18.6.09

Średniowiecze z nowoczesnym Duchem

Nie lubię średniowiecznych świętych. No, może z kilkoma wyjątkami. Lubię Augustyna czy Tomasza z Akwinu - świętych filozofów, ale średniowieczni święci mistycy, a zwłaszcza mistyczki przyprawiają mnie często gęsto o mdłości po prostu.
Naczytałam się swego czasu na studiach jeszcze obowiązkowej, choć trudnej do zdobycia tych kilkanaście lat temu (nie było jeszcze tak rozpowszechnionego Internetu) lektury pt "Złota legenda (Legenda aurea)" Jakuba da Voragine.
Legenda aurea

Ileż tam było hagiograficznego sztafazu, ileż cudów, cudowności, opisanych zupełnie tak, jakby to na nich zasadzała się świętość. A im postać w czasie odleglejsza, tym bardziej cudownością nasycona. Ile z tych cudów zdarzyło się naprawdę? Ile jets tylko alegorią? Ile tylko hagiograficznym ozdobnikiem?

Legenda aurea
Nie lubię patrzeć na hagiografię jak na literaturę tylko, gdzie jest licentia poetica i niestworzone albo i stworzone rzeczy opisywać wolno bez dokumentacji. W cuda, widzenia - owszem, wierzę, ale tylko te potwierdzone.
Z dzisiejszą patronką dnia - Elżbietą z Schönau (zwaną też Elżbietą z Hesji, zmarłą 18 czerwca 1165 roku), jest całkiem inaczej niż z tyloma innymi średniowiecznymi mistyczkami. Miała widzenia, i owszem, ale - co w średniowieczu doścćrzadko spotykane - potwierdziła ich istnienie we własnych listach. Co więcej, jej brak Ekbert spisał je nawet w dwu książkach.

Schönau w okolicach Bonn w Niemczech

Gdy się o tej postaci czyta, rzuca się w oczy przede wszystkim to, co w naszych czasach - czasach Faustyny i Jana Pawła II wydaje się oczywiste, a co u średniowiecznej mistyczki wciąż jednak dziwi - jej widzenia, mistyczne przeżycia były po to, by mogła służyć nimi. To nie były piękne przeżycia - "bo tak mi fajnie", żadna tam duchowa konsumpcja. Bliskość Boga dana (no właśnie, dana, a nie zdobyta!) po to, by potem innych do Niego przybliżać. Nic nie leżało jej na sercu tak, jak wewanie do reform Kościoła, do powrotu do ewangelicznego ducha. Jak Katarzyna ze Sieny, nie bała się napominać duchownych nawet (tak, ona, kobieta - coż to znaczyło w średniowieczu!), kiedy zaszła taka potrzeba.
A my to byśmy wszytsko tak chcieli poznać, wszystkiego doświadczyc - bo to tak fajnie. A tu nie ma! Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie.
Jak widać, przesłanie św. Elżbiety wcale nie takie nieaktualne, jej postawa wcale, wbrew pozorom, nie tak wyrwana z dziejowego kontekstu. Nawet i po tysiącu bez mała lat można się czegoś od niej uczyć. Czago to dowodzi? Ano, Duch Święty zawsze jest młody....

I na koniec ciekawostka - nie zachowały sie do dziś relikwie świętej. Zniszczono je w wojnie trzydziestoletniej (1618-1648). Została tylko... głowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz