To, co prawda nie dzisiejszy fragment Ewangelii, ale pozostający w odniesieniu do tego, co wczoraj, choć i też nie wczorajszy.
A wczoraj... dzień wspomnienia postaci niezwykłej. Niezwykłej, bo ostatniego starotestamentowego proroka - Jana Chrzciciela.Co ciekawe, to jedyna postać świętego w Kościele, którego wspomina się w dzień jego narodzin, a nie śmierci. Był wielki nie tylko przez to, kim był, ale że w ogóle był.
Dlaczego dziś ten akurat fragment Ewangelii przytaczam, a nie na przykład wczorajsze liturgiczne teksty o narodzeniu Jana?
Usłyszałam wczoraj coś niezwykle ciekawego. Otóż teolodzy już lata temu dostrzegli, że od dnia Jana Chrzciciela dzień się skraca, ustępując miejsca nocy. Powiązali to właśnie z tym fragmentem: Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał. No i dzień się umniejsza, noc nastaje.
Ale przecież Syn Boży jest Światłością.. No to jak to jest? Nie wiem, co na to teologowie, ale ja tak sobie myślę - przecież musiała ciemność nastać, by Światło, tak przez tysiąclecia oczekiwane, wyłoniło się z mroku tajemnicy. Zresztą i mistycy mówią, że Bóg jest dla człowieka światłem, ale światłem tak wielkim, ze oślepia niczym słońce. Siłą rzeczy więc Bóg i w oczyszczającaąciemność wprowadzać musi... Albo raczej chce...

Umniejszanie się Jana w gruncie rzeczy i dla nas powinno być czyms oczywistym, naturalnym. Tymczasem - jak ono nienaturalnie przychodzi, jak się człowiek buntuje przeciw temu czasem swoim wnętrzem całym.
Nie tak dawno czytałam, a potem i ku potwierdzeniu słyszałam, jak to było z tą historią upadłych aniołów:
- Kiedy jest ci to na rękę mówisz, że istniejesz, innym razem bezczelnie twierdzisz że cię nie ma. Powiedz mi jednak Melid, kim byłeś zanim stałeś się demonem?
- „Byłem oficerem na Dworze Anielskim, byłem Cherubinem. Teraz jestem urzędnikiem szatana”.
- Dlaczego opuściłeś Raj i spadłeś do piekła? Nie wiedziałeś o istnieniu piekła? Dlaczego zbuntowałeś się przeciw Bogu?
- „On, Najwyższy, powiedział mi i moim towarzyszom, że podda nas próbie. Nie powiedział, że ukarze nas piekłem, ogniem wiecznym; a tam jest ogień, ogień!”.
- Na czym polegała ta próba, której zostaliście poddani, wy wszyscy Aniołowie?.
- „Mieliśmy pogodzić się z tym, że Syn Najwyższego przyjmie ludzką naturę, a my posiadający naturę anielską, która jest o wiele szlachetniejsza od ludzkiej, mielibyśmy oddać Mu pokłon i czcić Go. Lucyfer, który lśnił jak słońce na niebie, zbuntował się: „Jeśli stanie się człowiekiem, nie będę Mu służył, będę ważniejszy od Niego!”. Podczas tej próby pojawiła się ludzka postać”.
- Człowiek ten miał na głowie cierniową koronę, czy był na Krzyżu?
- „Nie, była to postać normalnego człowieka. Wiele zastępów anielskich podzielało opinię Lucyfera. Wywiązała się straszna walka pomiędzy Michałem i Lucyferem i nagle, wśród ognia i siarki spadliśmy do piekielnej otchłani”.
- Niemało narozrabiałeś owego dnia zbuntowany aniele! Żałujesz teraz zła, które uczyniłeś?
- „Skruszyć się? Przenigdy! On, Najwyższy nie powinien się tak uniżyć! Nienawidzę i zawsze będę nienawidził Chrystusa, bo z Jego winy jestem w piekle. Ten Bóg jest niesprawiedliwy. Tylko jeden grzech popełniłem i jestem potępiony w wiecznym ogniu, podczas gdy wy z wieloma grzechami i to bardzo ciężkimi macie tą Kobietę (.., Maryja...). Gdybyśmy mieli ją także my!”.
ks. Giuseppe Tomaselli, egzorcysta, zapis fragmentów jego rozmowy z demonem w czasie egzorcyzmów
Jakie trudne to wszystko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz