30.5.09

Czytanie. Czytanie?

Od kiedy pamiętam, lubiłam czytać.
Nie, właściwie nie od kiedy pamiętam. Bo miałam w życiu epizod, jako sześcioletnia dziewczynka, nauczania mnie głośnego czytania. Grrrr, szczerze tego nienawidziłam. Ofiarą procederu, oprócz mnie, był Lis Witalis albo raczej jego szelmostwa. O, w tym wydaniu

Pamiętam obawę mojej rodzinki: jak nie będziesz czytać po przynajmniej 5 minut dziennie głośno, to w ogóle nie będziesz lubiła czytać. Pomylili się. Czas pokazał, że nie znosiłam po prostu czytać głośno i pod presją.
Czytać uwielbiam, do tego stopnia, że dzień bez książki (a czasem takie bywają, bo przy dziecku czasu brak) albo przynajmniej gazety, jest dla mnie stracony. I tego nie zastąpią żadne ebooki, czytanie z internetu, książki audio. Nie ten klimat. Musi być książka, kontakt z papierem, zapach nowej książki albo pożółkłe kartki starej. Tak już mam.

Zawsze jakoś podświadomie, czasem nawet albo i często nierosądnie, dążę do wyrwania odrobiny czasu, by mieć go na czytanie.
Czytać, czytać, czytać.
Zauważyłam jednak, że mimo całej z czytania przyjemności, ciągle mam jakiś niedosyt, nawet jeśli czytam do nocy i w końcu zmęczona i śpiąca odkładam książkę. Ciagle czegoś mało. Mało i książek - tyle bym jeszcze chciała przeczytać - i mało tego nasycenia, tej przyjemności z czytania.
I tak ostatnio zupełnie niespodziewanie odkryłam, że to nienasycenie występuje u mnie zawsze, absolutnie zawsze, niezależnie od rodzaju książki, ale... znika, czego wcześniej nie zauważyłam, przy jednej jedynej książce, którą mieć muszę, która zawsze podróżuje ze mną wszędzie, książce, która najmniej rozumiem, a zarazem takiej, która pociąga mnie najbardziej - Biblii.


Ona karmi - to prawda - nie tylko duchowo, ale też intelektualnie i odczuciowo nawet. To jedyna taka, przy której czytaniu nie odczuwam intuicyjnie, że czegoś tej książce brak. Za to widzę, jak wiele brak mnie...
Biblia jest jak oddychanie, bez niej by się człowiek udusił.
Długo szukałam swojego sposobu, algorytmu jakiegoś, rozkładu na czytanie Biblii, bo instynktownie jakoś czułam, że trzeba czegoś więce niż znajdowanie fragmentów, korespondujących z moimi odczuciami i przeżywaniem świata danego dnia. Wreszcie znalazłam. Plan dwuletni. Jakoś to we mnie trafiło.
Mały przewodnik dopełnił w pewnym sensie reszty przygotowań (w pewnym sensie, bo jeszcze jest nieodłączna seria książek - jakże ciekawych dla mnie, filologa, prof. Anny Świderkówny). Wreszcie to:

Biblia

Modlitewniki



Bardzo to sobie cenię, choć na co dzień używam tradycyjnej Tysiąclatki (wydanie Biblii Tysiąclecia w opracowaniu benedyktynów tynieckich). Ale elektroniczna ( w moim przypadku też Tysiąclatka) jest niezastąpiona w podróży czy po prostu po to, by znaleźć coś w niej według wyszukiwarki, gdy jakiś cytat czasem człowiekowi gdzieś tam z pamięci wychynie, spokoju nie daje i trzeba przeczytać kontekst.


Tak czy inaczej, Biblia jest przygodą. I to ogromną. Ileż tam w niej historii takich, o które bym w życiu świętej Księgi nie podejrzewała - jak choćby ta o Racheli, która w siodle dromadera schowała bożki swego ojca, a gdy ten zawzięcie ich szukał i swoją córke podejrzewał, nawet wielbłoda chciał przeszukać, ona na siodło wskoczyła i powiedziałą, że z niego nie zejdzie, bo... ma comiesięczną kobiecą przypadłość.


Albo dwie siostry, zazdroszczące sobie i kłócące się o to , która jest lepsza - bo ta ma wiecej dzieci, a tamta za to ma synów itd. Albo Mojżesz, który wcale taki idealny, jak się wydaje nie był, bo na pustyni zwątpił, że Bóg ma moc wyprowadzic wodę ze skały. No i za karę nei wszedł do Ziemi Obiecanej, biedaczysko...


I w taka historię - poplątaną, zagmatwaną, ludzką - normalną wchodzi Bóg, który wcale tego robić nie musi. Ale chce. Czy to nie jest niesamowite?

A na koniec jako ciekawostka - pomyłki zecerskie w rozmaitych wydaniach Biblii - oj, dziwne rzeczy z tego wychodziły...

Duch Święty

Jakoś w czasach, gdy trafiłam do Szkoły Nowej Ewangelizacji i przeżyłam kilka sesji rekolekcji ze szczególną modlitwą do Ducha Świętego, zaczęłam dostrzegać Trzecią Osobę Trójcy Świętej, doświadczać Jej działania. Doświadczać Ducha Świętego jako Osoby. Oczywiście, doświadczenia rozmaitych przejawów działania Boga, zwłaszcza tego działania wewnątrz człowieka opisać nie sposób i tego czynić się nie podejmuję. Faktem jest, że zaczęłam Go postrzegać jako Osobę realną choć z całej Trójcy najbardziej tajemniczą.


W tych dniach - trzydzieści lat po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, pielgrzymce, której pamiętać nie mogę, bo wówczas na świecie mnie jeszcze nie było - wraca do mnie tak dobrze znany fragment papieskiej homilii, będący zarazem modlitwą.

" I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, w przeddzień święta Zesłania. Wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej Ziemi."







W kontekście historii narodowej i w ogóle historii idei, ideologii i myśli w Polsce te zdania z homilii z 2 czerwca 1979 roku na Placu Zwycięstwa w Warszawie. brzmią dla mnie jakoś podwójnie mocno. Od zawsze nie dawały mi spokoju. Rodziły we mnie coś na kształt myśli: skoro taka modlitwa, prosta, jednym zdaniem miała taką moc i efekt w postaci przewrotu ustrojowego, który wydawał się niemożliwy, to jak potężny musi być ten Bóg. Jak potężny Duch Święty! O Nim, tak jak i o innych Osobach Boskich, wciąż się uczę. Wciąż Parakletos jest dla mnie bardziej mądrością, odwagą, potęgą i specem od przemiany serca ku dobremu - niż miłością. Ach te ludzkie kategorie, ludzkie pojmowanie...
A potem pamiętam kilka lat temu jeszcze wyprawę nad Lednickie Jezioro, przejście przez bramę - Rybę, spanie w śpiworze wprost na ziemi, potworny upał w sobotę poprzedzającą święto Zesłania... I lednicką, tak do dziś ulubioną przeze mnie muzykę.Nawiasem mówiąc, Lednica byłą pierwszą wspólną wycieczką moja i mojego męża (wówczas jeszcze niemęża), w tłumie innych lednicowiczów, naszych przyjaciół zresztą...










Mało kto dziś chyba już pamięta, że zesłanie Ducha Świętego od dawien dawna u nas nazywa się... Zielonymi Świątkami (ciekawa jest ich historia, warto kliknąć ten link do Wikipedii). Tymczasem jest to święto tak ludowo w polskość wrośnięte, że nawet sklepy, zwykle niestety w niedziele otwarte, jutro mają być zamknięte. I dobrze.


I na koniec coś jeszcze - w mojej diecezji, małej i dość młodej zresztą, od zawsze w Wigilię Zesłania Ducha Świętego są... święcenia kapłańskie. Ktoś powie - jakie to ma znaczenie i kogo, poza rodzinami nowych księży obchodzi?
Oj, obchodzi, obchodzi. Kapłaństwo to dar i zarazem tajemnica. Potrzebna, tak bardzo potrzebna.
Pamietam pobyt kiedyś w małej miejscowości - tak małej, z enie mającej włąsnego księdza, który tam dojeżdżał na Msze kilka razy w tygodniu. Kiedy próbowałam to sobie przełoż
yć na rzeczywistośc syberyjską na przykład, gdzie w promieniu tysięcy kilometrów brak księdza i kościoła, to... jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić nawet...

zdjęcie stąd

Tyle tych aspektów jutrzejszej uroczystości. Bo i Duch w takwielu, ba, nieskończenie wielu aspektach przychodzi...

29.5.09

Tato

Nic dodać, nic ująć.
List
Nawiasem mówiąc, ciekawią mnie wszelkie pomysły ewangelizacyjne, ot tak już w którymś momencie mojego życia ta ewangelizacja po nowemu się pojawiła. A skoro te pomysły mnie ciekawią, tym chętniej zajrzałam na stronę, że tak powiem, zasłyszaną w jednej z radiowych audycji. Strona jest częścią większego projektu, prowadzonego w kilkunastu językach - Szukając Boga.


SzukającBoga.pl to nowa, współczesna próba dotarcia do ludzi zainteresowanych Bogiem i całym światem niewidzialnym, w oparciu o źródło naszego poznania - Pismo Święte. Żyjemy w czasach, gdy każdy na swój sposób definiuje swojego boga, ma wiele uprzedzeń do religii jako takiej, odrzuca hipokryzję z którą często utożsamia współczesne kościoły. Naszym zdaniem - przekaz biblijny bardzo się różni od potocznego postrzegania, stąd próba zachęty, byś SAM zadał sobie trud i odkrył Boga Biblii. Bo jeśli on istnieje - to naturalną konsekwencją jest, że wszystko co mówił jest prawdą, desperacko potrzebujemy Wybawiciela i Przewodnika. Może wydawać się paradoksem, że prawdziwą wolność odnajdujemy poddając się całkowicie relacji z żywym Bogiem. Sprawdź naszą ekumeniczną, międzynarodową witrynę.



Moim zdaniem - kapitalna inicjatywa ewangelizacyjna na nasze czasy. Ekumeniczna, z inicjatywy protestantów nawiasem mówiąc, acz nie protestancka, a chrześcijańska w ogóle. Odsyłająca do Jezusa jako lekarstwa na problemy wszelakie.
Warto tę stronę przekopać, naprawdę warto, zrobiona pomysłowo, barwnie, głęboko i... chyba docierająco do ludzi. Jedna z opcji tam pozwala na etapie kliknięcia na zakładkę 'Modlitwa" zobaczyć, ile w tym samym czasie osób na świecie zdecydowało się wrócić do Boga. Podobno to łączy, podtrzymuje na duchu, gdy ludzie mają duchowego doła, wchodzą, by zobaczyć, że jest ktoś jeszcze, kto taką decyzję podjął. I trwać, czasem może wbrew rodzinie, znajomym itd.



Żeby zobaczyć, jak to wygląda i działa, trzeba wejść na stronę www.ccm.pl, tam u dołu zakładka Radość w Niebie - tam są szczegóły wszelakie, jak działają te mapki nawróconych z nakładką na Google Earth. Wrażenie rzeczywiście to robi. Średnio, jak podaja statystyki, ktoś co minutęz innego krańca ziemi decyduje sięzacząć na nowo swe życie z Jezusem.
Pewnie, że to realnej wspólnoty nie zastąpi, ale ma do niej prowadzić. Ciekawe, ciekawe.
Smaka narobiłam, no to teraz ta strona
po polsku

www.szukajacboga.pl

inne jezyki www.szukajacboga.com

Inne pomysły internetowej ewangelizacji
http://www.dlaczegojezus.pl/portal/

To mailowe wprowadzenie do chrześcijaństwa, osobista korespondencja z e-trenerem, podobno ma niesamowite powodzenie, w Holandii zwłaszcza, u nas dopiero się to rozkręca, jak podało Radio eM


O głębi - krótko

Ostatnio tak jakoś długaśnie było, dziś więc krótko.


Muzycznie bardziej.
Pamiętam czasy, kiedy mi było przez lata do konfesjonału zupełnie nie po drodze (może kiedyś opowiem, jak tę drogę w końcu znalazłam albo raczej jak ona znalazła mnie...). Dziś na szczęście są one tylko wspomnieniem, ale ostatnio usłyszałam coś, co moje wspomnienia przywróciło.



Myślę, że opowiedziane pięknie i ludzkie uczucia, i to, o co naprawdę w Sakramencie Pojednania chodzi....

Katolika front SŁUCHAJ

28.5.09

Jezus potrzebował kobiety!

Brzmi dziwnie, prawda?
I dla mnie to dziwnie zabrzmiało. A jednak...
Oto artykuł - ks. Stanisława Tokarskiego, który to wyjaśnia.

Dlaczego Jezusowi była potrzebna kobieta? Komplementarność kobiety i mężczyzny


zdjęcie z www.babyonloine.pl
    Objawiające się różnice pomiędzy kobietą a mężczyzną dotyczą nie tylko sfery ich fizyczności (biologii), lecz także wyrażają się w ich psychicznym funkcjonowaniu. Które z nich są wynikiem odrębności wrodzonych, np. skutkiem wpływów hormonalnych, a które konsekwencją stereotypów społecznych i wychowania w określonej kulturze? Przechodzący liczne metamorfozy ruch feministyczny skłania wielu badaczy do wzmożonych poszukiwań umożliwiających choćby ogólne nakreślenie odpowiedzi na to pytanie. Prowokuje także wielu psychologów do pogłębionej analizy tego zagadnienia. Rezultaty badań tych zagadnień zostały nakreślone w prezentowanym materiale. Mogą one również przybliżyć odpowiedź na pytanie postawione w temacie. Pozwalają na zobaczenie tego, czego Jezus mógł doświadczyć i nauczyć się w relacji ze swoją Matką, i co następnie posłużyło mu do pełniejszego przygotowania się do misji, której podjął się w swoim życiu. Ten przykład może okazać się również cenny w naszym kształtowaniu się i relacjach z innymi.



Wprowadzenie


Polacy są zadowoleni z liczby i jakości swoich rozmów z partnerem oraz dziećmi - wynika z aktualnych badań Fundacji Komunikacji Społecznej (za: Pac, 2008). Wygląda jednak na to, że rozmawiają głównie przy wspólnych posiłkach, a równocześnie przyznają, że spotykają się przy nich bardzo rzadko. Widujemy się najczęściej wieczorami: „Rozmawiamy z mężem dużo i często. Myślę, że jakieś 20 minut dziennie. Na ogół w kuchni przy szykowaniu kolacji i zmywaniu naczyń” – to nie jest odosobniona wypowiedź wypływająca z ust dzisiejszych kobiet. Kolejna respondentka należy do tych 85 proc. Polaków ankietowanych przez Fundację, którzy uważają, że mają dobre relacje ze współmałżonkiem. Wydawałoby się więc, że w tej dobrej atmosferze można pogadać na każdy temat i o każdym czasie. Z badań wynika jednak, że małżonkowie spotykają się najczęściej tylko podczas przygotowywania obiadu, sprzątania albo oglądania telewizji. Wypad do kina, na koncert lub wspólne uprawianie sportu to rzadkość. Dlatego też ich rozmowy są zdawkowe i najczęściej dotyczą spraw życia codziennego oraz dzieci. Bardzo rzadko polityki, sztuki czy literatury.


zdjęcie z www.onet.pl

Dlaczego tak się dzieje? Rozmowy na poważne tematy wymagają zaangażowania emocjonalnego. A ludzie zmęczeni po całym dniu w pracy nie mają ani siły, ani ochoty, by wykrzesać z siebie emocje niezbędne do poruszania głębokich tematów związanych z wartościami. Mąż i ojciec, informatyk z Lublina, przyznaje, że jego rozmowy z żoną dotyczą głównie tego, kto ma zrobić zakupy i o której trzeba odebrać syna z treningu. – Rano już w biegu dopijam kawę, wychodzę, a żona woła za mną, co mam kupić – opowiada. Jego zdaniem bardzo trudno jest dyskutować o poważnych sprawach w czasie szybkiego śniadania czy kolacji po ciężkim dniu. A tymczasem prawie co trzeci Polak przyznaje, że to właśnie posiłek jest najczęstszą okazją do rozmowy z partnerem. Tych okazji jest jednak bardzo niewiele, bo z badania wynika, że tylko co dziesiąta polska rodzina jada wspólnie. A mimo to - jak wynika z badania - niemal wszyscy dorośli Polacy uważają, że poświęcają swoim dzieciom wystarczająco dużo czasu. „Codziennie pytam, jak było w szkole. Zdarza mi się, że dzwonię jeszcze w czasie przerw lekcyjnych, by dowiedzieć się, co słychać. W sumie rozmawiamy jakieś pół godziny, na pewno więcej niż z mężem” – relacjonuje jedna z matek. Rozmowy służą często do rozwiązywania konkretnych problemów. Psycholodzy ostrzegają, że rodzice nie staną się powiernikami dzieci, jeśli będą je pytać jedynie o naukę, problemy w szkole czy kolegów z podwórka. Jeszcze gorsze jest to, że co piąty dorosły rozmawia z dzieckiem głównie wtedy, gdy ma ono kłopoty. To może powodować, że mały człowiek będzie specjalnie prowokować trudności, aby rodzice zwrócili wreszcie na niego uwagę (Pac, 2008). Czego więc potrzeba aby przeciwdziałać rodzącym się zagrożeniom?


Niektóre koncepcje teologiczne przyjmowały kiedyś, iż Jezus Chrystus do wypełnienia swojej misji powierzonej mu przez Ojca otrzymał szczególną „wiedzę wlaną”, aby mógł ją właściwie wypełnić. Jednak kilka świadectw biblijnych wskazuje na to, że Chrystus zrezygnował niejako z Bożych „uprawnień”, przyjął postać ludzką, stał się człowiekiem z wszystkimi tego konsekwencjami i jako człowiek z normalnymi jego ograniczeniami podjął się realizacji tej misji. Czyli przyjmowane zwyczajowo trzydzieści lat tzw. życia ukrytego Jezusa to okres uczenia się, przygotowywania do przyjętego zadania. A zatem czas ten spędzany w naturalnej, ludzkiej rodzinie, to właśnie ten czas na uczenie się, w szerokim tego słowa znaczeniu. Uczył się pracy i zawodu od swego ojca Józefa, i uczył się – właśnie czego? – od swojej matki Maryi. Jaka rolę w uczeniu się Jezusa, w Jego przygotowaniu się do wypełnienia proroctw mogła odegrać Jego matka. W przekazach Kościoła mówi się o wielkim znaczeniu Maryi w Bożym planie zbawienia. Podkreśla się znaczenie jej zgody na przyjęcie Bożego Słowa i czci historyczne wydarzenie Bożego Narodzenia. Czy jednak rola Maryi ograniczała się tylko do zgody na to pośrednictwo w przyjściu na świat Boga, do użyczenia swego łona, wypełnienia zadań prokreacyjnych, czy chodzi o coś więcej. Plan Boży zakładał, aby Jezus przyszedł na świat w rodzinie, aby mógł czerpać z doświadczenia wzrastania przy kobiecie i mężczyźnie, uczyć się od nich gotowości do wypełnienia swojego życia, do dojrzałości w relacji z Bogiem, innymi ludźmi, wobec tego, co przyjął jako swoje.



W obecnym artykule zapraszam do przyjrzenia się pewnym specyfikom w funkcjonowaniu kobiet i mężczyzn, temu, jak konstytuuje się ich tożsamość, aby móc lepiej zrozumieć rolę Maryi w życiu Jezusa, rolę kobiety w budowaniu tożsamości i dojrzałości dziecka, czyli do poszukiwania odpowiedzi na postawione w temacie pytanie, może nieco je uściślając: do czego była potrzebna Jezusowi Kobieta. Zapraszam również do spojrzenia na różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, nie tylko jak na coś co utrudnia im relacje i komunikacje, ale jako na cechy komplementarne, które jeśli zostaną uszanowane i rozwijane, przyczyniają się do budowania ich wspólnego i indywidualnego szczęścia, i głębokiej satysfakcji w swoim życiu.

Feminizm stary i nowy


Feminizm rodził się przede wszystkim w kontekście dążenia kobiet do równouprawnienia, powstawał jako oskarżenie o ucisk ze strony mężczyzny, i jako poszukiwanie sprawiedliwego wpływu i znaczenia kobiet w różnych dziedzinach życia osobistego, zawodowego i społecznego, jako emancypacja z podporządkowania, jako wyzwolenie z często przykrych uwarunkowań materialnych, a nierzadko i moralnych, związanych ze spełnianymi rolami. Przyniósł on wiele pozytywnych rezultatów, na przykład: równość prawną, podwyższenie poziomu wykształcenia, możliwość podjęcia przez kobietę wielu dotychczas niedostępnych zawodów, pracy poza domem. Inne późniejsze pozytywne rozwiązania to także redukcja czasu pracy (np. półetat), ochrona macierzyństwa (urlopy), zrewaloryzowane zarobki, udział w życiu politycznym – nie tylko prawo głosowania, ale także możliwość kandydowania, ustanowienie nowych służb społecznych ułatwiających kobietom ich rozwój. Proces emancypacji nie był łatwym okresem, raczej powolnym i pełnym cierpienia. Nie brakowało oporu i wrogości zewnętrznych, ale także uwidaczniał się konflikt między uwarunkowaniami wynikającymi wychowania a pragnieniem wyrażenia własnego potencjału, co często powodowało u kobiety pełen bólu wewnętrzny dysonans. Znaczna część z tego, co zostało przyznane przez prawa, kodeksy i kontrakty, zostało później zanegowane czy otwarcie zaprzeczone w codziennej praktyce. Kobieta, nieświadomie wierna wyobrażeniu o sobie przekazanemu przez tradycje, łatwo czuje się współwinną pojawiających się złowrogich sił, które w rodzinie, w pracy, polityce, na polu seksualno-kulturowym i społecznym stanowią przeszkodę w procesie jej emancypacji.
Frida Kahlo - Autoportret na granicy

Pierwszy feminizm – emancypacyjny – przyniósł dla kobiet wiele niewątpliwych korzyści, jednak ponieważ charakteryzował się w znacznej mierze przede wszystkim dążeniem do zrównania się kobiet z mężczyznami, okazał się co najmniej niewystarczający, a można również zauważyć wiele skutków pochodzących z tego okresu, które przyniosły niewątpliwe szkody kobietom. Taka emancypacja nie potrafiła wyzwolić kobiety od licznych uwarunkowań atawistycznych: do pracy w domu dodana została praca poza domem, a tak zwana wolność seksualna, okazała się w istocie akceptacją męskich wymagań i projektów. Z tych, i wielu innych motywów, pierwszy feminizm może być traktowany jako pewna pomyłka. Był pragnieniem upodobnienia się do płci przeciwnej, chęcią uniformizacji męskiego sposobu bycia, działania, uchwyceniem się jednego modelu, co w konsekwencji oznacza gloryfikację i potwierdzenie męskiej dominacji, podporządkowanie się męskiemu stylowi życia i funkcjonowania. Zamiast uzyskania przez kobiety możliwości realizowania własnych pragnień rozpoczęły one rywalizację z mężczyznami. Niektóre skutki społeczne wytworzone w tym czasie pozostają obecne do dziś i nadal domagają się przekształcenia. Ta droga okazała się nieskuteczna. Władza polityczna, ekonomiczna, finansowa, w ogóle decyzyjna jest w dużym stopniu w rękach mężczyzn. Kobieta jest obecna w społeczeństwie produkcyjnym, ale często na poziomie bardziej wykonawczym, podporządkowanym. Jej praca jest zasadniczo wykonywana w sektorach technologicznie mniej zaawansowanych, charakteryzujących się zadaniami prostymi i powtarzającymi się, z małą przestrzeni dla kreatywności i osobistej inicjatywy. Do tej pory opinia publiczna nie jest jeszcze skłonna przyznać kobiecie prestiżowych ról zawodowych, a ona poddaje się temu, samoograniczając się i uznając to często za oczywiste.


W latach osiemdziesiątych rodzi się i rozwija nowa faza feminizmu charakteryzująca się przejściem z kultury emancypacji do kultury opartej na uznaniu różnicy. W tej drugiej fazie feministki nie mówią już wyłącznie o emancypacji kobiety, lub o wyzwoleniu, ale o tożsamości kobiety i samoświadomości odmienności. Rozpoczyna się dążenie do odwrócenia perspektywy, która w nowy sposób ukaże kobiety w pełni jej specyfiki i autentyczności. Chodzi o to, by przywrócić kobiecie możliwość bycia podmiotem, który zna i działa według swojej logiki, w poszanowaniu jej kreatywności zdolnej wpłynąć na społeczność we właściwy sobie sposób, nie według utartych schematów, typowych dla mentalności męskiej. Pogłębiona refleksja tego okresu prowadzi do tego, aby kobieta odnalazła się w swojej rzeczywistości właśnie jako kobieta ze swoim własnym potencjałem, zdolnościami i umiejętnościami. Drogi feminizmu się rozchodzą, nie chodzi już o to, aby kobiety realizowały się w imię abstrakcyjnego i dalekiego feminizmu, ale w tym, kim się są, pozostając wiernymi swojej kobiecości.

Badania naukowe rozwijające się w tym okresie dostarczają coraz więcej informacji o różnicach pomiędzy mężczyznami i kobietami, ale różnica coraz wyraźniej nie jest już traktowana jako podział na lepsze i gorsze (podobnie jak kolor skóry), lecz uznana i doceniona jako bogactwo pozwalające na pełnię indywidualnej realizacji w swojej własnej perspektywie. Jednym z najważniejszych zakresów, gdzie wyraźnie uwidacznia się przejście od starego do nowego feminizmu jest temat macierzyństwa. Rodzenie dzieci powoli przestaje być już postrzegane jako bolesny i przykry obowiązek kobiety, czy jako jej zasadnicza (jedyna) rola do wypełnienia w świecie. Kobieta chce przede wszystkim sobie przyznać tę funkcję, odrzucając cechę koniecznego przeznaczenia i podkreślając aspekty miłości i daru życia. Podejmowane są wysiłki poszukiwania autentycznego znaczenia prokreacji, poprzez pogłębione zrozumienie obrazu matki, który zawiera się w wartości osoby. Macierzyństwo staje się na nowo widziane właśnie przez uznanie kobiety jako osoby z jej autentycznym i pełnym człowieczeństwem, także dzięki specyfice jej bytu. Wymaga to nowego spojrzenia na znaczenie kobiecości, co paradoksalnie ożywia również poważną dyskusje i w konsekwencji określenie i docenienie roli ojcostwa. Kolejnym następstwem nowego feminizmu jest konieczność zwrócenia uwagi na integralne, społeczne, psychologiczne i duchowe wzrastanie kobiety. Macierzyństwo, w tej perspektywie nabiera wartości zjawiska nie tylko biologicznego, ale wolnego, zaprojektowanego, przeżywanego odpowiedzialnie i świadomie. Tak pojmowane doświadczenie płodności staje się symbolem stworzenia. To wydarzenie umożliwia pełne zrozumienie sensu egzystencji w kategoriach kobiecej osobowości: „wydać świat na świat”, wyraża ono również wielkość kobiecej misji. W tej „rewizji” feminizmu podejmowano dyskusje również wielu innych tematów. Nie zabrakło tematu seksualności, instrumentalizacji ciała kobiety w rodzinie, społeczeństwie, ze strony massmediów. Nowy feminizm próbuje sięgnąć do źródeł problemu. Celem nie jest już potrzeba emancypacji albo demonstracja, ale nowe zainteresowanie kobiecą osobowością. Rodzi się pozytywne podejście do seksualności, a co za tym idzie potrzeba odpowiedniego wychowania seksualnego.



Podjęte działania nie dały jeszcze wszystkich oczekiwanych rezultatów, pozostawiły wiele spraw na poziomie intencji, dobrych propozycji, albo okazały się przesadne. Nie brakuje obaw, że może nie zostały wystarczająco zagwarantowane podstawy podobieństwa (równouprawnienie) dla przebycia drogi do pełnego wzajemnego zrozumienia. Czy aktualny sposób stawiania problemów nie okaże się nową okazją do oddalenia między światem męskim i kobiecym. Może właściwą droga jest nie podkreślanie podobieństw i podziałów między tym, co męskie a tym, co kobiece, a szukanie tego, co komplementarne między tymi dwoma światami, w celu dojścia do wzajemnej zależności zdolnej do docenienia różnic, do pełnej integracji („Stworzył więc Bóg człowieka, … , stworzył mężczyznę i niewiastę” Rdz1, 27). W obecnym okresie charakteryzującym się gwałtowną intensywnością przemian, różnorodność ma znaczenie szczególne. Społeczeństwo trzeciego tysiąclecia staje się coraz bardziej zróżnicowane pod względem etnicznym, rasowym, kulturowym, religijnym. Różnice te są nieuniknionym uwarunkowaniem, ale mogą być także wartością godną docenienia. W świecie odmienności, każdy będzie zaproszony do takiego działania, aby różnica mogła lepiej wyrazić siebie samą poprzez dialog i wymianę, określając integrującą odpowiedź na problemy bazowej odmienności ludzkości, czyli tego, co różni mężczyznę i kobietę. Jest także męska odmienność, nie wykluczone, że aktualnie również przeżywająca swój kryzys (np. w zakresie partnerstwa i ojcostwa). Także ona pozostaje do odkrycia w jej tożsamości biologiczno-kulturowej (Renzetti, Curran, 2005; Pelamatti, Peluso, 2005; Lipsitz Bem, 2000; Lerner, 1993; Bellenzier, 1985; Saraceno, 1978; Di Nicola, 1988). Świadomość różnic może stać się wyzwaniem dla lepszego wzajemnego zrozumienia, pełniejszego zaangażowania w komplementarność i głębszej integracji. Przyjrzyjmy się wiec dokładniej wynikom badań i analiz naukowych dotyczących różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami.

Biologiczne podłoże różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami


Mężczyźni różnią się od kobiet. Obie płcie są sobie równe ze względu na wspólną przynależność do tego samego gatunku - Homo sapiens. Utrzymując, że ich skłonności, uzdolnienia czy zachowania są takie same, budujemy społeczeństwo oparte na biologicznym i naukowym kłamstwie – to główna teza Anne Moir i David Jessel zatytułowanej „Płeć mózgu” (2004). Uważają oni, że płcie są od siebie odmienne, ponieważ mózgi kobiet i mężczyzn różnią się od siebie, są skonstruowany odmiennie. Przetwarzają one informacje w różny sposób, co daje w efekcie odmienne postrzeżenia, preferencje i zachowania. Postawiona w tej publikacji teza nie zawsze spotyka się z przychylnym przyjęciem. Nie brakuje aktualnie pozycji wydawniczych, które na podstawie np. metaanalizy wielu badań prezentują odmienny pogląd, przekonując, iż różnice te są zasadniczo tak niewielkie, że zupełnie nieistotne, lub, że wynikają one przede wszystkim z tzw. uczenia społecznego, czyli wpływu kulturowych stereotypów w procesie wychowania, a nie są czymś wrodzonym, czyli uwarunkowanym biologicznie (por. Brannon, 2002; Wojcieszke, 2004; Renzetti, Currant, 2005).

W ciągu ostatnich nasiliły się wysiłki badaczy poszukujących dowodów na występujące różnice lub ich brak w strukturze biologicznej pomiędzy płciami. Wiele odkryć zebranych razem tworzą jednak wyraźnie spójny obraz asymetrii płciowej. Nie ma już chyba potrzeby podkreślania braku różnic w obawie przed ich dyskryminującym użyciem. Kobieta nie musi być bardziej podobna do mężczyzny, aby uzyskać potwierdzenie swojej wartości. Kobieta i mężczyzna nie muszą wymieniać się rolami, aby udowodnić, ze są pod każdym względem tacy sami. Nie we wszystkim są tacy sami, co nie stanowi dla nich zagrożenia lecz szansę.




Przez pewien okres, i pewni autorzy nadal, różnice w zachowaniu między płciami wyjaśniali uwarunkowaniami społecznymi, np. oczekiwaniami rodziców, których postawy odzwierciedlały z kolei oczekiwania społeczeństwa. Małym chłopcom mówiono, że nie powinni płakać i tolerowano ich agresywność, aby wzmóc w nich dążenie na szczyty hierarchii społecznej, której osiągniecie miało zależeć od ich męskiej siły przebicia. Argumentacja biologiczna dostarcza obecnie naukowo uzasadnionych podstaw pozwalających nam zrozumieć, dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy. To hormony w dużym stopniu, choć nie same, determinują nasz swoisty, stereotypowy sposób zachowania. Różnica powstaje z wzajemnego oddziaływania hormonów i mózgu mężczyzny lub kobiety, już z góry specyficznie ukształtowanego, by mógł z nimi wchodzić w reakcję. Wyraźną różnicę w zachowaniach między mężczyznami a kobietami można zauważyć w zakresie agresywność mężczyzn, co w dużym stopniu wyjaśnia ich historyczną dominację w obrębie naszego gatunku. Mężczyźni nie nauczyli się agresji jako jednej z taktyk w wojnie płci. Naszych synów, tak naprawdę, nie uczymy agresywności. Często, bezskutecznie, próbujemy ich nawet jej oduczyć. Uważamy, że nasza wyższość nad innymi zwierzętami wyrażająca się w m.in. w zdolności do abstrakcyjnego rozumowania czyni nas bliższymi aniołom niż szympansom. Być może to powoduje, iż myśląc o sobie jako o panach własnego losu ignorujemy myśl, że podlegamy przecież biologicznym imperatywom własnego ciała. Zapominamy, że w ostatecznym rozrachunku - tak samo jak u innych zwierząt - to, jacy jesteśmy i jak się zachowujemy, jest w znacznej części podyktowane komunikatami, które kształtują i informują nasz mózg (Moir, Jessel, 2004).



Już w wieku szkolnym daje się obserwować i mierzyć pewne różnice pomiędzy dziewczynkami a chłopcami w zakresie uzdolnień. Chłopcy zazwyczaj przewyższają dziewczynki w operowaniu pojęciami abstrakcyjnymi w matematyce. Oczywiście podane tu informacje nie mówią o absolutnej niemożności osiągania lepszych wyników w tej dziedzinie (i innych poniżej przytaczanych) przez dziewczynkę niż chłopca, lecz o pewnej średniej, czyli dotyczą przeciętnej kobiety i przeciętnego mężczyzny. Ta prawidłowość uwidacznia się również w proporcjach pomiędzy płciami na kierunkach studiów, gdzie jednym z podstawowych przedmiotów jest matematyka. Naukowcy wiedzą, że kiedy ryzykują sformułowanie jakiejkolwiek teorii na temat zachowania człowieka, wkraczają na społecznie niebezpieczny teren. Ale badacze różnic miedzy płciami stają się coraz bardziej niecierpliwi wobec układnych starań, by znaleźć dla nich społeczne wyjaśnienie. Camilla Benbow (1980, 1983) tak mówi o swoich badaniach wykazujących przewagę chłopców wśród uzdolnionych matematycznie dzieci: po piętnastu latach bezowocnych poszukiwań wyjaśnienia środowiskowego dałam za wygraną i podzieliła się z nami swoim przekonaniem, że ta różnica uzdolnień ma podstawy biologiczne. Chłopcy posiadają także lepszą koordynację wzrokowo-ruchową (np. ręka-oko), uwidaczniająca się w grach w piłkę. Jednocześnie te właśnie zdolności oznaczają, że mogą oni z większą łatwością przedstawić sobie, przekształcić i obrócić przedmiot w wyobraźni. Chłopcom łatwiej jest zbudować z klocków budynek na podstawie dwuwymiarowych projektów. Większe zdolności przestrzenne mężczyzn mogą z pewnością pomóc w wyjaśnieniu przewagi mężczyzn w czytaniu mapy (Moir, Jessel, 2004; Burg, 1966; Garai, 1971; Harris, 1978, 1981).

Podczas gdy mózg mężczyzny wykazuje przewagę w radzeniu sobie z przedmiotami i twierdzeniami teoretycznymi, mózg kobiety wrażliwiej reaguje na wszystkie bodźce zmysłowe. Kobiety wypadają też lepiej we wszystkich testach sprawności werbalnej. Są bardziej przystosowane do odbierania szerszego zakresu informacji zmysłowych, do łatwiejszego łączenia tych informacji ze sobą i dostrzegania relacji między nimi, co daje im przewagę w tworzeniu relacji między ludźmi i w radzeniu sobie w procesach komunikacji. Wpływy kulturowe mogą potęgować te mocne strony kobiet, ale ich przewaga w tych dziedzinach wygląda na wrodzoną. Różnice widoczne są już w pierwszych godzinach po urodzeniu. Nowo narodzone dziewczynki wykazują o wiele większe zainteresowanie ludźmi i ich twarzami niż chłopcy. Chłopcy wydają się równie zadowoleni z wiszącego przed nimi przedmiotu. Dziewczynki wcześniej niż chłopcy wypowiadają pierwsze słowa i potrafią mówić krótkimi zdaniami, odznaczają się większą łatwością wysławiania w okresie przedszkolnym. Wcześniej zaczynają czytać i lepiej sobie radzą z takimi elementami języka jak gramatyka, interpunkcja i ortografia. Później kobiety z większą łatwością uczą się języków obcych, bieglej także posługują się swoim językiem ojczystym, lepiej panując zarówno nad jego gramatyką, jak i nad ortografia. Mówią również z większą płynnością. Dziewczynki i kobiety słyszą lepiej niż mężczyźni. Kobiety wykazują większą od mężczyzn wrażliwość na dźwięk. Dziewczynki też lepiej dostrzegają małe zmiany natężenia głosu. Kobiety i mężczyźni widzą inaczej. Kobiety lepiej od mężczyzn widzą w nocy. Są bardziej wrażliwe na czerwony kraniec spektrum barw światła i odróżniają więcej odcieni czerwonego niż mężczyźni. Mają lepszą pamięć wzrokową. Mężczyźni widzą lepiej niż kobiety w jasnym świetle, ale ich pole widzenia jest stosunkowo wąskie (koncentryczne zawężenie pola widzenia) przy większej koncentracji na głębi widzenia. Mężczyźni mają lepsze wyczucie perspektywy niż kobiety. Kobiety natomiast odbierają większy obraz. Mają szersze widzenie obwodowe, bo występuje u nich więcej światłoczułych pręcików i czopków w siatkówce z tyłu gałki ocznej, co powoduje, że otrzymują obraz z szerszego pola widzenia (Moir, Jessel, 2004; Reinisch, 1987; McGuinness, 1976, 1979, 1985; Durden-Smith, Simone 1983; Harris, 1978, 1981; Bardwick , 1971; Garai, Scheinfeld, 1968).

Różnice te rozciągają się także na inne zmysły. Kobiety szybciej i dotkliwiej reagują na ból, choć ich ogólna odporność na długotrwałe cierpienia jest większa niż mężczyzn. Tak w dzieciństwie, jak i w okresie dojrzałości kobiety odznaczają się także przewagą pod względem wrażliwości dotykowej nad mężczyznami. Wyniki badań wskazują, że mężczyźni i kobiety mają inną wrażliwość zmysłu smaku – kobiety są bardziej wrażliwe na smaki gorzkie i słodkie. Mężczyźni osiągają lepsze wyniki w rozróżnianiu smaków słonych. Ogólnie jednak wyniki badań świadczą, że kobiety silniej i bardziej subtelnie odczuwają smaki. Nie tylko podniebienia, ale i nosy kobiet są wrażliwsze niż mężczyzn. Tę przewagę kobiet pod względem wrażliwości wielu zmysłów można zmierzyć w badaniach klinicznych. W znacznym zakresie właśnie to może wyjaśniać „nadnaturalną intuicję” kobiet. Są one po prostu lepiej wyposażone do spostrzegania zjawisk, na które mężczyźni w porównaniu z nimi są ślepi. Kobiety lepiej wychwytują sygnały społeczne, odbierają istotne subtelności znaczeń na podstawie tonu głosu albo intensywności wyrazu. Nie zdają sobie sprawy, że kobieta „słyszy” prawdopodobnie o wiele więcej, niż mężczyzna w swoim przekonaniu „mówi”. Stwierdzono także różnice pod względem pamięci między kobietami i mężczyznami. Kobiety mogą zmagazynować więcej informacji nieistotnych i przypadkowych niż mężczyźni. Mężczyznom udaje się to tylko wtedy, gdy informacja tworzy jakąś spójną formę albo ma dla nich pewne konkretne znaczenie (Moir, Jessel, 2004; McGuinness, 1976, 1979; Garai, Scheinfeld, 1968; Hutt, 1972, 1975,1976; Reinisch, 1987, 1974; Restak, 1979; Bardwick, 1971).

Nasza osobowość jest identyczna tylko przez kilka tygodni po zapłodnieniu. Potem, wciąż w łonie matki, sama struktura i układ mózgu zaczynają przybierać specyficznie męski lub żeński kształt. Przez całe dziecięce, młodzieńcze i dorosłe życie sposób, w jaki został ukształtowany mózg będzie miał zasadnicze znaczenie dla postaw, zachowań, intelektualnego i emocjonalnego funkcjonowania. Niemowlęta to nie czyste kartki, na których wypisujemy instrukcję zgodnych z płcią zachowań. Przychodzą na świat już ze swoim męskim lub kobiecym umysłem, który wykształciły w łonie matki. Budowa mózgu wpływa na to, jak myślimy, uczymy się, widzimy, odbieramy zapachy, odczuwamy, porozumiewamy się, kochamy, walczymy, odnosimy sukcesy lub porażki.

Wydaje się nieco zagadkowe to, że kształtowanie się seksualnego wyposażenia nienarodzonego dziecka jest dla natury sprawą aż tak istotną. Jego mechanizm reprodukcyjny nie będzie spełniał swojej roli jeszcze przez wiele lat. Wygląda na to, że wykształcenie narządów płciowych nie jest celem samym w sobie. Uformowane narządy płciowe mają jednak swoje zadanie do wykonania. Produkują one hormony, których znaczenie jest istotne, ponieważ one z kolei mają do wykonania pracę nad nie ukształtowanym mózgiem. Rozwijającemu się mózgowi męskiemu niezbędne są męskie hormony, by mógł on uformować się według specyficznie męskiego wzorca – to znaczy ukształtować taki układ połączeń nerwowych, który powodować będzie męskie zachowania. Układ połączeń nerwowych w mózgu pozostaje żeński tylko wtedy, jeśli w okresie rozwoju mózgu nie pojawiają się hormony męskie. Po odkryciu związków między hormonami a zachowaniami należało sprawdzić, czy uda się znaleźć fizyczne różnice w strukturze mózgu. Tym, jacy jesteśmy, jak się zachowujemy, jak myślimy i czujemy kieruje mózg. Natomiast na mózg, jego strukturę i funkcjonowanie, wpływ mają hormony. Wpływ hormonów na mózg jest dwustopniowy. Podczas rozwoju mózgu w łonie matki hormony kontrolują powstawanie schematu sieci neuronów. Później, w okresie dojrzewania, hormony ponownie odwiedzą mózg, aby uruchomić sieć, którą wcześniej stworzyły. U kobiet podział funkcji między lewą i prawą półkulą mózgową jest mniej wyraźnie określony. Zarówno lewa, jak i prawa półkula kobiecego mózgu bierze udział w czynnościach werbalnych i wizualnych. Mózgi mężczyzn są bardziej wyspecjalizowane. Lewa półkula mózgu mężczyzny jest niemal wyłącznie przeznaczona do kontroli funkcji werbalnych, natomiast prawa - funkcji wizualnych. Mężczyźni, pracując na przykład nad problemem abstrakcyjnym, używają raczej prawej półkuli mózgowej, podczas gdy kobiety używają obydwu.

Nowe badania wykazały bardziej złożony charakter różnic w budowie mózgu u obu płci. Odkryto, że także lewa półkula mózgowa jest odmiennie zorganizowana u kobiet i u mężczyzn. Funkcje mózgu odnoszące się do mechanizmów językowych, takich jak gramatyka, ortografia czy fonetyka, zorganizowane są u kobiet i mężczyzn odmiennie. U mężczyzn funkcje te umieszczone są z przodu i z tyłu lewej półkuli mózgowej. U kobiet są one bardziej skupione i koncentrują się z przodu lewej półkuli. Stwierdzono też, że takie różnice w układzie między przeciętnym mózgiem męskim a przeciętnym mózgiem kobiecym mają bezpośredni wpływ na odmienności w sposobach myślenia kobiet i mężczyzn. Sprawność w określonej dziedzinie wydaje się zależeć od tego, w jakim stopniu odpowiedni obszar mózgu jest wyraźnie przeznaczony do pełnienia określonej funkcji. Innymi słowy - czy funkcja ta jest w mózgu skupiona, czy rozproszona. I kobiety, i mężczyźni osiągają lepsze wyniki w umiejętnościach, które kontrolowane są przez specyficzny obszar mózgu – ale w mózgach każdej z płci odmienne obszary przeznaczone są dla poszczególnych dziedzin aktywności. Oznacza to, że schemat organizacji mózgu właściwy każdej płci ma dla niej zarówno zalety, jak i wady. Schemat męski, w którym więcej funkcji mózgu kontrolowanych jest przez specyficzny tylko dla danej funkcji obszar mózgu, powoduje, że mężczyźni nie dają się tak łatwo rozpraszać zbytecznym informacjom. Jednakże mózg ludzki – męski czy kobiecy – nie poradzi sobie ze zbyt wielkim napływem informacji. Skutecznie wykorzystać możemy tylko ograniczoną cześć pojemności mózgu. Według wielu badaczy różnice w organizacji mózgu pozwalają także wyjaśnić przewagę mężczyzn pod względem orientacji przestrzennej. Orientacja przestrzenna u kobiety kontrolowana jest przez obie półkule. Kontrolujące ją obszary pokrywają się częściowo z obszarami kontrolującymi inne czynności. Kobieta próbuje wykonać dwie czynności naraz posługując się tym samym obszarem mózgu, co prowadzi do osłabienia jej funkcji przestrzennych. U mężczyzny orientacja przestrzenna kontrolowana jest przez bardziej wyodrębniony obszar mózgu, a więc możliwość kolizji z innymi czynnościami jest znacznie mniejsza.

Inna różnica polega na tym, że do rozwiązywania abstrakcyjnych zadań matematycznych kobiety często używają metod werbalnych. Nie jest to tak skuteczne, jak w przypadku mężczyzny używającego prawej, odpowiedzialnej za funkcje wizualne półkuli mózgowej. Takie zadania rozwiązuje się o wiele szybciej i prościej za pomocą prawej półkuli niż za pomocą odpowiedzialnej za funkcje werbalne półkuli lewej. Także przewagę kobiet w testach językowych można wyjaśnić różnicami w budowie mózgu. Wszystkie umiejętności językowe związane z gramatyką, ortografią i pisaniem mieszczą się u kobiety w wyraźnie wyodrębnionym obszarze lewej półkuli. U mężczyzny są one rozłożone w przedniej i tylnej części mózgu, a więc musi on włożyć więcej wysiłku w zdobycie tych umiejętności (Moir, Jessel, 2004; Hutt, 1972, 1975; Gow, McEwen, 1980; McEwen, 1981, 1987; Raisman, Field, 1971, 1973; D. McGuinness, 1976; Yarmey, 1979; Durden-Smith, 1983; Buller, 1984; Flor-Henry, 1979; R. A. Harshman i in., 1983; Hines; 1982; Inglis, Lawson, 1981; Kimura, 1885, 1986, 1987; J. McGlone 1980; Tucker, 1976; Witleson, 1976, 1978, 1985; Harris, 1978, 1981; Gordon, 1980; Hines, 1982; Gaulin, 1986; Reinisch, 1974, 1976; Mateer, 1982; Nyborg, 1983; Restak, 1979; Harris, 1978, 1981.

Różnice w organizacji mózgu (Moir, Jessel, 2004)
Funkcja Lokalizacja Efekt

Kobiety Mężczyźni Kobiety Mężczyźni
Mechanizmy języka: mowa, gramatyka itp przód lewej półkul przód i tył lewej półkuli większe skupienie ośrodków większe rozproszenie ośrodków
Słownictwo:
definiowanie słów
przód i tył obu półkul przód i tył lewej półkuli większe rozproszenie ośrodków większe skupienie ośrodków
Postrzeganie wzrokowo-
przestrzenne
obie półkule prawa półkula większe rozproszenie ośrodków większe skupienie ośrodków
Postrzeganie wzrokowo-
przestrzenne
obie półkule prawa półkula większe rozproszenie ośrodków większe skupienie ośrodków
Emocje obie półkule prawa półkula większe rozproszenie ośrodków większe skupienie ośrodków


Dotychczas prezentowane były wyniki badań dotyczące wszystkim umiejętności językowych i przestrzennych. Ale mózg determinuje także nasze uczucia, naszą zdolność do reagowania na nie i do ich wyrażania. Okazuje się, że u kobiet reakcje emocjonalne obecne są w obu półkulach mózgowych, podczas gdy u mężczyzn funkcje emocjonalne skoncentrowane są głównie w półkuli prawej. W związku z tym staje się ważne jakie są różnice w rozmieszczeniu w mózgu obszarów kontrolujących emocje. Różnice te dotyczą ciała modzelowatego, wiązki włókien łączących lewą i prawą połowę mózgu. Te właśnie włókna nerwowe zapewniają wymianę informacji między obiema półkulami mózgowymi. Ciało modzelowate jest odmienne u kobiet i u mężczyzn. Pewien istotny obszar ciała modzelowatego jest u kobiet grubszy i bardziej bulwiasty niż u mężczyzn. Jako całość to podstawowe centrum wymiany informacji jest, w proporcji do całkowitej wagi mózgu, większe u kobiet niż u mężczyzn. A jego odmienność u obu płci daje się precyzyjnie zaobserwować. Kobiety mają większą liczbę połączeń tworzących ciało modzelowate, łącznik między obiema półkulami. Oznacza to, że między prawą i lewą stroną kobiecego mózgu następuje wymiana większej ilości informacji. Im więcej ludzie mają połączeń między lewą i prawą półkulą, tym większą posiadają umiejętność łączenia i kojarzenia ze sobą informacji werbalnych i wizualnych.

Niektórzy naukowcy sugerują, że różnice w reakcjach emocjonalnych kobiet i mężczyzn można wytłumaczyć różnicami w strukturze i organizacji ich mózgów. Mężczyzna trzyma emocje tam, gdzie je ma, a miejsce to znajduje się w prawej półkuli – podczas gdy zdolność wyrażania ich w mowie znajduje się po drugiej stronie. Ponieważ obie półkule połączone są mniejszą liczbą włókien nerwowych niż u kobiety, przepływ informacji między nimi jest bardziej ograniczony. A więc mężczyźnie trudniej wyrazić uczucia, bo informacje przepływają u niego do werbalnej, lewej półkuli z większym oporem. Kobiecie może być trudniej oddzielić emocje od rozumowania ze względu na sposób, w jaki zorganizowany jest jej mózg. Funkcje emocjonalne umieszczone są u kobiety w obu półkulach, a w dodatku posiada większy przepływ informacji między półkulami. Strona emocjonalna mózgu jest lepiej połączona ze stroną werbalną. Kobieta może wyrazić swoje uczucia słowami, ponieważ to, co czuje, jest efektywniej przekazywane do werbalnej strony mózgu. Różnice w strukturze mózgu i wynikające z nich różnice w możliwościach powodują, że kobiety i mężczyźni wykorzystują przy rozwiązywaniu problemów swoje najsilniejsze atuty. Strategia mózgu mężczyzny powoduje, że podchodzi on do problemów w sposób pragmatyczny, a zarazem całkowicie i z samej swej istoty egocentryczny. Gdy otrzyma zaproszenie na przyjęcie w terminie kolidującym z innym spotkaniem, porówna zyski, jakie może odnieść z każdego z nich, albo poszuka takich rozwiązań, które pozwolą mu udać się na obydwa. Kobieta prawdopodobnie albo pozostanie wierna swojemu pierwszemu zobowiązaniu, albo wybierze tę sytuację towarzyską, w której tak ona, jak i inni będą się czuli najszczęśliwsi. On pozostaje w związkach władzy i dominacji. Ona w związkach wzajemnego oddziaływania, uzupełniania i współudziału (Moir, Jessel, 2004; Witleson, 1976, 1978, 1985; de Lacoste-Utamsing, 1982, 1986; Bulter, 1984; Witleson, 1978, 1985; Restak, 1979).

Ignorowanie różnic niesie z sobą ryzyko, że powodować będzie głęboki i niepotrzebny gniew oraz frustrację. Bo co będzie, jeśli zostaniemy wychowani w przekonaniu, że wszystkie kobiety i wszyscy mężczyźni są zdolni do doskonałości w każdej dziedzinie, a potem stwierdzimy, a tak z najprawdopodobniej będzie, że to nie jest prawda (bez zmaskulinowania swojego ciała za pomocą sterydów)? Kobiety na pewno nie osiągnęły jeszcze wszystkiego, co są w stanie osiągnąć. Mogą jednakże nadejść czasy, kiedy wszystkie ograniczenia społeczne znikną, wszystkie uprzedzenia zostaną zlikwidowane, a kobiety nadal nie będą dawały sobie rady „tak dobrze” jak mężczyźni. Tak więc, przy najlepszych wysiłkach wszystkich zainteresowanych, może nadal dziać się tak, że mężczyźni będą technokratami, mechanikami i wynalazcami w naszym społeczeństwie. Zupełnie możliwe, że okaże się, iż obecny podział pracy wśród zatrudnionych odpowiada naturalnym predyspozycjom, nie jest natomiast sztucznym zniekształceniem tkwiących w nas możliwości. Być może że kobiety byłyby lepszymi neurochirurgami niż mężczyźni, a z pewnością w przeszłości nie było wielu kobiet neurochirurgów. Ale by osiągnąć najwyższy poziom w zawodzie o takim charakterze, konieczne jest skoncentrowanie się na pragnieniu, by być w czołówce, a czy jest wiele takich kobiet, które rzeczywiście tego właśnie pragną? (Moir, Jessel, 2004).

Kobieta i mężczyzna – komplementarność płci


Dostrzegając istnienie dwóch płci, jakimi są kobiecość i męskość, w dużym stopniu świat został podzielony na dwa odrębne, często wyraźnie od siebie oddzielone obszary, w którym wiele, począwszy od przedmiotów codziennego użytku, poprzez zainteresowania i role życiowe, a skończywszy na zachowaniach seksualnych, jest naznaczone znamieniem płci. Wyraźna mieszanka cech damsko-męskich, odchylenia od standardowych wzorców uważane są niejednokrotnie za dziwactwa czy wręcz patologię, a przejawy zachowań kojarzonych stereotypowo z płcią przeciwną są zazwyczaj ośmieszane i piętnowane. Kobiecy i męski świat w takim ujęciu stawały się alternatywami, oddzielonymi granicą, przed której przekroczeniem jesteśmy ostrzegani od najmłodszych lat. Męskość kojarzona jest z rzeczywistością materialną, konkretną, poznawalną za pomocą rozumu oraz podlegającą ścisłym prawom (logiki?) i praktycznego działania. Przeciwstawna jej kobiecość dotyczy irracjonalności i duchowości (religijności) oraz obejmuje świat uczuć, marzeń i piękna.

Wyraźny podział na dwa płciowe światy można łatwo zauważyć już w przypadku przedmiotów codziennego użytku. Męskie ubrania, buty, fryzury, zegarki czy torby są zazwyczaj praktyczne, o prostych kształty i stonowanych kolorach. Świat męskich przedmiotów, począwszy od odzieży i biżuterii, poprzez samochody i ich wyposażenie, skończywszy na wystroju przeznaczonych dla panów wnętrz, jest ubogi w elementy dekoracyjne. Ma być przede wszystkim funkcjonalny. Drobne dodatki znajdują są zazwyczaj jedynie dla podkreślenia pozycji właściciela. Zupełnym przeciwieństwem świata przedmiotów męskich są rzeczy przeznaczone w domyśle dla pań. Najbardziej pożądane w nich jest uderzające piękno, wzbudzające zachwyt i oczarowanie obserwatorów. Kobiece ubrania, fryzury, makijaż czy obuwie służą przede wszystkim ozdobie, a nierzadko dalekie są od wygody. Taki podział świata przedmiotów lansuje rynek, nie tylko posługując się etykietkami: „dla kobiet” lub „dla mężczyzn”, a także poprzez różnego rodzaju oznaczenia, choćby lewo- lub prawostronne zapięcia. Według podobnych kryteriów różnicuje się męskie i kobiece zainteresowania i hobby. Panowie skupiają się wokół dziedzin związanych z siłą, racjonalnym myśleniem, rywalizacją i osiąganiem wymiernych rezultatów. Sport, polityka, motoryzacja są zainteresowaniami przeznaczonymi przede wszystkim dla panów, którzy dzięki nim mogą w pełni rozwinąć w sobie kojarzone z męskością zachowania i umiejętności. Hobby skupione w przeciwnym obozie, pań, dotyczą w większości kobiecego świata uczuć i piękna. Moda, pielęgnacja urody, te niby kobiece hobby sprawiają wrażenie odrealnionych, nieszkodliwych i, niestety, w jakimś sensie mało poważnych.

Męsko-kobiece zróżnicowanie świata widać również w stereotypowym podziale zawodów. Czy podział ten nie wynika jedynie z troski o bezpieczeństwo, warunki zdrowotne czy higienę pracy? Wydaje się, że raczej nosi w sobie ślady wpływu obowiązujących stereotypów. I choć emancypacja kobiet w dużym stopniu go już zatarła, to jednak w dalszym ciągu pewne zajęcia uznawane są za typowe dla danej płci. Politycy, biznesmeni czy naukowcy to w dalszym ciągu przede wszystkim mężczyźni i choć pewne uwarunkowania biologiczne wskazują rzeczywiście na nieco lepsze predyspozycje panów do ich wykonywania, to przecież istniejące proporcje są wyraźnie zniekształcone. Panie podejmują przeważnie zajęcia, które nie naruszają schematu wrażliwej kobiety: praca z dziećmi, opieka nad chorymi, czy zawody artystyczne, związane z modą, upiększaniem. Kobieta podejmująca tradycyjnie męskie zajęcia nie należy już do rzadkości, to jednak postrzegana jest trochę jak wyjątkową.

Chociaż, jak było to zaprezentowane w poprzedniej części, istotnie pomiędzy kobietami i mężczyznami zachodzą określone różnice, to ich charakter nie jest na tyle determinujący, aby wystarczył do aż takiego różnicowania światów: kobiecego i męskiego. Czyli większość uwidaczniających się różnic ma przede wszystkim charakter nabyty, powstały głównie w procesie tworzenia się stereotypów. Pogląd, że obowiązujące wzorce kobiecości i męskości są zgodne z naturą, w rzeczywistości nie uwzględnia olbrzymiej roli uczenia się społecznego. Wyuczone przez lata zachowania, wytrenowane reakcje i proponowane role, do których pełnienia nakłaniała nas rodzina i społeczeństwo, i które, opanowały wszystkie obszary życia, w dużym stopniu ograniczyły nasze perspektywy, zawężając je do uznanych przekonań, co często skutecznie tłumi nasze autentyczne pragnienia, swobodną i wolną realizację naszej osobowości. Żyjąc w społeczeństwie, które podkreśla i pielęgnuje różnice między płciami, nabieramy w przekonania, że kobiecość i męskość to dwie, niemające nic ze sobą wspólnego sposoby funkcjonowania, dwa skrajne, albo nawet wykluczające się wzajemnie „czucia” i „myślenia”, niemające większych szans na zgodne współistnienie. W rzeczywistości podział świata na męski i kobiecy jest skutkiem stworzenia płciowych stereotypów i podziału ludzi na przedstawicieli jednej z dwóch alternatywnych osobowości. Nasza prawdziwa natura jest pełna, kiedy wyposażona w obydwa aspekty: męski - racjonalny, i kobiecy - uczuciowy, obydwa jednakowo potrzebne i jednakowo ważne. Kobiecość i męskość istnieją w każdym z nas i tylko obydwie razem, współdziałając tworzą spójną całość. Odkrywanie siebie do pełni własnego funkcjonowania, bez sztywnych i sztucznych stereotypów następuje powoli. Coraz wyraźniej widać pewien postęp społeczny w tej dziedzinie i tendencję do stopniowego przenikania się tych dwóch obszarów. Nie chodzi tu jednak (mam nadzieję) o stworzenie nowego stereotypu: unisex (widocznego choćby w modzie), lecz rozwój swojej naturalnej osobowości, gdzie mężczyźni są silni i jednocześnie nie wstydzą się swoich łez, a kobiety nie zaprzeczają swojej wrażliwości, ale korzystają z wszystkich swoich predyspozycji i angażują się wszędzie tam, gdzie znajdują coś, co je ciekawi, fascynuje, daje szanse zarówno na karierę, jak i spełnianie się w każdej wybranej przez siebie roli (także bez zakazu bycia matką, bo to szkodzi własnemu rozwojowi).

Rozgraniczenie męskości i kobiecości zostało wzmocnione przez społeczne ukształtowanie się płciowych stereotypów. Aby się do nich dostosować kobiety i mężczyźni często tłumią w sobie te aspekty osobowości, które kojarzone są z płcią przeciwną. Wynikiem takich działań jest kształtowanie się osobowości sztucznie wykreowanej, pozbawionej pewnych cech, zachowań i uczuć blokowanych przez zbędny płciowy typ. Szczególnym wyrazem takiej kreacji są niejednokrotnie poważne kłopoty we wzajemnej komunikacji. Mówi się nawet o pewnym „dialekcie”, języku, charakterystycznym do poszczególnych płci, a utrudniającym wzajemne porozumienie. Takie „spolaryzowane osobowości” niejednokrotnie wkładają wiele wysiłku, aby nawzajem się zrozumieć, nie zawsze przynoszącego oczekiwane rezultaty. Kiedy taki „idealny” mężczyzna reprezentuje tylko cechy związane z siłą oraz twardym, racjonalnym, światopoglądem i sposobem działania (z tłumieniem lęku i ukrywaniem słabości), a kobieta według podobnego modelu ogranicza się do uczuciowości (miła i uśmiechnięta, lecz ukrywająca negatywne emocje), ulęgłości, sprawiania wrażenia słabej i bezradnej, trudno o satysfakcje w relacji. Zupełnie inaczej wygląda to u partnerów o pełnej, niestłumionej, kobieco-męskiej naturze. Nie ograniczają oni w sobie żadnych cech, nie mają tym samym potrzeby doświadczania nasilonej ich dawki u partnera płci przeciwnej (np. w formie tzw. delegacji – prowokowania agresji lub utrzymywania w bezradności). Akceptując w sobie obydwa aspekty swojej natury, są otwarci na ich pełny zestawu u partnera. Oczywiście proporcja i nasilenie cech kobiecych i męskich jest u każdego człowieka inne. Stanowi to szansę do wzajemnego uzupełniania się, komplementarności w relacji, we wspólnym podejmowaniu różnych działań, przeżywaniu doświadczeń. Jednak w odróżnieniu od osób silnie spolaryzowanych kobiety i mężczyźni o pełnej osobowości nie poszukują w relacji tylko uzupełnienia swoich deficytów, uzupełnienia braków, lecz poszukują osoby z która mogą dzielić swoje wewnętrzne bogactwo, z którą mogą realizować swoja własna odrębność, lecz bez obciążania partnera ich kosztami, co więcej we wzajemnym zrozumieniu i wspieraniu się. Wówczas w odróżnieniu od wewnętrznie rozdartych, okrojonych, cierpiących w samotności, będą czuli się ludźmi spełnionymi. Osobowość człowieka zawiera w sobie wszystkie konieczne do szczęścia aspekty, w związku z czym poszukiwanie partnera i budowanie relacji z nim nie powinno wynikać z pragnienia uzupełnienia siebie, lecz z potrzeby bliskości drugiego, fascynującego, równie pełnego człowieka. (Socha, 2005; Moir, Jessel, 2004; Brannon, 2002; Wojcieszke, 2004; Renzetti, Curran, 2005; Bassi, Zamburlin, 2003; Pelamatti, Peluso, 2005; Lipsitz Bem, 2000; Trobisch, 2006; Mary, 2005; Kaschak, 2001; Horney, 1967/2003).

Ku pełni dojrzałości


Większość ludzi przechodzi w dzieciństwie proces wychowania kształtujący nieco stereotypowy obraz osobowości i często nie zdaje sobie sprawy z tego, że nosi w sobie również niepotrzebne obciążenie, uformowane przez tradycję i kulturę. Pomimo, iż są przekonani, że żyją w całkowitej wolności ich wybory niejednokrotnie nie są podyktowane naturalnymi pragnieniami, lecz silne ograniczone tymi fragmentami osobowości, które powodują, że podejmowane decyzje nie mają na celu osiągnięcie harmonii, a realizacja ich najgłębszych marzeń zostaje zepchnięta na dalszy plan. Wobec braku uświadomienia sobie mechanizmów kształtowania płciowych stereotypów i ich destrukcyjnych skutków, nie mają możliwości wyzwolenia się ze schematyczności i powtarzalności pewnych zachowań. Stereotypowo pojmowanie męskość i kobiecość powoduje, że u ludzi tak spolaryzowanych życie wygląda na ogół podobnie i daje się sprowadzić realizowania pewnych zwyczajowo zaprogramowanych etapów. Pragnienie głębokiej relacji miłości i związane z tym poszukiwanie drugiej osoby wypływa wówczas z poczucia niespełnienia i tęsknoty za wewnętrzną harmonią. Pierwsza, czy kolejna miłość, rodzi olbrzymią nadzieja, że dzięki ukochanej osobie ich życie diametralnie się zmieni i poczują w końcu tak długo oczekiwane spełnienie. Zarówno ludzie o osobowości kobieco-męskiej, jak i ci o osobowości spolaryzowanej czekają na wielką miłość, jednak różnią ich powody tych oczekiwań oraz przezywane uczucia w przypadku braku partnera. O ile kobiety i mężczyźni o niestłumionej naturze nie czują się bez drugiej osoby nie w pełni nieszczęśliwe, o tyle u osób stereotypowych płciowo, brak partnera jest często powodem poczucia pustki i bezsensu życia.

Choć pozornie, to właśnie miłość stereotypowego mężczyzny i kobiety wydaje się być silniejsza i gorętsza, w rzeczywistości jest to często krótkotrwałe zauroczenie, a nieco spokojniejsza i rozwijająca się wolniej miłość ludzi pełnych jest uczuciem o wiele stabilniejszym. Po okresie wzajemnego poznawania się partnerzy chcą nadal być razem, a związek przechodzi stopniowo w kolejny etap. U ludzi tych początkowy dystans stopniowo zanika i odnajdują dla siebie coraz więcej zrozumienia, a ich życie uczuciowe ciągle się wzbogaca. W przeciwnym przypadku po pewnym nasyceniu się kontaktem z reprezentowanymi przez partnera cechami, zaczynają odczuwać sygnały niezadowolenia. Pojawiają się obawy przed utratą partnera oraz zazdrość i zaborczość, wynikające z lęku przed utratą tego złudnego źródła harmonii. Potrzeba stałej obecności bliskiej osoby wywołuje próby podporządkowania go sobie i walki o dominację, będące źródłem coraz to większych nieporozumień. Miłość ulega stopniowemu wypaleniu się. Partnerzy o pełnej osobowości znają się właściwie dokładnie, nie potrzebują niczego ukrywać przed sobą, ani wzajemnie się kontrolować. Ich wspólne pasje, przekonania życiowe, bliskość w sposobie wyrażania myśli i uczuć sprawia, że oddaja się siebie coraz bardziej. Związek osiąga dojrzałość, kobieta i mężczyzna czują swoje wzajemne wsparcie, zrozumienie i akceptację także zauważanych różnic, ustalając jednocześnie zdrowe proporcję między własnymi aspiracjami i rozwojem, a czasem poświęcanym sobie nawzajem. Z upływem czasu tak miłość nie gaśnie.

Każdy związek dopada czasem jakiś kryzys. Partnerzy stereotypowi zauważając dzielące ich różnice wyobrażają sobie, że prawdopodobnie nigdy nie osiągną oczekiwanego porozumienia. Bagaż takiego ukształtowania jest niestety czasem tak duży, że pragnienia, oczekiwania, sposób wypowiadania się czy zachowania seksualne są skrajnie odmienne, tak jak gdyby byli przedstawicielami dwóch różnych gatunków. Dodatkowym nieszczęściem jest, gdy partnerzy zaczynają szukać winy w sobie nawzajem, albo w przekonaniu o niedających się pokonać różnicach płciami. Stereotypowo męski mężczyzna i schematycznie kobieca kobieta coraz dotkliwiej odczuwają niemożność porozumienia, a uczucie pustki i samotności wydaje się narastać. Nierzadko po krótkim etapie próby ratowania nadchodzi moment decyzji o rozstaniu, zakończeniu nieprzynoszącego oczekiwanej satysfakcji związku. Wraz z odejściem partnera następuje okres braku nadziei i rezygnacji, zwątpienia w zdolność do odnajdowania się w relacji. Natura jest jednak silna i niezaspokojone tęsknoty dają o sobie znać. Mężczyzna i kobieta dochodzą po pewnym czasie do wniosku, że przyczyną braku powodzenia była niewłaściwie dobrana osoba. Wina zostaje zrzucona w na partnera lub na nieznajomości jego charakteru. Pojawia się nowa nadzieja że tym razem na pewno się uda i zaczyna sie wszystko od początku. Kołowrotek się kręci. Wzrasta troska i skupienie, aby tym razem znaleźć właściwego partnera. Lepiej precyzujemy oczekiwania, opracowujemy dokładniejsze „instrukcje obsługi” płci przeciwnej. Wszystkie te metody mogą jednak nie przynieść oczekiwanych rezultatów bez własnej przemiany wewnętrznej, odnalezienia w sobie pełni swojej osobowości i korekty tego, co nieuchronnie prowadzi do powstawania barier w relacjach i zatrzymania się w ich rozwoju. Sposobem na przerwanie błędnego koła jest więc praca nad samym sobą, nad przełamaniem wewnętrznych lęków, pozbyciem się stereotypowych uprzedzeń i ostateczną akceptacją swojej prawdziwej, kobieco-męskiej natury. Samo dopuszczenie do głosu obydwu aspektów naszej osobowości nie spowoduje automatycznie, że od razu znajdziemy się w satysfakcjonującym związku. Odnalezienie komplementarnej do nas osoby, kogoś, z kim zbudujemy autentyczną, emocjonalną bliskość, też nie jest takie łatwe. Ważniejsze jest jednak to, że ewentualna samotność nie będzie oznaczała przerażającej pustki. Uświadomienie sobie powodów naszego wewnętrznego wyobcowania i prawdziwej potrzeby bycia z drugą osobą zwiększa szansę na realizację prawdziwej relacji, zanim uwierzymy, że nie jest to nam przeznaczone.

Występujące pomiędzy mężczyzną a kobietą pewne różnice w funkcjonowaniu nie powodują, że kobiecość i męskość to dwa rozłączne się modele płciowe. W każdym człowieku, choć w różnym nasileniu, obecne są jednocześnie obydwa współistniejące aspekty osobowości. Zapewniają nam one nie tylko zdolność do komplementarności w relacjach, ale są nam w jednakowym stopniu potrzebne i to właśnie dzięki nim nasza osobowość i możliwości zachowań są tak bogate. Damsko-męska osobowość jest przez to jednocześnie silna i delikatna, niezależna i pełna współczucia, racjonalna i intuicyjna; w zależności od potrzeby będzie przyjmowała takie zachowania i dawała wyraz takim uczuciom, które najbardziej odpowiadają danej sytuacji i które dadzą efekt najbardziej zbliżony do oczekiwanego. Żaden z aspektów płci nie jest lepszy ani gorszy, każdy powstał w określonym celu i jest potrzebny do pełnego funkcjonowania. Ostatecznie, pomimo pewnych dominacji cech, kształtowanych w naszej naturze w odpowiedzi na określone zapotrzebowanie związane z pełnionymi rolami we wzajemnych relacjach nie różnimy się aż tak bardzo. Możemy tego doświadczyć, przywracając do życia, pielęgnując w sobie te cechy, które uznane niby za sprzeczne z naszą płcią były zaniedbywane lub nawet dyskryminowane od dzieciństwa. Nasza męskość i kobiecość nie tylko na tym nie ucierpią, lecz doznając uzupełnienia pokażą swoją prawdziwą siłę. Akceptujące swoją męskość kobiety oraz pogodzeni ze swą kobiecością mężczyźni działają w życiu o wiele rozsądniej i lepiej rozumieją otaczający ich świat, potrafią adekwatniej na niego wpływać i sprawniej oraz pełniej realizować w nim przyjęte przez siebie cele. Jedność myśli i uczuć, woli i działań to cechy osób dojrzałych, potrafiących dokonać właściwej oceny rzeczywistości i decydować, co należy w niej zmienić.

Będące integralną częścią życia związki międzyludzkie podlegają tym samym prawom (cechy dojrzałości) i będą bardziej satysfakcjonujące w przypadku partnerów o pełnej osobowości. Konieczność zmierzenia się z realnymi problemami codziennego życia wymaga większego udziału czynnika męskiego, podczas gdy przepełnione czułością chwile są w pełni satysfakcjonujące wtedy, jeżeli partnerzy dopuszczają do głosu swoją kobiecość. Akceptujący swoją damsko-męską naturę osiągną porozumienie i bliskość, jakiej nie potrafią doświadczyć ludzie spolaryzowani płciowo. W rzeczywistości miłość neurotyczna, niepełna, wynika ze skrajnie stereotypowego wychowania i silnego pragnienia kontaktu ze stłumioną częścią samych siebie. Miłość ludzi niepełnych nieustannie ociera się o lęk i wynikające z tego konflikty. Związki ludzi akceptujących istnienie w nich pierwiastka kobiecego i męskiego, nie są narażone na takie sytuacje, gdyż fundamentem partnerstwa jest naturalny pociąg wynikający z subtelnych różnic oraz głębi i bogactwa innej, pełnej osobowości.

Kobiety i mężczyźni mogą żyć szczęśliwiej, lepiej się rozumieć, bardziej kochać i urządzić świat z lepszym skutkiem, gdy zaakceptują swoje podobieństwo i swoją odmienność. Możemy wówczas budować nasze życie na bliźniaczych filarach osobowości obu płci. Nie ma potrzeby utrzymywania fałszywych tez o identyczności, ani przesadnego podkreślania odmienności. Skrajne twierdzenia niczego nie wnoszą, poza ewentualnymi napięciami w stosunkach między płciami. Zwykłe zrozumienie, że mężczyźni mogą być silni w dziedzinach, w których kobiety są słabe, a kobiety silne w tym, w czym słabi są mężczyźni, mogą także wzajemnie się wspierać, uzupełniać i często wzajemnie zastępować może prowadzić do bardziej mądrzejszych i szczęśliwszych stosunków miedzy nimi (Socha, 2005; Moir, Jessel, 2004; Brannon, 2002; Wojcieszke, 2004; Renzetti, Curran, 2005; Bassi, Zamburlin, 2003; Pelamatti, Peluso, 2005; Lipsitz Bem, 2000; Trobisch, 2006; Mary, 2005; Kaschak, 2001; Horney, 1967/2003).

Podsumowanie


W swoim procesie rozwoju Jezus czerpał doświadczenia zarówno z relacji z Matka, jak i Józefem, od obydwojgu bezpośrednio, i z ich wzajemnej relacji miedzy sobą. Uczył się czym jest miłość, która potrafi połączyć różnice w jedną całość, służąc wzajemnemu wspieraniu się i rozwojowi. To przygotowanie, szczególnie z pierwszych lat życia posłużyło mu w jego relacjach z osobami, które zaprosił, włączył do swojego planu zbawiania. Byli wśród nich zarówno mężczyźni (uczniowie), jak i kobiety (Maria Magdalena i inne, które mu towarzyszyły). Najczęściej nie były to osoby o nadzwyczajnych cechach, „super” dojrzałe, dysponujące odpowiednim wykształceniem i merytorycznym przygotowaniem. Byli to ludzie – w pewnym sensie – napotkani, i z nimi Jezus potrafił nawiązywać głębokie relacje (Piotr, Marta i Maria z Betanii), przekonywać je do zauważenia wartości, które dotychczas często były im obce. Bez nacisku i manipulacji uzyskiwał ich włączenie się w realizację jego wizji życia i świata. Nie zawsze przychodziło mu to prosto i łatwo. Było wiele nieporozumień i konfliktów. Wówczas jego rodzinne wyposażenie okazywało się szczególnie przydatne. Potrafił rozmawiać „językiem” kobiet i mężczyzn. Można zauważyć, że również w stosunku do swej Matki potrafił zachować zarówno głęboką (kobiecą) wrażliwość i miłość, jak i zdrowy (męski) dystans (pozostanie w świątyni w sprawach Ojca, wesele w Kanie Galilejskiej, reakcja na odwiedziny, opuszczenie dla pełnienia swojej misji), aż po pełen bólu opuszczenia, ale i troski dzień ostatni. Wygląda na to, że niby skrajnie różne cechy (stereotyp męski i żeński) istniały w nim jednocześnie bez dysonansu i wewnętrznego konfliktu. Analiza wielu jeszcze relacji i zachowań Jezusa umożliwia poznanie, w jaki sposób łączył w swojej osobie, to wszystko, czego się nauczył od rodziców i jak przeszczepiał to swojemu otoczeniu. Widać to w niemal każdym jego spotkaniu z kimkolwiek (Samarytanka przy studni, głodni na pustkowiu, chorzy i kalecy, wrogo nastawieni faryzeusze i saduceusze, Judasz, zachowanie w czasie sądu i pobytu u Piłata). Oddzielna analiza każdej z tych sytuacji przekracza możliwości obecnego opracowania. Niemniej jednak, ich zasygnalizowanie może spełnić role inspiracji i zaproszenia do samodzielnego popatrzenia na opisy biblijne również z takiej strony. Takie poznanie może okazać się cenne w kształtowaniu własnych relacji i własnej dojrzałości.

Pierwszy akapit wstępu przedstawia informacje o typowych (wg badań socjologicznych) sytuacjach naszych rodzin. Sugeruje także, jakie konsekwencje dla społeczeństwa i indywidualnego formowania się jednostek może to przynieść. Wydaje się, że pewnym cennym „antidotum” na prawdopodobnie nieuchronne zagrożenia, może być zaczerpniecie z przekazu zarówno Ewangelii, jak i aktualnych osiągnięć w psychologii. Być może pogłębione zrozumienie własnej natury otworzy w nas nowe zasoby motywacji i pobudzi do pełnego szacunku, głębokiego zaangażowania w tworzenie dojrzałych relacji, w których będziemy mogli realizować siebie, realizując jednocześnie, przyjęte przez siebie w wolności nasze misje.



    Autor jest psychologiem, psychoterapeutą, doktorem nauk humanistycznych w zakresie psychologii, adiunktem Katedry Psychologii Religii Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.



