27.6.09

Biblijna bezczelność znów...

Jednak jak zdumiewające są te biblijne postacie. Ba, zdumienie tym większe, że nawet mają całe swoje księgi, jak Rut:


Noemi, teściowa Rut, powiedziała do niej: «Moja córko, czyż nie powinnam ci poszukać spokojnego miejsca, w którym byłabyś szczęśliwa? Oto czyż nie jest naszym powinowatym Booz, Booz, z którego dziewczętami ty byłaś? On to właśnie dzisiaj wieczorem ma czyścić jęczmień na klepisku. Umyj się i namaść, nałóż na siebie swój płaszcz i zejdź na klepisko, ale nie daj się jemu poznać, dopóki nie skończy jeść i pić.


Nicolas Poussin: Rut zbierająca kłosy



A kiedy się położy, ty zauważywszy miejsce jego spoczynku, wyjdziesz, odkryjesz miejsce przy jego nogach i położysz się, a on sam wskaże ci, co masz czynić».Odpowiedziała Rut: «Wszystko, co mi powiedziałaś, wykonam». Zeszła więc na klepisko i uczyniła to wszystko, co kazała jej teściowa. Booz po jedzeniu i piciu, w dobrym samopoczuciu poszedł położyć się na brzegu stosu jęczmienia. Wtedy Rut podeszła cicho, odkryła miejsce przy jego nogach i położyła się. A w środku nocy Booz poczuł zimno i rozglądając się dokoła zobaczył kobietę leżącą przy jego nogach. Zapytał: «Kto ty jesteś?» Odpowiedziała: «Ja jestem Rut, służebnica twoja. Rozciągnij brzeg swego płaszcza nade mną, albowiem jesteś powinowatym. Powiedział: «Błogosławiona bądź, moja córko, przez Pana! Jeszcze lepiej niż za pierwszym razem okazałaś swoją miłość za drugim razem, gdy nie szukałaś młodych mężczyzn, biednych czy bogatych. Nie lękaj się więc, moja córko; wszystko, co powiedziałaś uczynię dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną kobietą. Jednakże, jeśli jest prawdą, że jako krewny [twego męża] mam prawo wykupu, to jest jeszcze krewny bliższy ode mnie. Pozostań tutaj przez noc, a rankiem, jeśli on będzie chciał wypełnić wobec ciebie swój obowiązek jako krewny [twego męża], dobrze będzie, jeśli go wypełni, lecz jeśli nie będzie chciał go wypełnić, to na życie Pana, ja go wypełnię względem ciebie. Śpij aż do rana!» Spała u jego nóg aż do świtu. O tej porze, kiedy człowiek nie może jeszcze odróżnić innego człowieka, wstał Booz.



Rembrandt van Rijn: Booz i Rut


Mówił bowiem do siebie: Nie powinien nikt o tym wiedzieć, że kobieta przyszła do mnie na klepisko. Powiedział [do niej]: «Podaj okrycie, które masz na sobie, i trzymaj je mocno». Gdy trzymała je, odmierzył jej sześć [miar] jęczmienia i podał jej. Po czym poszła do miasta. 16 Przyszła Rut do swej teściowej, a ta zapytała ją: «Co z tobą, moja córko?» Opowiedziała jej Rut wszystko, co uczynił dla niej ten człowiek. Dodała Rut: «Dał mi te sześć [miar] jęczmienia mówiąc: Nie możesz wrócić z pustymi rękami do swej teściowej». «Bądź spokojna, moja córko - powiedziała Noemi - aż dowiesz się, jak potoczą się rzeczy, gdyż nie spocznie ten człowiek, dopóki nie zakończy dzisiaj tej sprawy». (Rt 3)
Złośliwi komentatorzy albo raczej nadinterpretatorzy mówią czasem, że tej nocy Rut z Boozem skonsumowali nieistniejące jeszcze małżeństwo i że Biblia to pochwala, ale jak się wnikliwiej tekstowi przyjrzeć, to niczego takiego tam nie ma. Ot, Rut się tylko położyła, i to wszystko. Gdyby było inaczej - jak w każdym innym przypadku, biblijny autor by nie omieszkał o tym wspomnieć, używając, jak w następnym rozdziale, słowa zbliżyć się.

Booz zaślubił więc Rut i stała się jego żoną. Gdy zbliżył się do niej, Pan sprawił, że poczęła i urodziła syna. (Rt 4,13)


Ciekawa jest ta postać Rut. Najpierw zachowała się absurdalnie – posłuchała teściowej. Musiała ją bardzo kochać, ale i mieć do niej zaufanie. A i teściowa pewnie nad sobą pracowała, skoro można jej było zaufać bez obaw o nadopiekuńczość na przykład. Potem Rut chciała znaleźć męża i mieć dziecko, wypełniając w ten sposób nakaz Prawa, które mówiło, że trzeba poślubić krewnego swojego męża, jeśli mąż umarł bezpotomnie. Zamiast od rana do nocy mizdrzyć się i stroić – ona po prostu pracowała - sumiennie, rzetelnie, ale nie bez uroku osobistego. Na strojenie się przyszedł czas później.

Co musiało dziać się tej kobiecie? Ile odwago musiała mieć w sobie – iść i położyć się obok kompletnie obcego faceta, gdy on spał. Co myślała? Ile w niej było zmieszania? Strachu? Obaw?Ile tej świętej bezczelności? Albo raczej odwagi, która nic wspólnego z bezwstydnością tu nie ma?


Ufając teściowej, liczyła pewnie na to, że Booz od razu ulegnie jej urokowi, od razu się oświadczy, może, jako zakochana kobieta, liczyła na to, że ją przytuli. Tymczasem… musiała poczekać. Mogła usiąść, zacząć płakać, że nie ma szans, że jej i teściowej fortel nie zadziałał, że już zawsze będzie sama, pogardzona w swojej kobiecości. Ale postanowiła czekać. Nie, nie postanowiła, to chyba było dla niej oczywiste. I dostała chyba więcej niż się spodziewała. Jej dziecko stało się ojcem Jessego, ojca Dawida, a ona – prababka samego króla Izraela. Nie wiedziała jeszcze o tym za swojego życia, pewnie dowiedziała się już po tamtej stronie. Że warto było być po kobiecemu uwodzącą w granicach przyzwoitości, a na resztę… czekać.

I na koniec rzecz niby poboczna, a najważniejsza - kiedy Rut postanowiła po śmierci pierwszego męża zostać z teściową i jej nie opuszczać, postanowiła również służyć temu Bogu, któremu służyła Noemi. Bogu Jedynemu. O niej później Booz powie, że przyszła się schronić pod skrzydła Boga:


Niech cię wynagrodzi Pan za to, coś uczyniła, i niech będzie pełna twoja nagroda u Pana, Boga Izraela, pod którego skrzydła przyszłaś się schronić» (Rt 2,12)



I od tego się chyba - tak myślę - tak naprawdę wszystko z tym Boozem zaczęło - od schronienia pod skrzydła Boga Rut - poganki, Moabitki, która jeszcze tego Boga nie znała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz