27.7.09

Po cichu

Wczoraj z racji wyjazdowych perturbacji wejść tu nie mogłam, ale tekst Ewangelii wczorajszej do dziś jeszcze mocno we mnie siedzi...


Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: "Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?" A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić.
Odpowiedział mu Filip: "Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać". Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: "Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby lecz cóż to jest dla tak wielu?" Jezus zatem rzekł: "Każcie ludziom usiąść". A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy.


Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: "Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło". Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: "Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat". Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.
(J 6,1-15)

Kościół rozmnożenia chleba w Ziemi Świętej

Jak to z tekstami na modlitwie bywa, każdego uderza coś innego. Mnie bije po oczach w tym tekście dziś, wczoraj ostatnio przede wszystkim jedno: cud dokonuje się niezauważalnie.
Nie wiadomo kiedy. Widać tylko efekty. Jak w Kanie Galilejskiej. Przecież mógł Jezus skinąć ręką i nagle by z pięciu chlebów zrobiło się ich pięc tysięcy. To dopiero by był cud - chciałoby się powiedzieć, wszyscy by popadali na twarze albo uciekli w przerażeniu przed takim Bogiem. Ale nie. On każe dzielić i dzielić, każdy się najada, zostają resztki. Boga nie przydybiesz na dokonywaniu cudu. Zobaczysz tylko albo aż jego efekt. Dlaczego?
Bo Jemu nie chodzi o efekty specjalne - tak sobie myślę - bo Jemu cały czas chodzi o wolność. Cuda Boga są ogromne, ale skonstruowane wciąż tak, by trzeba było pokory, aby je uznać. Pokory. Nie, nie nie stłamszenia człowieka. Prawdy jego o nim samym. A my się tak pokory boimy. Że nas stłamsi. Że zniszczy...

1 komentarz:

  1. Ja w kazaniu natomiast zwróciłem uwagę na to niewiele... zobacz to co masz, i zacznij się modlić

    OdpowiedzUsuń