
Ten bilet jeszcze mam gdzieś do dziś, moja siostra chyba zresztą też, była wtedy ze mną. Pamiętam, miałam najpierw bilety do sektora C, czerwonego, dużo dalej do ołtarza, tuz przed pielgrzymką jednak u księdza w parafii udało mi się je wymienić na te żółte - z bliższego sektora. jednak chust już brakło - tych żółtych - no to miałyśmy czerwone. Pamiętam, ktoś nam nawet zarzucił, że po cichu przeczołgałyśmy się nielegalnie między sektorami...
Ja byłam studentką, on mówił wtedy do ludzi pracy - kompletnie nie do mnie. Ale nie to było najważniejsze - a poczucie wspólnoty, więzi - to był początek czasu, w którym przestałam się wstydzić mojej wiary.
Dzisiejsze spotkanie wywołuje w mej pamięci wspomnienie tych uroczystości, które przeżywaliśmy tu, w Sosnowcu, w maju 1967 roku. W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - dzisiejszej katedrze - przy udziale Prymasa Tysiąclecia oraz innych biskupów polskich celebrowaliśmy wówczas obchody milenijne. To były trudne czasy. Były trudne szczególnie dla tych, którzy chcieli otwarcie wyznawać swoją wiarę i przynależność do Kościoła.
Pamiętam, jak wielkie znaczenie miało wtedy nauczanie Soboru Watykańskiego II, który dopiero co się zakończył. Pamiętam, ile nadziei i ile mocy niosło zwłaszcza soborowe nauczanie o godności osoby ludzkiej i o jej niezbywalnych prawach. Wówczas zapadało ono głęboko w dusze przygotowane do milenium przez wielką nowennę. Dziś czasy się zmieniły. Jest to wielki dar Bożej Opatrzności. Bogu należy się nasza wdzięczność za to wszystko, co dokonało się w naszej Ojczyźnie. Niech nigdy jej nie zabraknie w sercach ludzi wierzących w Polsce!
2.
daj Mu cześć winną całe ludzkie plemię,
bo litość Jego nad nami stwierdzona,
a prawda Pańska wiecznie uiszczona>
(Ps 117[116], 1-2 - tł. J. Kochanowski).
Tymi słowami Psalmista wzywa wszystkie narody do chwalenia Boga. Szczególny powód do tego chwalenia miał Naród Wybrany. Mówi Mojżesz:
Dziejowa pielgrzymka każdego narodu pozostawia po sobie owoce ludzkiej pracy. Na początku dziejów Bóg powierzył ludziom ziemię, aby uczynili ją sobie poddaną (por. Rdz 1, 28). Człowiek zastał ziemię jako teren do twórczego zagospodarowania. Stopniowo zmieniał jej oblicze. Zaczął ją uprawiać, zabudowywać, tworząc osiedla, wsie i miasta. W ten sposób człowiek potwierdzał siebie jako istotę Bogu podobną, obdarzoną nie tylko zdolnością poznawania prawdy, ale także zdolnością tworzenia piękna.
Kiedy zbliżamy się do roku dwutysięcznego, pragniemy spojrzeć wstecz na wszystkie szlaki tej wędrówki, którymi szli przez wieki nasi przodkowie. Pozostawili oni po sobie wielkie dziedzictwo twórczej pracy, które dzisiaj budzi w nas podziw i wdzięczność. Trud pracy i dzieła przeszłych pokoleń stanowią dla nas wyzwanie, aby w dalszym ciągu czynić sobie poddaną tę ziemię, którą Stwórca nam dał w posiadanie i zadał równocześnie.
Podejmując wezwanie wieków, nie możemy zapominać o tej Bożej perspektywie współstwarzania, która nadaje wszelkim ludzkim wysiłkom właściwy sens i godność. Bez niej praca łatwo może być pozbawiona swego wymiaru podmiotowego. Wówczas przestaje być ważny człowiek, który ją wykonuje, a liczy się jedynie jej wartość materialna. Człowiek nie jest już traktowany jako sprawca i twórca, ale jako narzędzie produkcji.
Wydaje się, że w okresie koniecznych przemian gospodarczych w naszym kraju, można dostrzec symptomy takiego zagrożenia. Mówiłem o nich przed dwoma laty w Legnicy. Pojawiają się one wszędzie tam, gdzie w imię praw rynku zapomina się o prawach człowieka. Jest tak na przykład, gdy rachunek ekonomiczny usprawiedliwia pozbawienie pracy kogoś, kto wraz z nią traci wszelkie perspektywy na utrzymanie siebie i rodziny. Dzieje się tak również, gdy dla zwiększenia produkcji odmawia się pracownikowi prawa do odpoczynku, do troski o rodzinę, do wolności w podejmowaniu decyzji o kształcie własnej codzienności. Jest tak zawsze, gdy wartość pracy jest określana nie poprzez wysiłek człowieka, ale poprzez cenę produktu - co powoduje, że wynagrodzenie nie odpowiada trudowi.
Trzeba jednak dodać, że nie dotyczy to tylko pracodawców, ale również pracowników. Także ten, kto podejmuje pracę, może ulegać pokusie traktowania jej w sposób przedmiotowy, jedynie jako źródło materialnego wzbogacenia. Praca może zdominować życie człowieka do tego stopnia, że przestanie on dostrzegać potrzebę troski o zdrowie, o rozwój własnej osobowości, o szczęście najbliższych czy w końcu o swe odniesienie do Boga.
Jeżeli o tym dziś mówię, to po to, by uwrażliwić sumienia. Jakkolwiek bowiem struktury państwowe czy ekonomiczne nie pozostają bez wpływu na podejście do pracy, to jednak jej godność zależy od ludzkiego sumienia. Tu ostatecznie dokonuje się jej wartościowanie. W sumieniu bowiem nieustannie odzywa się głos Stwórcy, który wskazuje na to, co jest rzeczywistym dobrem człowieka i dobrem powierzonego mu świata. Kto zatracił prawy osąd sumienia, może błogosławieństwo pracy uczynić przekleństwem.
Potrzeba mądrości, aby wciąż na nowo odkrywać ów nadprzyrodzony wymiar pracy, zadany człowiekowi przez Stwórcę. Potrzeba prawego sumienia, aby właściwie rozeznawać ostateczną wartość swego działania. Potrzeba ducha ofiary, aby nie składać na ołtarzu dobrobytu własnego człowieczeństwa i szczęścia innych.
3.
Proszę Boga, aby rozwój ekonomiczny naszego kraju i innych państw na świecie szedł w tym kierunku, by wszyscy ludzie - jak mówi św. Paweł -
4.
5. Drodzy Bracia i Siostry!
Uczmy się tej wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę patrona waszej diecezji, świętego Brata Alberta Chmielowskiego i Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, zwanej Matką Zagłębia. Oni z wrażliwością odkrywali cierpienie i gorycz tych, którzy nie potrafili odnaleźć swojego miejsca w ówczesnych strukturach społecznych i ekonomicznych i nieśli pomoc najbardziej potrzebującym. Program, jaki oni wytyczyli, jest zawsze aktualny. Również u końca dwudziestego wieku uczą nas, że nie można zamykać oczu na biedę i cierpienia tych, którzy nie potrafią lub nie mogą odnaleźć się w nowej, często skomplikowanej rzeczywistości. Niech każda parafia staje się wspólnotą ludzi wrażliwych na los tych, którzy znajdują się w trudnej sytuacji. Poszukujcie coraz to nowych form dla tej pracy.
Niech będą zachętą dla wszystkich słowa Pisma Świętego:
Przesłanie o Bożej obecności w dziejach człowieka trzeba nieść zwłaszcza ludziom młodym. Oni takiej pewności potrzebują. Tylko dzięki niej będą mogli odkryć nowe perspektywy dla twórczej realizacji swego człowieczeństwa w dobie przemian. Cieszę się, że Kościół w Polsce w różnych wymiarach podejmuje działalność edukacyjną. Oby to stwarzanie młodym możliwości podnoszenia kwalifikacji wydało swoje owoce. Niech na tym fundamencie rozwija się przedsiębiorczość, niech powstają nowe, dobre inicjatywy w każdej dziedzinie życia.
Świadectwo Kościoła poprzez dzieła miłosierdzia i szkolnictwo nie może jednak zastępować działania ludzi i instytucji odpowiedzialnych za kształt świata pracy. Dlatego jednym z najważniejszych zadań Kościoła w tej dziedzinie jest pełne delikatności i dyskrecji kształtowanie ludzkich sumień, tak aby budzić wrażliwość wszystkich na te problemy. Tylko wtedy, gdy w sumieniu każdego żywa będzie ta podstawowa prawda, że człowiek jest podmiotem i twórcą, a praca ma służyć dobru osoby i społeczeństwa, można będzie uniknąć zagrożeń, jakie niesie praktyczny materializm. Świat pracy potrzebuje ludzi prawego sumienia. Świat pracy oczekuje od Kościoła posługi sumienia.
6. Za chwilę mamy dokonać koronacji łaskami słynącego obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy z Jaworzna, z Osiedla Stałego. Ten akt ma szczególną wymowę. Z jednej strony jest znakiem wiary robotniczego ludu Zagłębia. Dzięki oddaniu Maryi, dzięki nieustannemu zawierzaniu Jej teraźniejszości i przyszłości Kościoła, ta wiara zachowała się w sercach ludzi pracy mimo wielu prób, jakie przeszła zwłaszcza na przestrzeni ostatniego półwiecza. Z drugiej strony, ten akt koronacji, jest potwierdzeniem, że wspólnota wierzących w Jaworznie i na całym Zagłębiu prawdziwie doświadcza tej szczególnej obecności Maryi, dzięki której ludzkie pragnienia docierają do Boga, a Boże łaski spływają na ludzi.
Niech Matka Boża Nieustającej Pomocy będzie wam przewodniczką na drogach nowego tysiąclecia! Niech nieustannie pomaga wam w pielgrzymowaniu do domu Ojca w niebie.
A miłość Boga Ojca, Boga Stwórcy i Pana, niech przemienia serca i umysły wszystkich, którzy czynią sobie ziemię poddaną.
Amen.
Sosnowiec, 14.06.1999, godz. 19.30
Pozdrowienie końcowe.
Bóg zapłać za wszystkie dary. Widać, że Zagłębie jest szczodre. Bóg zapłać za waszą szczodrość, Bóg zapłać za waszą gościnność. Szczególne słowo kieruję do kapłanów. Statystyka pokazuje, że jest was w tej gęsto zaludnionej diecezji stosunkowo mało. Wiem jednak, że nie brak wam ducha i że z odwagą i ofiarnością podejmujecie często trudne wyzwania duszpasterskie. Niech Bóg wam błogosławi w tym dziele. Cieszę się, że w Zagłębiu rozwija się życie zakonne. Proszę Boga o dar nowych powołań, aby wspólnoty zakonne rozwijały się i były zaczynem dobra pośród tego ludu. Pozdrawiam młodzież. Dziękuję za liczne zgromadzenie młodych i za to, że dajecie znać o sobie. Pozdrawiam obecnych tu przedstawicieli władz Rzeczypospolitej, władz wojewódzkich i samorządowych, z wojewodą śląskim, z przewodniczącym sejmiku śląskiego i prezydentem miasta Sosnowca. Szczególne pozdrowienie kieruję do ludzi chorych. Miłość tych, którzy was otaczają, niech przynosi ukojenie wszelkiego cierpienia. Proszę też, nie zapominajcie o mnie w waszych modlitwach. Jaworzno specjalnie czekało, czekało ze swoim obrazem Matki Bożej, aż ich biskup zostanie Papieżem, i wtedy go ukoronowali. I ja też dziękuję i wszystkim mówię: "Szczęść Boże!"

Jak Jezus. Kiedy papież jeszcze żył, nieraz miałam ochotę napisać do niego list z prośbą o modlitwę w szczególnie palących moich problemach. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że doszłam do wniosku, że człowiekowi tak zajętemu, tak schorowanemu, nie mam sumienia jeszcze głowy zawracać. Gdy zmarł, prosiłam go o modlitwę o to, o co prosić nie śmiałam, gdy jeszcze żył. Dziś wiem, że niejedną łaskę mi wyprosił. Między innymi to, że dziś mam syna, więcej, że ten syn żyje i jest zupełnie zdrowy, choć urodził się z poważną wadą. Dla mojego dziecka Jan Paweł II zawsze będzie postacią historyczną, ale chcę mu przekazać, jak wielki wpływ na jego i nasze-rodziców życie miała ta Postać. To jest coś więcej niż historia, niż wspomnienia nawet. To jest Obecność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz