1.6.09

Wino


To dzisiejsza Ewangelia:

W trzecim dniu odbywało się w Kanie Galilejskiej wesele i była na nim Matka Jezusa. Na wesele zaproszono również Jezusa wraz z uczniami. Gdy zabrakło wina, Matka Jezusa szekla do Niego: Nie mają wina. Jezus odpowiedział; Kobieto, czy to należy do mnie lub do ciebie? Jeszcze nie nadeszła moja godzina. Wtedy Jego Matka zwróciła się do służących: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. A znajdowało się tam sześć kamiennych naczyń na wodę, które służyły do żydowskich obmyć rytualnych. Każde z nich mieściło po dwie lub trzy miary.

Stągiew z Kany, zdjęcie stąd


Jezus polecił usługującym: napełnijcie naczynia wodą.


Obrazek ze strony www.edycja.pl


I napełnili aż po brzegi. Następnie powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście przewodniczącemu uczty. I zanieśli.


Kana Galiliejska, w Kościele Cudu (źródło - encyklopedia interia)


Skoro gospodarz skosztował wody przemienionej w wino, a nie wiedział skąd było - służący natomiast, którzy zaczerpnęli wodę, wiedzieli - poprosił pana młodego i rzekł mu: Każdy podaje najpierw dobre wino, a gdy goście sobie popiją, gorsze. Ty przechowałeś dobre wino aż dotąd. Taki początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej i tak objawił swoją chwałę, a Jego uczniowie uwierzyli w Niego (J 2,1-11)


Stągiew kamienna z Kany Galiliejskiej

Dziś, kiedy krótko po obudzeniu się, odkryłam, że w Liturgii jest ten fragment, poczułam się, jakbym dostała nagle i kompletnie niespodziewanie, prezent.
Ha, właśnie mi się przypomniało, że to przecież Dzień Dziecka, więc i Bóg takie prezenty swoim dzieciom robi pewnie :) Od kiedy jestem dorosła, zupełnie nie pamiętam, ze i tak wciąz jestem dzieckiem i dziś mam też święto ;)

Kana Galiliejska dziś


Lubię ten fragment, lubię go od lat. Taki ludzki, a i głęboki zarazem, dotykający też mnie bardzo, bardzo osobiście. Kto osobiście mnie zna, ten wie i czytając ten wpis się domyśli.
Ale doszłam do wniosku, że te osobistości warto uogólnić.
Pamiętam niegdysiejsze kazanie jednego z dobrze znajomych mi księży, dziś przyjaciela mojej rodziny. I słowa, które wtedy padły. Do dziś, mimo upływu lat pamiętam wymowę tego tekstu.
Te stągwie, które napełniano woda, to było jakieś... w przeliczeniu na nasze 600 litrów. 600 litrów wody słudzy musieli przynieść. Jezus mógł przecież uczynić cud bez wody. a jednak nie. jednak potrzebny był ich ludzki wysiłek, mozolny, pozornie bezsensowny.
Jezus nie powiedział im: Przynieście wodę, ja z niej zrobię wino. ba, słudzy w ogóle nie wiedzieli, po co ta woda. Ot, jeden z gości na weselu kazał przynieść 600 litrów wody, a wcześniej Jego Matka stwierdziła, że mają absolutnie Go słuchać, choć oni chyba pojęcia nie mieli, że Matka z Synem rozmawiała o braku wina właśnie.
Jezus kazał im zrobić coś pozornie absurdalnego - zrobili bez szemrania, nie wiedząc kompletnie po co. Wkrótce zobaczyli.



Jezus przemienił ich wysiłek. Tyle kazania sprzed lat.
Ciekawe, że ta przemiana się dokonała w ciszy, dyskretnie. Nie wiadomo kiedy. Po prostu - woda stała się winem. I już. Mało tego, winem najlepszym.
I druga rzecz znamienna - od wysiłku sług nie zależy jakość wina, a jedynie jego ilość. Jakość zależy od Pana. A On jest rozrzutny, jak widać.
A mnie, jak już robię czasem wszystko, co w mojej mocy, wciąż się wydaje, ze skoro Bóg nie wysłuchuje, to znaczy, że zrobiłam za mało... A stąd juz tylko krok do kontrolowania Boga w tym, co jest i być powinno Jego domeną.
I na koniec - tu chodzi o wino. A wino jest synonimem radości. Tak, Bogu zależy na naszjj ludzkiej radości nawet... Nawet na tym, by gospodarzom po ludzku przed gośćmi nie było wstyd, że wina zabrakło.
Wejście do miejsca wesela w Kanie, zdjęcie stąd

Nie mogę w to uwierzyć.
Miałam kiedyś namacalny symbol tej radości, będący zarazem jakby modlitwą o nią. - Malusieńką ampułkę wina zrobionego w Kanie Galilejskiej, przywiezioną z Lednickiego Spotkania Młodych w 2002 roku.

Długo stała, przez ciut nieszczelny korek wyparowało dość sporo tego wina, potem gdzieś przy przeprowadzce ampułka mi zginęła.
A jak jest z radością od Pana, przemienioną z naszego trudu? Ta wieczna nie ginie, nie wietrzeje na pewno. A ta doczesna, ale też od Pana?
Nie wiem. Pytam wiarą i życiem swoim. Bo wciąż tak trudno uwierzyć że Jego to naprawdę obchodzi...


1 komentarz:

  1. dzięki za ten wpis. Dzisiaj bardzo mi pomógł w modlitwie :)

    OdpowiedzUsuń