27.8.10

"Nie znam was"

Mt 25,1-13



„Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie! Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną. Odpowiedziały roztropne: Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie! Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: Panie, panie, otwórz nam! Lecz on odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.”

Ilustracja Wandy Orlińskiej ze strony http://www.ilustratorzy.art.pl/wanda.html



Niesamowicie utkwiło mi w pamięci przeczytane wczoraj rozważanie Marcina Jakimowicza do dzisiejszej ewangelii. Nie będę komentować, przytoczę po prostu w całości

A jeśli Jezus rzuci: Nie znam cię? Odbębniałeś wprawdzie modlitewną pańszczyznę, ale nie miałeś nigdy czasu na szczerą rozmowę. Nie znam cię, niewiele mi o sobie opowiadałeś. Zazwyczaj zasypywałeś Mnie skargami lub szturmowałeś niebo z litanią próśb, traktując mnie jak modlitewny bankomat. Nie znam cię: nie mówiłeś mi, jakie ciastka lubisz, jakiej słuchasz muzyki. Byłeś zawsze niezmiernie oficjalny. Na moją tęsknotę odpowiadałeś sztywnymi urzędniczymi formułkami. A przecież niebo jest tańcem! Do dziś pamiętam opowieść Wieśka z Medjugorie. Przychodził do niewielkiej kaplicy siadał i rzucał: Jezu, witaj, to ja, Wiesiek. A potem opowiadał o złamanym palcu, ukropie, który lał się z nieba, i tysiącach drobnostek, z których składa się życie.

Rozważania ewangeliczne



24.8.10

Historia Krzysia: O Krzysiu...

Historia Krzysia: O Krzysiu...: "Krzyś Rabsztyn urodził się 17 lipca 2008 roku jako wcześniak z 28 tygodnia ciąży. Gdy przyszedł na świat ważył zaledwie 540 gramy (tyle co..."

Oblicze

Bóg opiekujący się, ale i Bóg Sędzia.
To Jego oblicze też przyciąga.
Bo On nienawidzi grzechu, nie grzesznika.
Potężny, stanowczy. W walce ze złem nieprzejednany. To wciąga. Bóg, który ma "dzikie serce". Wie, czego chce. Nie jest furiatem. Jest... Święty

PSALM 76

Bóg znany jest w Judzie,
wielkie jest imię Jego w Izraelu.
W Salem powstał Jego przybytek,
a na Syjonie Jego mieszkanie.
Tam złamał pioruny łuku,
tarczę i miecz, i zbroję.
Jesteś pełen światła - potężniejszy
niż góry odwieczne.
Najdzielniejsi stali się łupem
i śpią snem swoim,
a ręce wszystkich odważnych pomdlały.
Od Twojej groźby, Boże Jakuba,
zdrętwiały rydwany i konie.
Jesteś straszliwy i któż Ci się oprze
w obliczu Twego zagniewania?
Ogłosiłeś z nieba swój wyrok,
przelękła się ziemia, zamilkła,
gdy Bóg na sąd się podniósł,
by ocalić wszystkich pokornych na ziemi.
Bo gniew Edomu będzie Cię sławił,
a resztki Chamat będą obchodzić Twe święto.
Złóżcie śluby i wypełnijcie je przed Panem, Bogiem waszym,
niech całe otoczenie niesie dary Straszliwemu,
Temu, który poskramia ducha książąt,
który jest straszliwy dla królów ziemi.

23.8.10

Poczucie bezpieczeństwa

Bracia: Zapomnieliście o upomnieniu, które się zwraca do was, jako do synów: „Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo tego Pan miłuje, kogo karze, chłoszcze każdego, którego za syna przyjmuje”. Trwajcież w karności. Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana. Czyńcie proste ślady nogami waszymi, aby kto chromy, nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.
Hbr 12,5-7.11-13


To czytanie mszalne z wczoraj.

Czytam, słucham i... czuję się bezpiecznie. W tych obietnicach...kary jest coś takiego...co wszystko ustawia na swoim miejscu.
Jestem Jego dzieckiem bo On tak chciał. I Bogu dzięki, że ten Bóg właśnie mnie rozpieszcza, ale nie rozpuszcza. Że obiecuje, że będzie mnie wychowywał.


"Jak Matka pieści swe dziecię, tak ja was pocieszać będę, przy piersiach was poniosę, a na kolanach będę się z wami pieścić" (Iz 46, 13 i 12)

Wiem,że czasem dostanę po łapach. Ale też wiem, że to nie dlatego, że On jest złośliwy (o, jak On musi cierpieć, widząc, jak przypisuje się Mu wszelkie złośliwości i okrucieństwo). Czasem będzie mi źle, ciasno, niewygodnie, ale wiem jedno - On mnie wychowuje. Wychowuje mnie, bo chce. Bo nie jestem Mu obojętna. Rozumiem to jakoś, bo z tego samego powodu wychowuję swoje własne dzieci - bo je kocham.
Czuje się bezpiecznie, nawet jeśli wiem, że On w sytuacji podbramkowej przytrzyma mnie za fraki i to będzie bardzo dla mnie nieprzyjemne. Czuje się bezpiecznie, bo On wie lepiej. Bo...

Uznaj swym sercem, że jak wychowuje człowiek swego syna, tak twój Bóg, Jahwe, wychowuje ciebie" (Pp 8, 5).

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
a składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę -
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go.
(Oz 11, 1-4)





Nieraz byłam wściekła, że On nie daje tego czy tamtego, że nie działa jak automat do Coca-Coli. Dziś wiem, że takiego Boga bym nie chciała. Miałabym wszystko, ale nie byłabym szczęśliwa. Miałabym wszystko, ale nie czułabym się bezpieczna. Tymczasem dzięki takiemu prawdziwemu Ojcu bezpieczna się czuję. Do głębi samej mojej istoty. Właśnie dlatego, że On przytula, ale i karci, kiedy trzeba.
Tylko takiego Boga mogę kochać - mądrego. I nade wszystko-prawdziwego.


Bóg mi świadkiem?

Mt 23,1.13-22 „Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami. Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Dalej: Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada.”

Najniebezpieczniejsze kłamstwa – to prawdy nieco zniekształcone. – Georg Christoph Lichtenberg. O prawdzie naszych słów pisze w dzisiejszym komentarzu ks. Zenon Hanas. Posłuchajmy. „Twarde słowa łagodnego i cierpliwego Jezusa uderzają ze zdwojona siłą w nasze serca. Kilkakrotne Biada wam!, które pojawia się w Jego ustach, świadczy o tym, że nie chodziło o błahostki, ale o kwestie podstawowe. Te ostre słowa zwrócone były nie do jakiś przestępców czy nikczemników. Adresatami byli uczeni w Piśmie i faryzeusze; ludzie wykształceni, pobożni, zachowujący przepisy Bożego Prawa. Mieli oni też bez wątpienia dobre intencje i nauczając Bożych praw, chcieli służyć swojemu ludowi i współwyznawcom. Łagodny, kochający pokój Jezus podnosi głos i stawia poważne zarzuty: sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. Nowych wyznawców czynicie dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami jesteście. Na zakończenie Pan Jezus krytykuje istniejącą wówczas praktykę składania przysięgi. Należy jednak zastrzec, że Panu Jezusowi nie chodziło o odrzucenie przysięgi jako czegoś złego. Przysięga jest bowiem potrzebna w niektórych sytuacjach w naszym życiu społecznym. Potrzeba przysięgi bierze się z obecności grzechu w naszym sercu. Gdyby nie było kłamstwa, przysięganie stałoby się bezcelowe. Gdyby nie grzech, wystarczyłoby nasze tak lub nie i sprawa byłaby rozstrzygnięta. Przysięga jest potrzebna tam, gdzie mamy do czynienia z sytuacją kryzysową, gdzie nie mamy zaufania do drugiej osoby. Przysięga funkcjonuje w takich sytuacjach poniekąd jako drugi świadek. O ile nie możemy przedstawić innego świadka, składamy przysięgę, że mówimy prawdę i na świadka przywołujemy Pana Boga. Przestrogi Pana Jezusa w Kazaniu na Górze dotyczą przysięgania w świecie powszechnej hipokryzji i obłudy. Takie były też najpoważniejsze zarzuty wobec faryzeuszy. Przysięganie hipokrytów jest farsą i zamiast służyć prawdzie służy kłamstwu. Módlmy się o dar czystości i prawdy naszych serc.” ks. Piotr Brząkalik, komentarz wygłoszony tutaj -Dodam od siebie - jakże to się wpisuje w teologię sakramentalnego małżeństwa, prawda?
I na koniec coś jeszcze:
„Żadna z Was nie może zwolnić się z tego obowiązku troski o zbawienie waszych mężów, dzieci, wnuków. W tym zadaniu nikt nie może was wyręczyć” – mówił opolski biskup pomocniczy Paweł Stobrawa w kazaniu do tysięcy pątniczek wypełniających kalwaryjskie wzgórze w Piekarach Śl. podczas dorocznej pielgrzymki kobiet i dziewcząt do sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, która miała miejsce 22 sierpnia br.


Cytat zaczerpnięty STĄD