8.7.09

Królestwo za bliskość...


Mt 10,1-7

--------------------
Przywołał dwunastu uczniów i dał im władzę nad duchami nieczystymi, aby mogli je wyrzucać i uzdrawiać wszystkie choroby i dolegliwości. Takie są imiona dwunastu apostołów: Pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i jego brat Andrzej, Jakub, syn Zebedeusza, i jego brat Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Kananejczyk i Judasz Iskariota, który Go później zdradził . Tych Dwunastu Jezus posłał i nakazał im: Nie chodźcie do pogan i omijajcie miasta samarytańskie. Idźcie natomiast do zagubionych owiec z narodu izraelskiego. Idźcie i głoście: Nadchodzi już królestwo niebieskie.




Zwykle jest tak, że gdy dotyka nas Słowo Boże, dotyk ten lubimy, zapamiętujemy jako uczucie mile a zarazem głębokie, poczucie bliskości Boga. Obecności. Bywa jednak i tak, że Słowo na niepokoi. Nie destrukcyjnie dręczy, nie. Raczej nas drąży, gutta cavat lapidem... Bo i serce często jak skała, choć o tym się nie wie, choć myśli się, że przecież jakoś tam jest otwarte. Może i jakoś, ale nie do końca. I nie na wszystko. Znamienne są słowa dzisiejszej Ewangelii: No właśnie. Nie wiem, dlaczego w świadomości mam zawsze i od zawsze, że głosić trzeba, owszem, ale to wrażenie jakieś takie jest nieprecyzyjne, niepełne. No bo co to znaczy głosić, że się przybliżyło Królestwo Boże? Jak to robić? Mówić, mówić mimochodem, że jest Bóg? Tak, ale to jakby mało. Bo chodzi o coś więcej niż to, że On jest. Jest blisko. Nie tylko blisko mnie, w moim życiu, subiektywnie, choć ten subiektywizm taki modny dzisiaj, ten indywidualizm taki rozwojowy. Po prostu jest blisko. Mało tego - jest kimś, kto ma swoje królestwo. Królem. Brzmi jak absurd? I ten absurd trzeba głosić. Nie nachalnie. Naturalnie. Prawdziwie. Sobą. Mimo niedoskonałości. Są tacy ludzie, w których oczach przed laty dostrzegłam Boga. Głosili i głoszą sobą. Byciem.

Jak drzewo, w którego cieniu ptaki przychodzą się schronić...
(Mk 4,30-34)

Znam ich osobiście, z niektórymi ja i moja rodzina się przyjaźnimy. Są tacy ludzie, w których życiu czuć Boga. Czuć głęboką modlitwę, która i nas jakoś pociąga, wciąga. Oni pewnie sami nie wiedzą, że gdzieś tam kiedyś ukazali kiedyś komuś Boga. Może w tej sytuacji o tym nie myśleli. Po prostu byli. Znam te osoby blisko, po imieniu, z niektórymi mam kontakt do dziś. I jestem im bardzo, bardzo wdzięczna. Kto wie, co by się w moim życiu wydarzyło, gdybym ich nigdy nie spotkała... Może to o to chodzi z tą bliskością Królestwa Bożego?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz