictwie w nabożeństwach okolicznościowych: majowe, czerwcowe i Różaniec w październiku. Nie ukrywam, że podczas tych nabożeństw marzyłem jedynie o wyjściu z kościoła! Modlitwa miała być “rozmową z Bogiem” - szczerze mówiąc Tropiciel był ostatnią osobą, z którą chciałem rozmawiać... To wspomnienie odżyło we mnie, gdy kilka tygodni temu otrzymałem takie pytanie:

Dlaczego trzeba się modlić? Modlitwa to podobno rozmowa z Bogiem, a jeśli ja nie chcę z Nim rozmawiać bo nie mam o czym? On i tak wie wszystko o mnie, więc dlaczego mam Mu opowiadać o sobie? Modlitwa nie jest mi potrzebna. Ale dlaczego jej brak jest grzechem? Jeśli nie chcę z kimś rozmawiać, to nie rozmawiam. A jeśli nie chcę rozmawiać z Bogiem to od razu jest to grzech?

Przyznam, że poruszyło mnie to pytanie. Rozpoznałem w nim coś z mojej wiary w Tropiciela. Dla wyznawcy Tropiciela modlitwa jest sytuacją, którą można porównać do dozoru kuratorskiego. Jest przykrym obowiązkiem kontaktu. Wywiązywanie się z tego obowiązku podlega rzecz jasna kontroli przez właściwe organa, czyli przede wszystkim przez Kościół. A reprezentowany jest on przez urzędnika, bądź funkcjonariusza, czyli księdza w konfesjonale. Taka modlitwa siłą rzeczy wywołuje bardzo przykre emocje. Stąd wyznawcy Tropiciela starają się modlitwy unikać, bądź redukują ją do “odmawiania” lub “odprawiania”. Takie “odmawianie” i “odprawianie” jest dla nich oczywiście uczynkiem. Lecz niczym ponad to. Ponieważ zaś wyznawca Tropiciela raczej bardziej słucha reguł niż własnego serca, toteż i taka forma przynosi mu niejaki spokój sumienia. Przykazanie zostało wypełnione, zasada zachowana. Zaniedbanie zaś modlitwy jest oczywiście uczynkiem złym, czyli grzechem. Dość prosta kalkulacja: 1 - 0, uczynek dobry, uczynek zły. Właściwie całokształt wiary i modlitwy wyznawcy Tropiciela opiera się na uczynkach. Niestety ponad to raczej nie wychodzi.

Wyznawcy Tropiciela, dorastając, zwykle wypierają go ze świadomości. Żyją tak, jakby go nie było, co nie znaczy, że znika. Omijają raczej kościoły i unikają modlitwy. Można by powiedzieć: Bogu dzięki, gdyby nie to, że gdy sami doczekają się dzieci i obudzi się w nich lęk przed rodzicielską odpowiedzialnością, obudzi się też Tropiciel. O ile jednak pod względem fizycznym, materialnym i emocjonalnym są wystarczająco gotowi do podjęcia nowych ról życiowych, o tyle ich obraz Boga, Kościoła i modlitwy pozostaje na etapie, w jakim byli, gdy wyparli go ze swojej świadomości. Chcą, czy nie chcą, swym dzieciom przekażą taki obraz Boga i taką praktykę modlitwy jaką sami mięli - chyba że, świadomie się z tymi obrazami zmierzą.

Inną sytuacją, gdy Tropiciel się budzi, może być poważne nieszczęście życiowe. Wtedy modlitwa może być źródłem siły. Ale gdy jest to modlitwa do Tropiciela, najczęściej kończy się popadnięciem w czarną rozpacz, bo Tropiciel wzmacnia przede wszystkim poczucie winy (poczucie winy jest czymś całkiem innym od wrażliwości na grzech - ale o tym innym razem).

Modlitwa w niewoli prawa

Ci wyznawcy Tropiciela, którzy nie wyparli go ze świadomości idą zwykle w innym kierunku i ich modlitwa też idzie w innym kierunku. Reprezentatywne dla takich osób jest przeżywanie modlitwy, jakie ujawnia się w innym pytaniu, które też czas jakiś temu usłyszałem:

Rano zapomniałem odmówić pacierza. Odmówiłem go dopiero około 10, bo dopiero wtedy sobie o tym przypomniałem. Czy muszę się z tego spowiadać?

Osoby idące w tym kierunku - przeciwnie, nie unikają modlitwy i nie omijają kościołów. Starają się swoje obowiązki religijne wypełniać z najwyższą surowością wobec siebie. (I niestety także wobec innych). Często korzystają ze spowiedzi i zwykle robią bardzo skrupulatny rachunek sumienia. Tylko… czy to jest rachunek sumienia, czy raczej bilans grzechów? Wbrew obiegowym wzorcom, nie są to sprawy tożsame.

Perfekcyjni wyznawcy Tropiciela stawiają sobie za cel zawsze być w porządku. Spowiedź i w ogóle cała religijność jest więc dla nich dodatkowym i często najsilniejszym narzędziem samokontroli. Zasady religijne i przepisy, zajmując pozycję najważniejszą, stają się stopniowo murem strzegącym dostępu do serca przed Bogiem, przed innymi ludźmi i przed samym sobą. Ponieważ głos tak uwięzionego serca nie może być słyszalny, dlatego wyznawcy Tropiciela tak często przeżywają poważne rozterki moralne, skrupuły. Nie słysząc głosu serca i własnego sumienia wciąż pytają: “czy… jest grzechem?” Modlitwa perfekcyjnych wyznawców Tropiciela jest zwykle schematyczna, a jej treścią bardzo często jest samooskarżanie się przed Bogiem. Tak, jakby wierzyli, że im bardziej sami się potępią, tym łaskawiej spojrzy na nich Tropiciel.

A Bóg przychodzi skądinąd i wyprowadza na wolność…

Mimo, że te dwa sposoby przeżywania modlitwy są tak inne, to w swej istocie wypływają z podobnego obrazu Boga - Tropiciela i Stróża Zasad Zewnętrznych. Modlitwa to przykry przymus. Jedni są mu posłuszni skrajnie, drudzy przeciwnie - wcale. Taka modlitwa nigdy jednak nie wychodzi ponad poziom uczynku, a obraz Boga, jaki się w niej ujawnia przedstawia kogoś, kto jest jedynie gwarancją moralnego porządku świata. Pozostaje więc albo rezygnacja z własnej wolności i machnięcie ręką - i tak wszystko wie, albo rezygnacja z własnej wolności i poddanie się niewoli zewnętrznych reguł. Jedni uciekają ignorując Tropiciela, inni starając się “nie podpaść”. Ani jedni, ani drudzy nie doświadczą na modlitwie, ani w życiu wolności, jaką przynosi Bóg, jeżeli nie pożegnają się z Tropicielem.

Spotkanie z aniołem modlitwy

Na koniec przypomina mi się pewna historia: wiele lat temu byłem w Górkach pod Garwolinem na warsztatach muzycznych. Jest tam dom rekolekcyjny Księży Michalitów. Wtedy jeszcze Tropiciel dość wyraźnie towarzyszył mi w życiu. Pewnego poranka wszedłem cicho do kaplicy i zobaczyłem dziewczynkę - może sześcioletnią, która stała przed tabernakulum i zwyczajnie opowiadała Bogu jak spędziła poprzedni dzień z rodzicami. Ona nie mówiła pacierza, ale nie mam wątpliwości, że naprawdę się modliła. Tego dnia ostatecznie pożegnałem Tropiciela - dzięki niej, widać była aniołem.

http://www.facebook.com/#!/notes/brzytwa-po-schematach-prawdopodobnie-pierwsze-rekolekcje-na-fb/dzien-3-modlitwa-uciekiniera/110910635646233


Nie można poznać Jezusa wyłącznie przez osoby trzecie. Nie wystarczy o Chrystusie mówić, lecz trzeba do Niego prowadzić i Jemu pozostawić zadanie przekonania człowieka.
ks. Dariusz Piórkowski SJ