16.7.09

Mamina suknia

Góra Karmel...
Ta prawdziwa, z Ziemi Świętej, gdzie jeszcze nie dane mi było być, i ta duchowa...
Góra Karmel w Izraelu - jak inaczej musiała ona wyglądać w czasach Eliasza...

Kiedy Achab opowiedział Izebeli wszystko, co Eliasz uczynił, i jak pozabijał mieczem proroków, wtedy Izebel wysłała do Eliasza posłańca, aby powiedział: Chociaż ty jesteś Eliasz, to jednak ja jestem Izebel! Niech to sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie postąpię jutro z twoim życiem, jak się stało z życiem każdego z nich. Wtedy Eliasz zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do Beer–Szeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na odległość jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków. Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz! Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga. Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.

Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: Co ty tu robisz, Eliaszu? A on odpowiedział: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie. Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze — trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień; Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu — szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: Co ty tu robisz, Eliaszu? Eliasz zaś odpowiedział: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie (1 Krl 19, 1–14).


Można by pisać o Górze Karmel i pisać. I ciekawostki, i wiele, bardzo wiele osobistych odczuć, refleksji, wspomnień, bo duchowość karmelitańska jest tym, co pociągało mnie przez lata i do czego do dziś lubię wracać wspomnieniami. Teraz dużo bardziej "leży" mi duchowość ignacjańska, ale sentyment pozostał...Ba, był czas, że na studiach robiłam magisterkę z pamiętnika pewnej mało znanej karmelitańskiej polskiej mistyczki, która nie została świętą tylko dlatego, że... jej ciało zostało zamurowane w ścianie pewnego wilgotnego klasztoru i niestety było nie do zobaczenia, nie do odzyskania, a to według ówczesnych przepisów było przeszkoda do kanonizacji właśnie...
Trudno mi tutaj z tych przeżyć, refleksji, wspomnień, myśli wydobyć to, co najistotniejsze, bo w Karmelu piękne i istotne... wydaje mi się wszystko...

Jest takie jedno miejsce z Karmelem, a zarazem i z moją osobistą historią związane, które zawsze mi się przypomina 16 lipca właśnie, choć tego dnia akurat tam nie byłam. To miejsce ma swój klimat i tam, tak jak do tynieckiego opactwa pod Krakowem, które lubię z innym powodów, wciąz powracam - albo w myślach, albo w rzeczywistości na naszych kiedyś małżeńskich,a teraz już rodzinnych wycieczkach.
Czerna (zdjęcia pochodzą z zasobów Internetu)...

Cmentarz jak nie z tych czasów. taki typowo klasztorny. Piękny po prostu. W lipcu kwitną tam czerwone róże. na każdym grobie jeden krzak. Z góry nad klasztorem wygląda to cudnie.

Dlaczego wracam tam myślą 16 lipca akurat? Bo to wspomnienie Matki Bożej z Góry Karmel.


Maryja karmelitańskich znaków
Jerzy Zieliński OCD

Brązowy szkaplerz

Znakiem karmelitańskiej duchowości maryjnej jest szkaplerz - wierzchnia część habitu. Zakłada się go przez głowę. Jeden płat materiału opada na plecy, a drugi na piersi. Łacińskie słowo scapulae oznacza barki, ramiona, plecy. W tradycji Karmelu wyraża on poświęcenie się Maryi, bycie przez Nią odzianym, zaufanie Jej macierzyńskiej miłości i pragnienie, aby tak jak Ona, oddać się w służbie bliźnim.

Szkaplerz, jako szata Maryi, pojawia się w trudnym dla karmelitów czasie. Początki Zakonu dalekie były od upragnionej przez nich stabilności. Mało znany w nowym dla siebie środowisku europejskim, postrzegany z nieufnością przez hierarchię Kościoła oraz inne wspólnoty zakonne, stał przed niebotyczną przepaścią. W takim położeniu, świątobliwy generał Zakonu, angielski karmelita Szymon Stock, prosi Maryję, aby przez udzielenie jakiejś łaski, zachowała Zakon sobie poświęcony. Prosi o pełne uznanie przez Kościół i określenie miejsca w jego wspólnocie. Tradycja podaje, że św. Szymon modlił się usilnie słowami antyfony ?Flos Carmeli - Kwiecie Karmelu". W odpowiedzi Maryja ukazała mu się w nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. w otoczeniu aniołów i wskazując na jego szkaplerz, ustanowiła go znakiem swej matczynej opieki. Uczyniła to słowami: "To będzie przywilejem dla ciebie i wszystkich karmelitów - kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego" (A. Urbański, Dokumenty historyczne dotyczące Szkaplerza Karmelitańskiego, "Głos Karmelu" nr 7-8/1951, s. 168).


Czerna

Szkaplerz jest znakiem zaangażowania się w świadomą i zażyłą miłość względem Najświętszej Panny. Jezus pozwala nam brać udział w swych synowskich uczuciach do Matki, a dał temu wyraz w czasie agonii na krzyżu prosząc, byśmy przyjęli Ją do domu naszego serca. Rozpoczyna się wówczas zupełnie nowy etap wewnętrznego życia. Najpierw dlatego, że decydujemy się "wziąć Ją do siebie" (Mt 1, 20), co jest wielkim pragnieniem Jezusa i wyrazem Jego wyjątkowo subtelnej miłości do każdego z nas. Po wtóre Maryja jest Matką świętości. Skoro jest obecna i uczestniczy razem z Jezusem w stwarzaniu wszystkich i poszczególnych łask, to tym samym przyczynia się do powstawania i wzrostu życia duchowego.


Wnętrze kościoła o. karmelitów w Czernej

Nabożeństwo szkaplerzne, jak i cała pobożność maryjna Kościoła, wiedzie do coraz głębszej jedności z Chrystusem. Nie można myśleć o jedności z Maryją nie mając na uwadze Jej naśladowania, ani też myśleć o Jej naśladowaniu nie mając na uwadze jednoczenia się z Nią. Właściwie pojęte nabożeństwo szkaplerzne, jako dzieło naśladowania Maryi, pozwala odtworzyć w duszy przykład i naukę Jezusa, a więc prowadzi do chrześcijańskiej dojrzałości. W znaku szkaplerza Maryja uczy otwartości na Boga i Jego wolę odkrywaną w wydarzeniach codziennego życia; uczy słuchania słowa Bożego skierowanego do nas w Biblii; uczy wiary praktycznej i modlitwy nieustannej.

Szkaplerz jest znakiem naszej troski o dobro wszystkich ludzi. Wyraża on naśladowanie zatroskania Maryi o krewną Elżbietę (Łk 1, 38-40) i nowożeńców z Kany Galilejskiej (J 2 ,3-5). Odziani szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi Maryi, dzięki którym może Ona dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Pomoc Maryi nie ogranicza się wyłącznie do matczynego uczucia miłości względem nas, ale zawsze jest konkretna i skuteczna.


Fragment drogi krzyżowej w Czernej

Szkaplerz jest wreszcie znakiem uczestnictwa w duchowych dobrach Karmelu. Zakon ma do zaoferowania ogromne duchowe bogactwo. Już w czasach średniowiecza szkaplerz stał się częścią pastoralnej działalności karmelitów, którzy przez tworzenie bractw, przekazywali wiernym niektóre elementy swego charyzmatu, jak zaufanie w macierzyńską troskę Maryi, modlitwę liturgiczną i prywatną, dzieła miłosierdzia, wsłuchiwanie się w Słowo Boże i wewnętrzne nawrócenie.

Szkaplerz doczekał się swego męczennika. Jest nim Zairczyk, Izydor Bakanja (ok. 1855-1909). Urodził się w pogańskiej rodzinie w wiosce Mbandaka w dawnym Kongu Belgijskim. Przyjąwszy chrzest z rąk trapistów i wprowadzony przez nich w prawdy wiary chrześcijańskiej dał poznać niebawem swoim postępowaniem szczególne umiłowanie Maryi. Odmawiał różaniec i nosił szkaplerz. Dwa brązowe płatki sukna przypominały mu o nowej godności dziecka Bożego i tak też wypowiadał się o znaku Maryi.

Swoją budującą postawą i noszeniem szkaplerza ewangelizował rodaków, co niezmiernie drażniło dyrektora plantacji kauczuku, van Cautera, belgijskiego ateisty, u którego pracował. Pracodawca nakazał mu zdjąć szkaplerz, a gdy tego nie wykonał poddał go biczowaniu pejczem zakończonym gwoździkami, mówiąc: "Żadnego pożytku nie ma z tych psów chrześcijańskich; zagrażają oni władzy Białych. Jeżeli ten smarkacz się nie zmieni, wszyscy moi poddani, służba i robotnicy, i wszyscy mieszkańcy wioski nie będą nic robić tylko się modlić! I kto będzie pracował!" (L'Osservatore Romano, 24.04.1994, s. 13). Porzucony w lesie zmarł po sześciu miesiącach agonii przebaczając oprawcy i wyznając: "Umieram, bo jestem chrześcijaninem".

http://www.karmel.pl/duchowosc/maryja/baza.php?id=19


Czerna

Karmel jest duchowością Spotkania. W ciszy, milczeniu. Duchowością oczekiwania na powiew Boga. To, co w karmelitańskości ujęło mnie kiedyś, to brak metody, brak ścisłych reguł modlitwy (po latach zaczęło mi jednak tego brakować, stąd pewnie teraz moje upodobanie do elementów Lectio divina czy duchowości św. Ignacego). To duchowość miłości. Oczekiwania właśnie.

Ale Karmel jest też duchowością... trzymania się maminej sukni.
I to, choć szkaplerz, przyjęty w Czernej, mam od wielu lat, odkrywam wciąż na nowo. Albo raczej od początku.

Dlaczego na temat z pozoru typowo zakonny piszę tutaj ja, żona i matka przecież?

Nie tylko z powodu osobistego sentymentu do miejsc, ludzi, historii. Przecież duchowość nie jest czyms dla zakonów tylko zarezerwowanym. jest drogowskazem, z którego i zwykły żyjący w świecie człowiek może skorzystać, biorąc z tej duchowości to, co najważniejsze, jej sedno.

Może dlatego jakoś mimochodem tak wyszło, że większość moich ulubionych świętych to karmelitanki albo karmelici?

1 komentarz:

  1. Spodobał mi się komentarz: "Ale Karmel jest też duchowością... trzymania się maminej sukni."
    Nigdy jakoś w ten sposób nie myślałam nosząc szkaplerz, ale chyba rzeczywiście coś w tym jest:))
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń