30.7.09

Co jest nasze?

Jakiś czas temu, jadąc przez spory kawałek Polski, patrzyłam jak zwykle za okno samochodu - to na krajobraz, to na chmury... I znów to samo wrażenie, które przychodzi do mnie często, bardzo często. Chmury, zwłaszcza gdy ich dużo, układają się zawsze jakoś tak, że dają wrażenie niesamowitej, trudnej do opisania głębi przestrzeni. Odsyłają gdzieś dalej, głębiej, dalej nawet niż poza horyzont. Gdzieś, gdzie kończy się świat, a zaczyna... coś innego? Ktoś Inny? Porywają myśl po prostu.

Zdjęcie - zasoby Internetu

Tak właśnie jadąc patrzyłam na te przestrzenne, szczególnie przestrzenne, jeśli tak można rzec, chmury i nagle uświadomiłam sobie: No tak, Bóg je ogarnia. Jest dalej niż horyzont, w rzeczywistości nienazwanej, ogarnia je takim ogarnięciem, o jakim my - ludzie nawet marzyć nie możemy. I pomyśleć, że Bóg ma wszystko, ogarnia to wszystko, sam będąc większy, a jednocześnie przestrzennie i nie tylko przestrzennie - kompletnie niewyrażalny. A ja, cóż mam ja? Tylko to miejsce i czas, w którym jestem. Tylko tę przestrzeń, na której stoję w danej sekundzie, nawet jeśli akurat jestem w drodze i ciągłym ruchu. Tylko jakieś 25 na 25 centymetrów podłogi.
Znowu ktoś mnie podgląda
Lekko skrobie do drzwi
Straszy okiem cyklopa
Radzi, gromi i drwi


Mój jest ten kawałek podłogi
Nie mówcie mi co mam robić

Meble już połamałem
Nowy ład zrobić chcę
Tynk ze ścian już zdrapałem
Zamurować czas drzwi



Wielkie dzieło skończyłem
Chłód do wyjścia mnie pcha
Prężę się i napinam
Lecz mur stoi jak stał






A wydaje mi się, że posiadam to wszystko, o czym mogę pomyśleć, umysłem sięgnąć.
Naprawdę, mieć na własność Boga w Komunii, to mieć wszystko. Także i światy niedoścignione. Pewnie, że inaczej niżbyśmy chcieli. Ale za to o ile bardziej prawdziwie? Prawdziwie, czyli realnie, ale i zgodnie z własną człowieczą kondycją...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz