1.8.09

Wypatrywać księdza

W ostatnim poście pisałam, a raczej przytoczyłam tekst o modlitwie za kapłanów. Dziś chcę dodać coś jeszcze.
Pamiętam taki fragment z "I boję się snów" Wandy Półtawskiej - jej dziennika wspomnień z obozu hitlerowskiego dla kobiet w Ravensbrueck. Po kilku latach pobytu w tym obozie dla wtereanek otwarła się możliwość nielegalnego przemycania chleba i informacji przez mężczyzn, którzy byli opodal w męskim obozie zatrudnieni do rozładowania statku nad jeziorem. Przemycano więc chleb, listy, grypsy itd. Ci mężczyźni to byli Polacy, pewnego dnia opowiedzieli, że mają w swoim obozie Francuza - księdza. Jakiś czas potem, wśród listów niespodziewanie ktoś podał tym dziewczynom i kobietom metalowe pudełeczko. W środku były... konsekrowane Hostie. Mężczyzna nie mógł się przedostać do obozu, wszystko było robione po tajniaku, stąd cudem i tak było przemycenie tych Hostii. Kiedy ten fragment w oryginale się czyta, ciarki przechodzą po plecach. Dlatego tej historii komentować nie będę, bo się po prostu tego zrobić nie da. Wobec tajemnicy kapłaństwa, wobec konieczności dla nas tego kapłaństwa można tylko zamilknąć i modlić się.


Jesteście nam potrzebni, bardzo potrzebni. Wy, księża, których znamy po imieniu, po nazwisku, nasi przyjaciele i duchowi towarzysze. I wy - księża zupełnie obcy, których raz może widzieliśmy, u których raz się spowiadaliśmy - nie więcej. Gdyby nie wy - Jezus nigdy by do nas nie przyszedł tak blisko, tak namacalnie, tak bezpośrednio, tak po prostu. Przecież każda spowiedź, nawet taka, przy ktorej ksiądz nas okrzyczał czy miał zły humor - mogła być tą naszą ostatnią... co byśmy bez Was zrobili....

Usiedlibyśmy nad rzekami Babilonu aby płakać...


I na koniec - potrzebni nam są też księża, którzy dopiero przyjdą. Jedna ze współczesnych mistyczek, nie pamiętam już, czy gloria Polo, czy Helen Quinlan powiedziała na podstawie objawień, które miała, że Bóg, dając kapłana, sam sobie sprawia przyjemność i robi prezent.







A tak zupełnie obok tematu - wyjeżdżam, właściwie już wczoraj wyjechałam, a post dzisiejszy pisany był z wyprzedzeniem, i do 19 sierpnia nie będzie mnie na blogu, ale wrócę, wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz