26.6.09

Noc Świętojańska

Tak w kontekście tradycji świętojańskiej postanowiłam dopisać to i owo. Święto to - ludowo rzecz biorąc - w Polsce bardzo stare, często mimo nazwy albo raczej wbrew niej, zdechrystianizowane kompletnie. Bo tez i zawsze obrzędowości pogańskiej było pełne, chrześcijaństwo chciało ten czas, jak i wiele innych pogańskich świąt, zaadaptować, przemienić. Czy to się jednak udało na przestrzeni wieków?


W XVI wieku tak pisał nasz renesansowy wieszcz, Jan Kochanowski:

Gdy słońce Raka zagrzewa,

A słowik więcej nie spiewa,

Sobótkę, jako czas niesie,

Zapalono w Czarnym Lesie.

Tam goście, tam i domowi

Sypali się ku ogniowi;

Bąki za raz troje graty

A sady się sprzeciwiały.

Siedli wszyscy na murawie;

Potym wstało sześć par prawie

Dziewek jednako ubranych

I belicą przepasanych.

Wszytki spiewać nauczone,

W tańcu także niezganione;

Więc koleją zaczynały,

A pierwszej tak począć dały:

(...)

Pracuj we dnie, pracuj w nocy,

Prózno bez Pańskiej pomocy;

Boga, dzieci, Boga trzeba,

Kto chce syt być swego chleba.

Na tego my wszytko włóżmy,

A z sobą sami nie trwóżmy;

Wrócąć się i dobre lata,

Jeszczeć nie tu koniec świata.

A teraz ten wieczór sławny

Święćmy jako zwyczaj dawny,

Niecąc ognie do świtania,

Nie bez pieśni, nie bez grania!

(...)

Komum ja kwiateczki rwała,

A ten wianek gotowała?

Tobie, miły, nie inszemu,

Któryś sam mił sercu memu.

Włóż na piękną głowę twoję

Tę rozkwitłą pracą moję;

A mnie samę na sercu miej,

Toż i o mnie sam rozumiej.

Żadna chwila ta nie była,

Żebych cię z myśli spuściła;

I sen mię prace nie zbawi,

Spię, a myślę, by na jawi.

Tę nadzieję mam o tobie,

Że mię też masz za co sobie:

Ani wzgardzisz chucią moją,

Ale mi ją oddasz swoją.

Tego zataić nie mogę,

Co mi w sercu czyni trwogę;

Wszytki tu wzrok ostry mają

I co piękne, dobrze znają.

(Pieśń świętojańska o Sobótce)

Tak więc był ten dzień z dawien dawna czasem zabawy, plecenia wianków i szukania męża. Kto wyłowił wianek rzucony przez dziewczynę na wodę, ten miał być jej mężem.

W noc świętojańską dziać się też miały rzeczy dziwne i cudowne - kwiat paproci winien był zakwitać raz jedyny w roku, a kto go szukał i znalazł, miał zapewnić sobie bogactwo i dostatek. Ten mityczny kwiat stał się więc talizmanem, niezbędnym przy obchodzeniu pogańskiego odpowiednika nocy świętojańskiej - święta Kupały.

Według hipotezy Henryka Łowmiańskiego, podanie o kwiecie paproci może wywodzić się ze zwyczaju smarowania się przez kobiety liśćmi nasięźrzału w trakcie obchodów święta, co miało w magiczny sposób podnieść ich atrakcyjność (Wikipedia)

W tym roku, zupełnie przypadkiem, wyciągnięta przez znajomych, miałam okazję być na takiej "nocy świętojańskiej", zaczynajacej się zreszta około południa. Nie powiem, żebym się dobrze bawiła, wręcz przeciwnie, ale za to poczyniłam pewne obserwacje, nazwijmy to - socjologiczne.

Nazwa niby chrześcijańska - "noc świętojańska" , reklama imprezy - obrzydliwa styropianowa replika twarzy Światowida... Odwołania do pogańskiej obrzędowości oczyszczenia za pomocą skoków przez ogień - wszystko prowadzone przez pana z pierścieniem Atlantów na palcu. A miało wyglądać na zwykłą, ot festynową zabawę. Organizatorzy jednak postanowili przemieszać, jak sądzę barwne skądinąd niewinne tradycje z tymi pogańskimi (wianki to fajna zabawa, ale Światowid to już jest problem bałwochwalstwa przecież), a wszystko w atmosferze pół- żartem pół-serio przypudrować chrześcijańskim nazewnictwem. Bo będzie fajnie, kolorowo, bo się sprzeda. A przecież o to chodzi, a nie o prawdę...

Smutne, przygnębiające. I boli.

TU KLIKNIJ więcej o święcie Kupały oraz o pochodzeniu samej tej nazwy, a także o tym, co wspólnego z sabatem ma sobótka.





2 komentarze:

  1. Dlatego nie poszłam na wianki krakowskie mimo zaproszeń koleżanki. Trzeba znać swoje miejsce duchowe w tym świecie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, drugi raz bym nie poszła, wiedząc już, czym to pachnie. Po to też ten wpis zrobiłam - ku przestrodze...

    OdpowiedzUsuń