Bibliografia


  • Bardwick, J. M. (1971). The Psychology of Women. New York: Harper & Row.
  • Bassi, G., Zamburlin, R. (2003). Komunikacja w małżeństwie. Kraków: eSPe.
  • Bellenzier, M. T. (1985). Questione femminile - Da dove verso dove. Roma: Paoline.
  • Benbow, C. P., Benbow R. M. (1980). Sex differences in mathematical reasoning ability: more facts. Science 210, s.1234-1236.
  • Benbow, C. P., Stanley, J. C. (1983). Sex differences in mathematical reasoning ability: more facts. Science 222, s.1029-1031.
  • Brannon, L. (2002). Psychologia rodzaju. Gdańsk: GWP.
  • Burg, A. (1966). Visual acuity as measured by dynamic and static tests: a comparative evaluation. J. Appl. Psychol., 50, s. 460-466.
  • Butler, S. (1984). Sex differences in human cerebral f unction. W: G. J. de Vries i in. (red.). Progress in Brain Research, 61. Amsterdam: Elsevier, s. 443-455.
  • de Lacoste-Utamsing, C., Holloway, R. L. (1982). Sexual dimorphism in the human corpus callosum. Science, 216, s. 1431-1432.
  • de Lacoste-Utamsing, C., Holloway, R. L. (1986). Sex differences in the fetal human corpus callosum. Human Neurobiology, 5, s. 93-96.
  • Di Nicola, G. P. (1988). Uguaglionza e differenza: la reciprocita uomodonna. Roma: Citta Nuova.
  • Durden-Smith, J., de Simone, D. (1983). Birth of your sexual identity. Science Digest, 9, s. 86-88.
  • Durden-Smith, J., de Simone, D. (1983). Sex and the Brain. London: Pan Original.
  • Flor Henry, P. (1979). Gender, hemispheric specialization and psychopathology. W: Social Science and Medicine, 12b, s. 155-162.
  • Garai, J. E., Scheinfeld, A. (1968). Sex differences in mental and behavioural traits. Genetic Psychology Monographs, 77, s. 169-299.
  • Gaulin, S. J. C., i in. (1986). Sex differences in spatial ability: An evolutionary hypothesis and test. The American Naturalist, 127, 1, s. 74-88.
  • Gordon, H. W., Galatzer, A. (1980). Cerebral organization in patients with gonadal dysgenesis. W: Psychoneuroendocrinology, 5, s. 235-244.
  • Gow, W., McEwen, B. S. (1980). Sexual Differentiation of the Brain. Cambridge, Mass.: Massachusetts Institute of Technology Press.
  • Gray, J. A. (1971) Sex differences in emotional and cognitive behaviour in mammals including man: adaptive and neural bases. Acta Psychologica, 35, s. 89-111.
  • Harris, L. J. (1972). Sex-Related Variations in Spatial Skills. W: L. S. Liben, C. Hutt. (red.). Males and Females. London: Penguin.
  • Harris, L. J. (1978). Sex differences in spatial ability: possible environmental, genetic and neurological factors. W: M. Kinsbourne (red.). Asymmetrical Function of the Brain. Cambridge University Press, s.405-522.
  • Harshman, R. A., i in. (1983). Individual differences in cognitive abilities and brain organization: sex and handedness differences in ability. W: Canadian Journal of Psychology, 37, 1, s. 144-192.
  • Hines, M. (1982). Prenatal gonadal hormones and sex differences in human behaviour. Psychological Bulletin, 92, 1, s. 56-80.
  • Hines, M. (1982). Prenatal gonadal hormones and sex differences in human behaviour. Psychological Bulletin, 92, 1, s. 56-80.
  • Horney, K. (1967/2003). Psychologia kobiety. Poznań: Rebis.
  • Hutt, C. (1975). Neuroendocrinological, behavioural and intellectual differentiation in human development. W: C. Ousted, D. Taylor (red.). Gender Difference: Their Ontogeny and Significance. London: Churchill Livingstone, s. 73-121.
  • Inglis, J., Lawson, J. S. (1981). Sex differences in the effects of unilateral brain damage on intelligence. Science, 212, s. 693-695.
  • Kaschak, E. (2001). Nowa psychologia kobiety. Podejście feministyczne. Gdańsk. GWP.
  • Kimura, D. (1985). Male brain, female brain: the hidden difference. Psychology Today, 11, s. 51-58.
  • Kimura, D. (1986). How different are the male and female brains?, Orbit,17, 10 (3), s. 13-14.
  • Kimura, D. (1987). Are men's and women's brains really different? Canadian Psychol., 28, (2), s. 133-147.
  • Lerner, G. (1993). The creation of feminist consciusness. New York: Oxford University Press.
  • Lipsitz Bem, S. (2000). Męskość kobiecość. O różnicach wynikających z płci. Gdańsk: GWP.
  • Mary, M. (2005). Koniec z walką a związku. Warszawa: PZWL.
  • Mateer, C. A., i in. (1982). Sexual variation in cortical localization of naming as determined by stimulation mapping. The Behavioural and Brain Sciences, 5, s. 310-311.
  • McEwen, S. (1981). Neural gonadal steroid actions. Science, 211, 1303-1311.
  • McEwen, S. (1987). Observations on brain sexual differentiation: a biochemist's. W: J. M. Reinisch i in. (red.). Masculinity and Femininity. Oxford University Press, s. 68-79.
  • McGlone, J., Davidson, W. (1973). The relation between cerebral speech laterality and spatial ability with special reference to sex and hand preference. Neuropsychologia, 11, s. 105-113.
  • McGuinness, D. (1976). Sex Differences in Organization, Perception and Cognition. W: B. Lloyd, J. Archer (red.). Exploring Sex Differences. London: Academic Press, s. 123-155.
  • McGuinness, D. (1979). How schools discriminate against boys. Human Nature, 1, s. 82-88.
  • McGuinness, D. (1985). When Children Don't Learn. New York: Basic Books.
  • Moir, A., Jessel, D. (2004). Płeć mózgu. Warszawa: PIW.
  • Nyborg, H. (1983). Spatial ability in men and women: review and new theory. Adv. Behav. Res Ther., 5, s. 89-140.
  • Pac, K. (2008). Polacy nie odzywają się do rodziny. Badania Fundacji Komunikacji Społecznej, pobrano: 6.06. 2008. http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article186890/Polacy_nie_odzywaja_sie_do_rodziny.html
  • Pelamatti, L., Peluso, A. (2005). Spódniczka i spodnie. Poznań: KŚW.
  • Raisman, G., Field, P. M. (1971). Sexual dimorphism in the preoptic area of the rat. Science, 173, s. 731-733.
  • Raisman, G., Field, P. M. (1973). Sexual dimorphism in the neuropil of the preoptic area of the rat and its dependence on neonatal androgen. Brain Research, 54, s. 1-29.
  • Reinisch, J. M. (1974). Fetal hormones, the brain, and human sex differences: a heuristic, integrative review of the recent literature. Archives of Sexual Behaviour, 3, 1, s. 51-90.
  • Reinisch, J. M. i in. (1987) (red.). Masculinity and Feminity. The Kinsey Institute Series, Oxford University Press.
  • Reinisch, M. (1976). Effects of prenatal hormone exposure on physical and psychological development in humans and animals: with a note on the state of the field. W: E. J. Sachar (red.). Hormones and Behaviour. New York: Raven Press, s. 69-94.
    Renzetti, C. M., Curran, D. J. (2005). Kobiety mężczyźni i społeczeństwo. Warszawa: PWN.
  • Restak, R. (1979). The Brain. The Last Frontier. New York: Doubleday and Company.
  • Saraceno, C. (1978). Pluralità e mutamento. Riflessioni sull'identità al femminile., Milano: FrancoAngeli.
  • Socha, E. (2005). On nie jest z Marsa, Ona nie jest z Wenus. Warszawa: Bellona.
  • Trobisch, I. (2006). Być kobietą. Warszawa: Vocatio.
  • Tucker, D. M. (1976). Sex differences in hemispheric specialization for synthetic visuospatial functions. Neuropsychologia, 14, s. 447-454.
  • Witleson, S. F. (1976). Sex and the single hemisphere: specialization of the right hemisphere for spatial processing. Science, 193, s. 425-427.
  • Witleson, S. F. (1978). Sex differences in the neurology of cognition: psychological, social, educational and clinical implications. W: E. Sullerot (red.). Le Fait Fèminin. France: Fayard, s. 287-303.
  • Witleson, S. F. (1978). Sex differences in the neurology of cognition: social, educational and clinical implications. W: E. Sullerot (red.). Le Fait Fèminin. France: Fayard, s. 287-303.
  • Witleson, S. F. (1985). The brain connection: the corpus collosum is larger in left handers. Science, 229, 665-668.
  • Wojciszke, B. (2004). Kobiety i mężczyźni: odmienne spojrzenie na różnice. Gdańsk: GWP.
  • Yarmey, A. D. (1979). The effects of attractiveness, feature saliency and liking on memory for faces. W: M. Cook, G. Wilson (red.). Love and Attraction. Oxford: Pergamon Press, s. 51-53.

Wielki w cieniu

Dziś mija dwudziesta ósma rocznica śmierci Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niezwykła to postać, choć dla wielu tonie w cieniu Jana Pawła II. A tymczasem być może albo zgoła na pewno Karol Wojtyła nie byłby taki jak był, gdyby nie duchowa i nie tylko duchowa obecność Prymasa Tysiąclecia.


Miał duży udział w wyborze Karola Wojtyły na papieża. 22 października 1978 uczestniczył w inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Przystąpił do homagium, czyli uroczystego złożenia przez kardynałów hołdu nowemu papieżowi. Gdy prymas Wyszyński całował papieża w pierścień, Jan Paweł II na znak szacunku dla Wyszyńskiego uniósł się z tronu, ucałował go w rękę i uścisnął.


Jan Paweł II wspomina prymasa w swoim testamencie słowami: "Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: «Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie». Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. «Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję» – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa Swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda." (za Wikipedia.pl)

Prymas Wyszyński na Jasnej Górze w Częstochowie




Bardziej osobiście, jeśli można to tak nazwać, z Wyszyńskim zetknęłam się przed kilkunastoma laty za sprawą jego tekstów. Zapisków więziennych, które-powiedziałabym - przypadkiem, gdybym w przypadki wierzyła- zobaczyłam w pedagogicznej bibliotece, będąc tam, zdaje się, po jakieś książki psychologiczne czy antologie literatury. Wzięłam więc książkę. O Wyszyńskim nie wiedziałam wtedy prawie nic, a już najmniej - o jego pobycie w więzieniu. Zaiste pojęcia nie miałam, że pobyt w więzieniu mógł być tak twórczy, tak głęboki, tak duchowo wpływający na to, co się w Polsce dzieje. Że to było coś więcej niż szkoła duchowego przetrwania. Coś więcej niż "non possumus". Miało walor większy niż sprzeciw. Było budowaniem.

Miejsce aresztowania Prymasa
Dzień przed aresztowaniem 25.09.1953 r., gdy po wieczornym nabożeństwie został zatrzymany przez studentów i kobiety zaniepokojone o Jego los powiedział krótko: "Mówcie różaniec. Znacie obraz Michała Anioła - Sąd Ostateczny. Anioł Boży wyciąga człowieka z przepaści ba różańcu. Mówcie za mnie różaniec". O aresztowaniu kard. Wyszyńskiego zadecydowali przebywający w ZSRR Bolesław Bierut i Franciszek Mazur wraz z kierowniczymi czynnikami radzieckimi. 26.09.1953 r. do bramy pałacu Prymasowskiego przy ulicy Miodowej zaczęła dobijać się grupa uzbrojonych ubowców pod dowództwem płk. Więckowskiego - dyrektora IX departamentu MBP. Zdumionemu ks. Gożdziewiczowi oświadczyli, że przynieśli list do biskupa Baraniaka. Obudzony ks. prymas domyślający się podstępu polecił zapalić wszystkie światła, tak aby Warszawa wiedziała co się dzieje.
Prymas w więzieniu, zdjęcie zaczerpnięte stąd

Wpuszczeni na dziedziniec z polecenia ks. kardynała ubowcy wyjaśnili, że przyszli w sprawie urzędowej i dziwili się że tak długo nikt im nie otwierał. "Godziny urzędowe u na są za dnia i wtedy bramy i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje" - wyjaśnił Ksiądz Prymas i udał się na poszukiwanie dozorcy. W tym czasie pies "Baca" rzucił się na jednego z tajniaków i zranił go. W tej sytuacji kard. Wyszyński zawrócił i osobiście opatrzył rany jednego ze swoich prześladowców.
Wreszcie ubowcy skończyli komedię i odczytali decyzję rządu mocą której ks. Prymas miał być natychmiast usunięty z miasta, z zakazem wykonywania jakichkolwiek czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Kard. Wyszyński odmówił podpisania tego dokumentu, uzasadniając, że decyzja jest nie tylko bezprawna ale i szkodliwa dla Polski, i dlatego jej nie uznaje i dobrowolnie domu nie opuści. Odmówił również spakowania rzeczy osobistych, a nalegającej na to zakonnicy powiedział: "Siostro, nic nie zabieram. Ubogi przyszedłem do tego domu i ubogi stąd wyjdę." W obecności ks. biskupa Baraniaka złożył następnie oświadczenie, że całą tą sytuację uznaje za gwałt i że w razie procesu nie chce żadnego adwokata, ponieważ będzie bronił się sam.
Klasztor w Rywałdzie, miejsce pierwszego uwięzienia Prymasa, zdjęcie stąd

Po czym ubrał się w mocne, przygotowane od 2 lat na wypadek aresztowania buty, zabrał podane palto, które wcześniej należało do biskupa Michała Kozala, kapelusz, brewiarz i różaniec. Opuszczający siedzibę arcybiskupów warszawskich Prymas jeszcze raz zaprotestował przeciwko gwałtowi, po czym został wsadzony do samochodu z zamazanymi błotem szybami i wywieziony w eskorcie 6 innych samochodów do klasztoru ojców kamedułów w Rywałdzie. Tak rozpoczęło się ponad 3 lata trwające więzienie prymasa tysiąclecia.
Wiadomość o uwięzieniu Prymasa Polski wywołała ogromne poruszenie wśród milionów polskich katolików, w pełni solidaryzujących się z męczeństwem swojego pasterza, oraz wśród opinii publicznej w całym wolnym świece. Komuniści jeszcze raz ukazali światu swoje prawdziwe oblicze.(źródło)
Fragment Zapisków więziennych, zdjęcie zaczerpnięte stąd

Pamiętam- zdumiała mnie w tekstach Zapisków siła ich autora. To był chyba pierwszy tekst o osobistych przeżyciach duchowych autorstwa mężczyzny, jaki przeczytałam. Do tej pory bowiem jakoś tkwiłam w kręgu religijnej literatury kobiecej. A ona wiadomo bardziej emocjonalną, jak dla mnie wówczas za słodka, nie przemawiająca. Dająca przedsmak duchowej radości przy Bogu, ale kryjąca głębię tak, że wtedy nie mogłam jej dostrzec. Z Zapiskami było zupełnie inaczej. Teksty to jakże bezpośrednie, a jednocześnie bez słodyczy i uniesień Bogu wierne. Już teraz myśli tych tekstów odtworzyć nie potrafię, ale wiem, że coś z nich zostało we mnie na zawsze. Nie umiem powiedzieć, co. To gdzieś w głębi duszy się kryje, jakoś na nią wpływa, Bóg sam jeden wie, jak.